O ile prędzej mózg nie zamarznie...
Oprócz kalesonów przydałaby się zapewne i ciepła czapeczka.
Podobno nie ma złej pogody, tylko niewłaściwa odzież.
Przy takiej pięknej zimowej pogodzie zawsze ciepło wspominam jednego z pierwszych moich nauczycieli angielskiego. Barry przyjechał z Portsmouth, gdzie dzięki Golfsztromowi palmy rosną w ogródkach, i nasładzał się, że wreszcie zobaczy prawdziwą zimę. Jakoż i dostał, co chciał, a nawet i więcej, bo trafił na pamiętną zimę 1905... wróć, 1995 bodaj roku. Ujrzawszy rozkosze śniegu po pas i mrozu po kolana stwierdził, że jak tak to wygląda, to on już nie chce.
Morał - uważaj, czego sobie życzysz, bo a nuż jeszcze to dostaniesz...