Z tym, że o ile rozbicie dzielnicowe wynikało z bujnego rozkrzewiania się genealogicznych drzewek, o tyle Habsburgowie dbali, żeby trzymać wszystko w kupie, że się tak wyrażę. I taki zapobiegliwy monarcha mógł być jednocześnie pradziadkiem, dziadkiem i stryjecznym wujem swojego następcy. I wszystko zostawało w rodzinie.
W tym rozmaite kumulacje genów recesywnych.
Taki Karol II, pieszczotliwie zwany przez poddanych El Hechizado, był potomkiem Joanny (nie bez powodu równie pieszczotliwie zwanej Szaloną) w czternastu liniach i jego drzewo (?) genealogiczne da się sensownie przedstawić chyba tylko w wersji 3D.
Całe szczęście (bo on był wystarczająco już nieszczęśliwym płodem tych eksperymentów), że nie doczekał się potomstwa.