Coś w tym jest. Pisałem o spadku frekwencji nowego turnusu już dzień dwa po jego rozpoczęciu.
Jednak są i nowe wiadomości, choć nie z klatki, a z oczekiwania na klatę. Otóż krzyżakuję sobie moją nogę, a obok przysiadła starsza pani w oczekiwaniu, aż klatka się zwolni. No to co było robić? Rozmawiamy. Dyskusja, jak to zwykle na fizjoterapii niemal natychmiast zeszła na... spowiedź świętą. Zaczęła tłumaczyć, że nie chodzi do spowiedzi, bo już nie da sobie wmówić, że to wszystko to jej wina. Za długo jest mężatką. Ja opowiadam, że nie chodzę, bo na NFZ są ogromne kolejki, a prywatnie szkoda mi pieniędzy. Jednak i tak przebiła wszystkich przechodząca mimo fizjoterapeutka, która stwierdziła, że ma prawie zerową emisyjność grzechów, bo jej teściowa mieszka 500 kilometrów od niej. A dlaczego prawie zerową emisyjność? Bo codziennie dzwoni.