Z cyklu dziwne, ale prawdziwe.
Wczoraj przestawiliśmy kocią noclegownię (miska plastikowa z moim starym swetrem w roli kocyka) z przedpokoju do dużego. Rano stała, gdzie ją postawiliśmy. Po przyczołganiu się z rehabilitacji zastałam całe ustrojstwo na starym miejscu, acz dość niedbale postawione.
W domu cały dzień był tylko Rudy...
Najdziwniejsze w całym zajściu jest to, że mnie ono dziwi. Po tym, jak w tajemniczy sposób zniknęła wędlina z kanapek, a górne pajdy zostały na miejscu. Po tym, jak sama widziałam, jak Rudy przestawiał w przedpokoju buty, żeby mieć lepsze dojście do drzwi przesuwnych w szafie, a potem sobie te drzwi otworzył. Po tym jak Cynamon, obraziwszy się na nas za coś, wlazł do wiklinowej budki i zatrzasnął drzwiczki...
K,TSM, one nie przejęły kontroli nad tym całym bajzlem tylko dlatego, że im się nie chce...