Repetitio est mater i tak dalej, ale na razie, jak przed każdym testem, powtarzamy materiał. Jako pomoc naukową wyciągnęłam dwóch Galów w służbie Jej Królewskiej Mości.
Co do galerii, to ta w Londynie nie była największa. Tym tytułem mogła się poszczycić St David w Cardiff, która jest tak obszerna, że turystom odradza się zwiedzanie bez przewodnika i karawany Szerpów. Tym bardziej trzeba docenić rozsadek naszych pociech, które zamiast zapędzać się w zakamarki i kazamaty tuż po wejściu skręciły do pierwszego Pound Shopa gdzie nabyły charakterystyczne dla walijskiej gastronomii zgrzewki Pepsi.
Po czym zaczęły między sobą handlować puszkami, biorąc pod uwagę popyt, podaż a nawet transport ("Odpaliłem mu dwie za funta, za to on mi zaniesie do autokaru, a ja i tak jestem do przodu").
Swoją drogą, wyobrażacie sobie, żeby u nas jakakolwiek galerię, zwłaszcza handlową, ochrzcić imieniem św. Stanisława Męczennika, na przykład?