I wyszło jak zwykle. Zamiast patrzeć w górę patrzyliśmy pod nogi i co nieco kurek się znalazło. Będą i do kopytek (też dolne partie) i do jajecznicy i do zamrażarki, choć z tą ostatnią to jeszcze szukamy najlepszego przepisu.
Ale Merkurego diabli wzięli.