Wracamy do menelików, choć tym razem jest to opowieść nie Daukszewicza, a mojego znajomego. Ma on dużego psa rasy zimbabwian (wcześniej rodezjan). Pies lubi być wyprowadzany, co znajomy codziennie raniutko czyni. I tak przechodzą razem o 6 rano obok sklepiku, przy którym na ławce siedzą dwaj koneserzy nie tylko prostych alkoholi. Jeden z nich pochyla się do psa i wskazując wzrokiem na właściciela, półgłosem mówi do zwierzaka: co k*rwa, nie dał pospać?