Ale pacjent przeżył. Za to róża broniła się dzielnie próbując dokonać sekcji ogrodnika. A przynajmniej - sekatora.
Nie, akurat to niebo było czyściutkie wczoraj i dziś z resztą też jest, ale Hubble’a nie mam. Bo lornetki zdiełano w CCCP nie liczę.
Ale po co szkło? Ten spektakl nie wymaga nawet teatralnej lornetki. Na samej górze lampi Jowisz, nie da się przeoczyć. Niżej, pod Orionem mruga Syriusz, zazdrosny o przyćmiewającą go konkurencję. Tam, gdzie zaszło słońce, jeszcze widać królową dzisiejszej nocy - Wenus. Nieco powyżej, przy dobrym wzroku można zobaczyć czerwonawy punkcik. To do swojej lubej skrada się Mars. Jak poucza nas mitologia - to się dobrze nie skończy. Zwłaszcza dla przyozdobionego rogami męża... Chmur nie ma, Łysy nie przeszkadza, wyjątkowo na tę porę roku tyłek nie odmarza. No nic tylko wyjść i oglądać. Szkło można wziąć. Najlepiej z Perłą. Albo dobrym winkiem.
Edit: No dobra. Może być Karmi.