Przypomniało mi się, a propos zamachu, że kiedyś to bywały zamachy z pełnymi honorami po obu stronach. Tak to przeprowadzano zamach na następcę tronu Austro-Węgier (a więc i Galicji) Franciszka Ferdynanda. Nie będę tu opisywał, ileż to przypadku było w pomyślnym zakończeniu planów zamachowców. Ważna jest postawa następcy tronu, który jeździł po Sarajewie w odkrytym automobilu aż do skutku. Najpierw wrzucono mu bombę, którą odrzucił na drugi samochód, pod którym to wybuchła. Dojechał do burmistrza Sarajewa a potem kazał się wieźć dalej, słusznie wykazując się żyłką sportową - zabiją nie zabiją jechać trzeba? Także zamachowcy wstrzymywali się parę razy z zamachem, ze względu na kobiety, dzieci i takie tam. Na honorowej wysokości zadania stanęła też policja strzegąca wyjzadu, gdyż jeden z policjantów na grzeczna prośbę wskazał samochód arcyksięcia... Echchch, gdzie te czasy. I było kogo zabijać i etykieta obowiazywała...
Sugestie, jakoby Ferdynand postawił ciężkie pieniądze, że zostanie w Sarajewie zamordowany, podobnie, jak sugestie, że jego zabójca, Gavriło Princip postawił duże pieniądze, że zamach się nie uda, mimo wielu potwierdzających je poszlak, nie zostały dotychczas oficjalnie potwierdzone.