Niestety, nie potrafię się powstrzymać i jakże często za szybko mówię co pomyśli głowa. Tak było i tym razem. Na piętrze, gdzie wynajmujemy pomieszczenia na kancelarię zwolniło się kilka pokoi pomiędzy nami i SPN. Dzisiaj, idąc zupełnie przypadkowo do toalety, „nadziałem się” na naszego właściciela oprowadzającego po wzmiankowanych pokojach potencjalnego klienta. I wtedy mi się wyrwało:
- A nie będzie panu przeszkadzać, jak co tydzień na korytarzu będą leżały krzyżem dwie pracownice Sąsiadującej Pani Notariusz?
Łatwo sobie wyobrazić zdziwienia potencjalnego najemcy, a może i trudno, bo jestem przekonany, że oczy z osłupienia ułożyły mu się nawet nie w tenże osłup, a raczej w krzyż grecki! Może człowiek jest wyznania ortodoksyjnego, pomyślałem?
- A dlaczego - wybełkotał mój rozmówca – leżą krzyżem w korytarzu?
- Bo pani notariusz twierdzi, że u niej w gabinecie szkoda wykładziny.
- A.. a…, a… wam to nie przeszkadza?
- Nie, my mamy drugie wejście od strony parkingu…
Niestety, ale tak dobrze rozwijającą się dyskusję przerwał właściciel siłą odciągając klienta. Pewnie chciał mu pokazać, że pracownice leżą zwykle przy ścianie i prawie nie przeszkadzają w chodzeniu?