Zniechęcającą poprosić można? Zawsze to dobrze dostać ostrzeżenie w porę, zanim się człowiek natnie. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Mogę zacząć ja, od przestrzeżenia przed tfurczością niejakiego Duszyńskiego Tomasza. Uprawia on podgatunek rozpropagowany u nas przez Krajewskiego - bierzemy sobie stary Breslau, Lwów, Warszawę, wrzucamy tam inspektora po przejściach, jakąś intrygę i trochę flaków i e voila!
O ile Krajewskiego porzuciłam po paru odcinkach bo flaczki owszem, ale jak ktoś przesadza to niezdrowo, to u Duszyńskiego same flaki i krwawa kiszka. Dwa tomy przebrnęłam, ze względu na bohatera drugoplanowego, że tak powiem. Na moje nieszczęście otóż ałtor tymże bohaterem uczynił był miasto mojego dzieciństwa z przyległościami, niech go szlag.
Podobnie, tylko bardziej, miałam z wymiocinami jednej naszej noblistki, ale tu nie zdzierżyłam i nie doczytałam do końca.
Ja rozumiem, że Wahadło Dziejów mocno się aktualnie wychyla w stronę baroku, z jego fascynacją wszelkimi ludzkimi wydzielinami i makabrą, ale ile można? To się już dawno zrobiło nudne i oklepane.
A najgorzej, jak ktoś ci tymi flakami smaruje po twoim podwórku
Tak że ten, też się nacięłam na horror (i to splatter) pod okładką obiecującą kryminał w znajomej okolicy.
Może kiedyś cozy mystery wróci do łask i ktoś popełni jakiegoś Fratra Brauna albo Freulein Marple z Albendorfu... Czytałabym z wypiekami.
O, albo tak... w Bad Reinerz dzień jak co dzień, zmarło się młodej kuracjuszce co przyjechała leczyć niedomagania kobiece. Nic dziwnego niby, codziennie tu grzebią suchotnika albo dwóch... Jednak lokalny Kurdoktor, leciwy już medyk, ma pewne niesprecyzowane podejrzenia... Nie bez znaczenia jest fakt, że nasz Herr Doktor jest znanym specjalistą medycyny sądowej, przez lata praktykującym w Berlinie, który u schyłku kariery postanowił odpocząć w spokojnym, jakby się wydawało, miejscu... Żadnych flaków, wszystko elegancko, ot zwykły morganatyczny mezalians ze zwykłymi konsekwencjami, który wymagał zatuszowania z użyciem herbatki z oleandra doprawionej cisową konfiturą, czy inny arszenik w starych koronkach... Oczywiście sam zainteresowany młody graf ma czyste ręce i będzie opłakiwał młodzieńczy afekt tyleż szczerze, co dyskretnie, aby nie pogłębiać plamy na honorze starej junkerskiej rodziny. Stojący zaś za wszystkim strzegący tegoż honoru stryj w dogodnym momencie polegnie prowadząc ekspedycję przez pustynie i paszcze świeżo nabywanych właśnie przez Faterland kolonii... Na cmentarzu w Bad Reinerz, z którego rozciągają się romantyczne widoki na milcząco przygladające się wszystkiemu góry, na smutnym kopczyku pod drewnianym krzyżem jakaś tajemnicza ręka przez lata kładzie świeże kwiaty... W tle Czerwony Baron promenujący Kurparkiem (owszem, bywał) i rozwijająca się dynamicznie sytuacja międzynarodowa.
Ale tu Akunin co najmniej by był potrzebny.