Tymczasem, w temacie teologii nielegalnych zgromadzeń...
Co mi przypomina starą anegdotę z czasów słusznie minionych.
Milicjant zatrzymał spieszącego dokądś na rowerze księdza. Sprawdza, oglada, do niczego się nie może przyczepić, w końcu pyta:
- A dokąd to?
- A z Panem Bogiem do chorego.
- Ha, mam księdza! We dwóch na rowerze!
I mandaci.
Ksiądz odjechał kawałek i pomyślał: - Jak to dobrze, Panie Boże, że on nie wiedział, żeś Ty w trzech Osobach...