Kategoria ogólna > Dyskusja ogólna

Zawodowe zaćmienia

(1/494) > >>

Cezarian:
Tak sobie wymyśliłem, że przydałby się wątek, w którym moglibyśmy zamieszczać nasze wesołe, tragikomiczne i oczywiście cyniczne opowieści z wydarzeń, z którymi zetknęliśmy się w pracy. Przewijają się one co jakiś czas, może teraz będą trafiać tu.

Oczywiście wydarzenia te mogą być prawdziwe lub nie, to już jest inwencja autora.

Wszystko przez pewną panią mecenas. Otóż, jak w każdym zawodzie są rzemieślnicy i artyści. Kilka dni temu otrzymałem apelację pisaną przez nadzwyczajną artystkę. O hermetycznmości języka prawniczego nikogo nie muszę przekonywać, jednak, jeżeli wydawało się Wam, że cokolwiek na ten temat wiecie, to tylko Wam się wydawało. Na pocieszenie powiem, że mi się również tylko wydawało, że wiem jak formułować zarzuty apelacyjne.

Ostrzegam, uzbrojcie się w pół litra i zapraszam do lektury.

Uwagi. Tekst jest absolutnie prawdziwy, zachowałem także interpunkcję, zmieniając tylko inicjały. Jak w orginale, mamy tylko jedno zdanie:

Zarzucam naruszenie prawa materialnego, w szczególności Art. 103 k.c. oraz art. 98 k.c. poprzez jego błędną wykładnię i niewłaściwe zastosowanie w ten sposób, że Sąd Okręgowy dokonał błędnej wykładni powyższych przepisów i niesłusznie przyjął, że rzekomo BK nie miał umocowania w postaci pełnomocnictwa nawet dorozumianego do zawarcia umowy z dnia ……….., jak i do innych czynności związanych z zagospodarowaniem ekonomicznym i zarządzaniem samolotu oraz że BK był umocowany wyłącznie do negocjacji przedmiotowej umowy, co rzekomo zdaniem Sądu Okręgowego wynika z faktu, iż do dysponowania samolotem wymagane jest pełnomocnictwo rodzajowe, gdyż jest to czynność zarządcza przekraczająca zakres zarządu zwykłego, które to pełnomocnictwo rzekomo nie zostało udzielone BK nawet w sposób dorozumiany, choć z materiału dowodowego znajdującego się w aktach sprawy, czego Sąd Okręgowy nie wziął pod uwagę, bez względu na fakt, czy abstrakcyjnie przyjmiemy, że dysponowanie samolotem zakwalifikujemy do czynności zwykłego zarządu czy do czynności przekraczających zarząd zwykły (choć pojęcie to nie ma wymiaru abstrakcyjnego tylko należy go odnieść do konkretnego stanu faktycznego sprawy i konkretnych okoliczności), wynika, że BK miał umocowanie jako dyrektor przedsiębiorstwa REZUN udzielone mu przez pozwanego, tj. przez zmarłego właściciela BN nie tylko do negocjacji ale także do podpisania umowy z dnia ……, jak i innych czynności zarządczych dotyczących przedmiotowego samolotu; ponadto błędnie Sąd Okręgowy stwierdził w oparciu powyższe przepisy, iż wobec rzekomego braku umocowania BK do dokonywania czynności zarządczych przekraczających zarząd zwykły dotyczących zagospodarowania samolotu, z czym powód się absolutnie nie zgadza, to także czynności te nigdy nie zostały potwierdzone przez osobę upoważnioną do ich dokonania, pomimo, że z materiału dowodowego zgromadzonego w aktach sprawy jednoznacznie wynika, że następca zmarłego BN –JN, w czasie spotkań do jakich doszło pomiędzy stronami umowy już po śmierci BN, potwierdził jednoznacznie powodowi ważność umowy z dnia ……………., dowodem czego jest fakt, że na tychże spotkaniach negocjowano wyłącznie sprawy związane ze zmianą już obowiązującej umowy w szczególności w zakresie stawek za korzystanie z samolotu, a kwestia ważności umowy nie była w ogóle podnoszona przez strony, a to dlatego, że nikt ważności umowy nie podważał a umowa była już wykonywana i obowiązywała od pewnego czasu.

A Wy? Jak długie pojedyncze zdanie kiedykolwiek napisaliście? Jak jestem w szarym końcu, choć...

Stefan:
Na razie przeczytałem proste. Na krzywe przyjdzie czas. Chyba.

Bluesmanniak:
Ja tu widzę (łomatko, ledwo widzę!) 2 zdania sprytnie połączone średnikiem, ale...
co z tym samolotem? dokąd leciał? gdzie spadł? czy była mgła? no i czy już powołano komisję ds. i co na to Gonikot?
Rozumiem (bez pół litra - dorozumiem?) że powód przeżył, pewnie był dobrze umocowany, co jest powodem powyższego zdania, lecz Sąd podważa zakres czynności zarządczych, co dla powoda jest powodem sformułowania zarzutów apelacyjnych a dla pani mecenas okazją do ćwiczenia języka. Gratuluję. A Cezarian powinien natychmiast umówić się z ww. artystką (służbowo oczywizda) i zwerbować!

Cezarian:
Z artystką to ja sie spotkam, ale w sądzie, po przeciwnych stronach. A po co mam ją werboweać? Żebym się z nią nie mółg dogadać? Tak sobie myślę, że ten średnik to tylko dla niepoznaki.
A z samolotem będącym mimowolnym uczestnikiem postępowania jest jeszcze gorzej niż z prezydenckim, bo nie spadł. Choć raz uszkodził sobie nosek, ale w hangarze. A pierwotny wlasciel zmarł, ale nie w samolocie i w niczym nie przeszkodziło, a nawet pomogło to w rozwoju procesu.

Przy okazji mi się przypomniało, z zupełnie nie samolotowej beczki, jak podczas rozprawy sądowej pozwany raczył się wyrazić, iż nie ma on nic współnego z prawem...

Bruxa:
Nie proste, kursant Cezarian, tylko złożone. Wielokrotnie. Ale i tak imponujące.

I może jeszcze chcesz nam weprzeć, że my mamy coś wspólnego z prawem? A w życiu!  ;)
Zupełnie, jak jeden z uczniów warszawskiej szkoły, maglowany przez panią od geografii w temacie położenia geograficznego Mazowsza. Litościwa belfra rzuciła pytanie pomocnicze: - A może byłeś kiedyś, dziecko, na Mazowszu? - Nigdy w życiu, pani profesor!!!

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej