Naukowcy jeszcze mało widzieli.
Czy obywatel był szczepiony? Czy też kota czeka seria bolesnych zastrzyków?
Tymczasem dzisiaj dokonaliśmy wypożyczenia kota. Dom na przestrzał otwarty więc zagościła w nim polna mysz. Że chwilowo nie mamy kota na stanie to zadzwoniłam do Grzegorza, który akurat załatwiał sprawunki na mieście. I przyjechał na kocie... Znaczy przyprowadził kotkę sąsiadów.
Ta zabrała się do rzeczy konkretnie, najpierw spatrolowała całość obiektu, łącznie ze strychem i piwniczką, pobrała zaliczkę w postaci kawałka drobno pokrojonego boczku a następnie wykonała zadanie sprawnie, fachowo i kulturalnie, bo na wycieraczce, żeby nie robić bałaganu.
Wypłaciliśmy resztę boczku, po czym kotka zamiast ogłosić fajrant przeszła do patrolowania ogrodu.
Kiedy zameldowała się gospodarzowi w kotłowni została grzecznie odtransportowana do właściwej siedziby, żeby potem nie było, że sobie przywłaszczyliśmy siłę fachową.
Coś jednak mi mówi, że jeszcze się spotkamy. Chyba widziała jak chowamy resztę boczku do lodówki...