U nas sytuacja niestandardowa. Co prawda zastanawiam się, czy kiedykolwiek mamy sytuacje standardowe, ale sami zobaczycie, że tym razem to coś rzeczywiście wyjątkowego. Nasza powszechnie znana i szanowana koleżanka, specjalistka od frytek, szpitali psychiatrycznych i inscenizacji bitwy pod Prostkami, w najbliższy weekend ma niestandardowe uroczystości rodzinne. W piątek wystawienie zwłok, w sobotę imprezę urodzinową w restauracji, w niedzielę pogrzeb. Owszem, wiem, nie takie koincydencje się zdarzają, zwłaszcza wśród ciał niebieskich, rzecz w tym, że impreza okolicznościowa ma dotyczyć tego samego ciała, które dzień wcześniej będzie wystawiane w zakładzie pogrzebowym, a w niedzielę chowane. Okazało się bowiem, że urodziny zamówiono z dużym wyprzedzeniem, a rodzina zmarłego ciała jest bardzo konserwatywna i nie chce tych uroczystości ani odwoływać, ani łączyć, bo to ponoć przynosi pecha.
W tej sytuacji naszymi wątpliwościami na czym ten pech miałby w stosunku do „jubilata” polegać, wolimy z koleżanką się nie dzielić. O to, czy będzie stypa, a zwłaszcza, czy będzie w restauracji tradycyjne „sto lat”, także głupio zapytać…