Spokojnie, już jestem. Wróciłem z nocno - dniowego rajdu szlakiem tatarskim. W Bohonikach przy użyciu dwóch bryczek, gitary i akordeonu wypadliśmy na Tatarów z nienacka tak mocno, że wszyscy - pewnie ze strachu - nie ruszyli się z cmentarza. W Kruszynianach już tak dobrze nam nie poszło i spotkaliśmy żywych, a nawet daliśmy co nieco bakszyszu, ale w zamian za przednie jadło.