Po prostu nadal chce być dyrygentem. Na szczęście już nie jest.A co do starych dowcipów, to był taki, który pojawił się obecnie w wersji koronawirusowej:
Żyd umiera na koronawirusa. Prosi o wezwanie duchownego z cerkwi prawosławnej. Duchowny przychodzi:
- Odpuszczam ci wszystkie grzechy synu.
- Batiuszka, kiedy umrę, idź do mojego domu, pod łóżkiem jest sejf, oto klucz, weź pieniądze i oddaj je w synagodze.
- W synagodze? Dlaczego nie wezwałeś rabina?
- Gdzie? Na oddział zakaźny?