Tymczasem...
Pan Wojtek przytoczył in extenso Panią Patrycję, żeby się nie powtarzać.
Poniższy wpis spowodowany jest wielokrotnymi pytaniami miesięcznika Press, Wirtualnych Mediów, a także wielokrotnie pojawiającymi się komentarzami, pretensjami oraz pytaniami kierowanymi do mnie przez byłych słuchaczy Trójki w sprawie wspólnego nagrania świątecznego utworu przez Radio 357 oraz Radio Nowy Świat.
Pytanie brzmi: „Dlaczego nie chcieliście nagrać wspólnego Karpia?”
…a ja mam dość konstruowania okrągłych odpowiedzi.
Kilka dni temu opublikowałam na swoim facebookowym profilu oględne wyjaśnienie sytuacji związanej z nieobecnością zaproszonych publicznie czworga dziennikarzy RNŚ w świątecznym utworze autorstwa powstającego Radia 357. Ogólnikowy charakter tego wyjaśnienia wynikał z niechęci, jaką żywię wobec wywlekania na światło dzienne tego, co nie bez powodu dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Skoro jednak Tomasz Michniewicz – najczęściej pojawiająca się w mediach społecznościowych twarz Radia 357 – postanowił po wszystkim zaatakować Radio Nowy Świat bezpośrednio, czuję, że trzymanie się przyjętej przeze mnie zasady milczenia (które, nawiasem mówiąc, okazało się być jednostronne), jest w istocie oszukiwaniem osób, które w Radiu Nowy Świat i Radiu 357 widzą potencjał wspólnej odbudowy „dawnej Trójki”. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że większość słuchaczy po przeczytaniu tego, o czym piszę, uzna, że to zagrywka wobec konkurencji, osiągnęłam punkt, w którym wystarczy mi świadomość, że w końcu powiedziałam/napisałam otwarcie o wszystkim, co działo się w Trójce, a czego kontynuacją jest podział byłego zespołu Myśliwieckiej na dwa radia.
W 2016 roku założyłam na Facebooku profil „Ratujmy Trójkę”, który przekształcił się w akcję protestacyjną wymierzoną w kolejne – w mojej ocenie fatalne – decyzje Zarządu Polskiego Radia dotyczące składu osobowego PR3, prezentowanych na antenie treści, a także centralizacji wielu obszarów działania poszczególnych anten. I już na tym etapie – wówczas wyłącznie jako słuchaczka absolutnie ślepo zakochana w całym (naprawdę całym!) zespole Trójki – zaczęłam zauważać podział: na tych, którzy protestowali (choćby dołączając do pikiet organizowanych przez nas pod Trójką), tych, którzy nie chcieli zabierać głosu (co jest zupełnie zrozumiałe, bo każda z osób pracujących w Polskim Radiu jest człowiekiem takim, jak każdy z nas – ze zobowiązaniami finansowymi, rodzinnymi i wieloma innymi), oraz tych, którzy uważali działania Ratujmy Trójkę za szkodliwe. Tak, było wielu takich dziennikarzy.
Tomasz Michniewicz – podkreślam: główny inicjator powstania Radia 357 – nie zabierał wówczas głosu. Nie było go ani na manifestacjach Ratujmy Trójkę, ani nawet w okolicach.
W sierpniu mijającego roku zgodziłam się – będąc już wówczas w zarządzie RNŚ – wziąć udział w spotkaniu z częścią osób, wchodzących obecnie w skład powstającego Radia 357. Na spotkaniu obecni byli: Piotr Stelmach, Marcin Łukawski, Piotr Jedliński (na którego prośbę dołączyłam do spotkania) i właśnie Tomasz Michniewicz. Głównym celem spotkania – przynajmniej tym, który został mi zakomunikowany – była rozmowa na temat inicjatywy (wówczas niedookreślonej), nad którą debatowali dziennikarze Trójki, zmuszeni do opuszczenia Myśliwieckiej na przestrzeni ostatniego półrocza i ewentualnych szans na współpracę pomiędzy obiema inicjatywami.
O ile z ust Piotra Stelmacha i Marcina Łukawskiego padały słowa uznania dla Radia Nowy Świat, skali przedsięwzięcia i jego realizacji, o tyle Tomasz Michniewicz wyrażał się na temat RNŚ oraz (co zabolało mnie chyba najbardziej) akcji Ratujmy Trójkę w – oględnie rzecz ujmując – nieprzychylnych słowach. Wobec akcji Ratujmy Trójkę padło z jego ust określenie: „wasza akcja powinna nazywać się nie Ratujmy Trójkę, tylko Zarzynamy (lub dorzynamy) Trójkę”. O samym Radiu Nowy Świat – i tu parafrazuję – powiedział: „Radio internetowe? Jaki wy w ogóle macie zasięg? Znikomy. Radio internetowe jest pozbawione sensu – tylko FM” oraz „Radio Nowy Świat jest upolitycznione do granic możliwości”. Pozostałe niepochlebne słowa oraz oskarżenia padały personalnie w kierunku Magdy Jethon oraz Wojciecha Manna. Przez większą część spotkania milczałam, uznając, że jakakolwiek emocjonalna reakcja z mojej strony może zostać źle odebrana. W końcu jednak zostałam poproszona o komentarz przez Tomasza Michniewicza; gdy wygłosiłam krótki monolog na temat tego, jak wygląda to z mojej perspektywy – perspektywy byłego słuchacza Trójki – Tomasz Michniewicz powiedział, że ma na dziś jeszcze inne zobowiązania i wyszedł.
Ciąg dalszy Państwo znają: zaproszenie do wspólnego świątecznego utworu, które padło NAJPIERW publicznie, a dopiero po kilku dniach rozpoczęły się próby kontaktu z zaproszonymi dziennikarzami RNŚ – co postawiło wszystkich zaproszonych w niezwykle niezręcznej sytuacji, w której jedynym dobrym wizerunkowo wyjściem byłoby przyjęcie zaproszenia; wiadomo było bowiem, że odmowa od razu skutkowała będzie reakcją części słuchaczy: „Radio 357 jest otwarte na współpracę, a to wy wywołujecie konflikt”.
Zdaję sobie sprawę z tego, że część z Państwa – czytających ten przydługi wpis – pomyśli: no dobrze, może nawet było tak, jak zostało to opisane, jednak dla dobra słuchaczy mogliście wznieść się ponad podziały.
Proszę zadać sobie jednak pytanie: czy chcieliby poczuć się Państwo oszukani tak, jak swego czasu oszukani poczuli się inicjatorzy akcji Ratujmy Trójkę? Czy chcieliby Państwo dopiero po kilku latach dowiedzieć się jak dalece fałszywy obraz przedstawiano Państwu oczom?
Ja – gdybym mogła – cofnęłabym czas. Nie chciałabym przeżywać tego rozczarowania. Nie chciałabym wiedzieć „kto z kim i dlaczego nie”.
Skoro jednak jako słuchacz weszłam w samo epicentrum tej historii, czuję potrzebę podzielenia się nią z Państwem – przy zachowaniu pełnej świadomości tego, jak bardzo krytycznie mogą potraktować Państwo niniejszy wpis.
Proszę słuchać Radia 357, bo to będzie naprawdę dobre radio.
Proszę słuchać Radia Nowy Świat, bo to jest naprawdę dobre radio.
Proszę słuchać bez nadziei na to, że kiedykolwiek byli dziennikarze Trójki spotkają się w ramach jednego adresu.
Kurczę, mam dziwne uczucia w związku z panem Michniewiczem. On faktycznie najczęściej mówi w imieniu ekipy 357, a ja go po prostu nie mogę słuchać. Cos mnie odrzuca, nie wiem...
Poza tym obserwuję jako patronka jednego i drugiego radia obecność w mediach społecznościowych i nie tylko i niepokoi mnie ton przekazu jaki dociera z 357 właśnie.
Jakbym słuchała jakiegoś łosia prosto ze szkoły byznesu y marketingu, nie umiem dobrać słów... Nie jestem z korporacji. Ale razi mnie ten ton, nadmierna pewność siebie, mam poczucie traktowania z góry. W RNŚ mam poczucie partnerstwa.
Mam takie wrażenie, że tu i tam jest spółdzielnia, ale tu jest nasza spółdzielnia, a tam jest ich spółdzielnia.
Ach, niech oni w końcu zaczną grać, radio przemówi za siebie...
(Pod warunkiem, że będą pamietali, że radio tworzą ludzie, tak, ale nie tylko gwiazdy przed sitkiem także ci, co ich wysyłają w eter, bo na razie to tego brakuje.)