- Panie doktorze, nie rozumiem literki D
- Ale, jak to, panie Stefanie?
- No, czytam ją od przodu i wspak, a nie rozumiem.
- Ale w którym miejscu pan jej nie rozumie?
- Tu.
- Dlaczego pan się puka w czoło?
- Pokazuję w którym miejscu nie rozumiem.
- Ale którego...
- Dzisiaj? - dwudziestego dziewiątego.
- Ale ja pytam... czego pan w niej nie rozumie?
- A ja odpowiadam - ogólnie jej nie rozumiem - jako całości - rozumie pan?
- Nie rozumiem. Potrzebuję jakiegoś szczegółu.
- Ale w którym miejscu pan doktor tego opisu nie rozumie?
- Opis jest zrozumiały - słowo po słowie, ale całości pana przekazu nie rozumiem.
- Oj, widzę, panie doktorze, że pan mi nic nie pomoże. Ile płacę?
- Ale, panie Stefanie, czemu zaraz tak ostro?
- Bo ja zawsze reguluję po sobie. Więc - ile?
- Dobrze! Sto.
- Nie rozumiem?!
- Oj, niedobrze. To cyfr pan też nie rozumie?
- Cyfry rozumiem, tylko sto - nie.
- To niech pan to wypowie wspak.
- O! Ty! S...
- Nie, no, pomyłka - pięćdziesiąt!
- Już całkiem nie rozumiem.
- To jak ma być - za darmo?
- Myślałem, że dwieście - bo to prywatnie.
- Nie rozumiem - przecież ja rodzinny jestem.
- U nas w rodzinie nie ma takich, co nic nie poradzą. Radzą każdemu i we wszystkim. Codziennie. Czy on chce, czy nie.
- A panu nie poradzili.
- Poradzili. Żebym panu dał dyskretnie składkowe dwieście złotych wsparcia. Bo z panem ostatnio marnie.
- Co pan powie! To raczej ja powinienem się nad panem zlitować i zapomogę dać. Wtórny... denalfabetyzm pana zahaczył!
- Zapomogę - a ile?
- Nawet na czterysta pan wygląda!
- Doktorek się znalazł! Kitel poplamiony, torba obszarpana i buty bez pięt!
- Niech pan mnie nie rozdrażnia, bo pięćset dam!
- Nie cofnę ani słowa!
- Mam nad panem litość. Bierz pan te pięćset i zamilcz, zanim nie wycenię pana gorzej. I proszę się zastanowić nad sobą. Do widzenia! Psia...
- Do widzenia.
*
- Kocie, pan idzie do sklepu i zaraz wraca. Dziś będzie Whiskas i Whisky. Jakieś specjalne życzenia?