Wiesz co, to wcale nie jest takie idiotyczne.
Wczoraj siedziałam między rodzinką z rozpuszczonym bachorem (jak ja mówię, że rozpuszczony bachor, to już musi być coś na rzeczy, ja mam zawodową odporność na dzieciarnię) a łosiem, którego było stać na laptopa, ale na słuchawki to już nie.
A przesiąść się do innego przedziału nie mogę... bo nie ma przedziałów.
No, ale jak się wybrało naziemny samolot, to trzeba się liczyć z tym, że będzie jak w samolocie.
Znaczy - głośno.
To mówisz, że w którym wagonie?
Zawsze uważałam środki komunikacji publicznej za znakomitą czytelnię
edit: jak zobaczyłam, gdzie mi zarezerwowało, to się zastanawiałam nawet, czy wprowadzą kiedyś przy rezerwacji parametr "kids free zone" - najwyraźniej nie ja jedna...