Autor Wątek: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)  (Przeczytany 1080141 razy)

0 użytkowników i 26 Gości przegląda ten wątek.

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3540 dnia: 22 Listopada 2011, 16:22:19 »
W następującej historii z Piekielnych pewna pani wykazała zdrowy moralny niepokój, nieprawdaź. No bo czy to jest polskie nazwisko???

Cytuj
Tytułem wstępu: mój dziadek ze strony taty był z pochodzenia Żydem. Poza 1/4 genów odziedziczyłem po nim dość charakterystyczne nazwisko. Nazwisko brzmi lekko z niemiecka, ale osoba choćby minimalnie świadoma historii i języka polskiego od razu skojarzy, że nazwisko jest żydowskie. Dla mniej świadomych tłumaczę, że gdybym był z tego portalu, to nie nazywałbym się Piekielny czy Piekielski, ale raczej na przykład Piekielbaum czy Piekielberg ;-)

Lat temu już niemal trzynaście, szykowałem się do ślubu. Jednym z dokumentów potrzebnych do ślubu kościelnego jest świadectwo chrztu. Choć od urodzenia mieszkałem w Warszawie, z różnych rodzinnych przyczyn chrzczony byłem zupełnie gdzie indziej - w rodzinnym mieści moich dziadków ze strony mamy. Mogłem oczywiście załatwić sprawę korespondencyjnie, ale że akurat byłem niedaleko, zajechałem do miasta P., aby sprawę załatwić. Idę do właściwej parafii, pukam do kancelarii, wchodzę - widzę że ksiądz (młody człowiek, pewnie niedługo po trzydziestce) rozmawia z jakąś starszą panią o wyglądzie typowo moherowym. Właściwie - nie tyle rozmawia, co z dość jednoznacznie udręczoną miną wysłuchuje jakiejś tyrady. Przeprosiłem i chciałem się wycofać, aby poczekać na korytarzu, ale ksiądz z naciskiem powiedział, żebym wszedł, bo on JUŻ KOŃCZY. Wyglądało na to, że uratowałem go od konieczności dalszego słuchania tyrad tej pani.

Mówię zatem o co chodzi, ksiądz z wyraźną ulgą siada do komputera (tak, już wtedy w większości parafii kancelaria była "wrzucona" do komputera, nie trzeba było szukać w księgach, wystarczyło znaleźć i wydrukować). Podaję rok urodzenia i nazwisko...

...I w tym momencie moherowa babcia (która cały czas siedziała na krześle obok) uniosła wysoko brwi i wygłosiła w stronę księdza (mnie nawet nie zaszczycając spojrzeniem):

- No ja nie wiem, proszę księdza! Przecież to chyba nie jest POLSKIE NAZWISKO!

Mnie w tym momencie szczęka lekko opadła, ksiądz popatrzył najpierw na panią z miną męczennika, potem na mnie z miną typu "Sam pan widzi, co ja tu mam..." - i nic nie mówiąc wrócił do przygotowywania zaświadczenia.

Ale babcia nie dała za wygraną. – To nie jest POLSKIE nazwisko, ja księdzu mówię, znam się na tym! Ja nie wiem, czy to tak można po prostu dać papierek! Ja myślę, że to trzeba chyba do biskupa zgłosić! (...i tak dalej, i tak dalej).

Już nabierałem powietrza, żeby powiedzieć babci co myślę (a nie byłoby to miłe), ale ksiądz nie wytrzymał pierwszy. Ochrzanił babcię (choć, muszę przyznać, w sposób kulturalny) i kazał jej "opuścić lokal". Babcia wyszła, wielce obrażona, rzucając jeszcze na odchodnym że "ona się proboszczowi poskarży", co ksiądz skwitował krótkim "Powodzenia".

Po wyjściu babci ksiądz kończył papierki, wydrukował, podpisał, pieczątkę przybił - ale widziałem, że jest wkurzony. Chcąc rozładować sytuację, powiedziałem żeby się nie przejmował, bo ludzie są różni, jak wiadomo, po czym dodałem pół-żartem:

- No ale w sumie ta panie miała rację, to faktycznie nie jest polskie nazwisko...

Na co ksiądz popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem i powiedział:

- A wie pan, jak ta pani się nazywa? Z domu Schimdt, po mężu Schwarzmüller. I używa obu nazwisk.

Myślałem że się uduszę ze śmiechu.
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3541 dnia: 22 Listopada 2011, 17:02:09 »
Opowieść palce lizać, choć nie bardzo wierzę w płętę/pointę. Dawno nie byłem na piekielnych, pora zajrzeć...
weeeeqqqwwww wwwwwwwwwwww

οργαν πεδαδογα

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3542 dnia: 22 Listopada 2011, 21:14:19 »

Cytuj
to nie nazywałbym się Piekielny czy Piekielski, ale raczej na przykład Piekielbaum czy Piekielberg ;-)
 

Jakie by jeszcze mogły być wersje?
Пеклёв
Piekielsson
Piechielescu
Piekielas
Piekielainen
პიეკიელიძე (Piekielidze)
...
Szkoda, że Poszepszyńscy się średnio nadają do takiej odmiany, czyżby byli tak unikalni?

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51954
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3543 dnia: 22 Listopada 2011, 23:46:15 »
Historia fajna, ale czy taka opowieść może zaskoczyć nas, którzy na codzień obcują z nazwiskiem Bolcman? A przecież wiadomo, że jest to dobre, galicyjskie nazwisko...
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3544 dnia: 23 Listopada 2011, 07:14:44 »


Jakie by jeszcze mogły być wersje?
Пеклёв
Piekielsson
Piechielescu
Piekielas
Piekielainen
პიეკიელიძე (Piekielidze)
...

Pekliček. Nie zapominajmy o Pekličku.
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3545 dnia: 23 Listopada 2011, 07:42:08 »
A dzisiejszego Google Doodla już widzieli? A klikali? Nie? No to  marsz klikać, do skutku!
Wiedzieliście, źe Trurl i Klapaucjusz mieli kota? No właśnie.
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 26312
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3546 dnia: 23 Listopada 2011, 08:30:11 »
Ja też miałem kota. I nawet wydaje mi się, że aktualnie też mam kota S:)

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3547 dnia: 23 Listopada 2011, 08:38:48 »
A dzisiejszego Google Doodla już widzieli? A klikali? Nie? No to  marsz klikać, do skutku!
Wiedzieliście, źe Trurl i Klapaucjusz mieli kota? No właśnie.
ale o so chodzi? wwwwww

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3548 dnia: 23 Listopada 2011, 08:50:25 »
O Google logo. Klikać!
Tylko trzeba mieć parę minut wolne ;D
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3549 dnia: 23 Listopada 2011, 08:52:14 »
O Google logo. Klikać!
Tylko trzeba mieć parę minut wolne ;D
Nie?
ale
Prawdziwa historia wojny wg FB
chyba że

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3550 dnia: 23 Listopada 2011, 09:01:28 »
Ten avatar Rosji to sponsorowany  przez pastę Colgate, czy jak?
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51954
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3551 dnia: 23 Listopada 2011, 09:40:45 »
Ten avatar Rosji to sponsorowany  przez pastę Colgate, czy jak?
Na pewno nie przez ZSRR. Fascynujące jest jednak to, że już wówczas istniał Facebook, mimo pewnych kłopotów (choćby w ZSRR) z internetem. Niezależne dane podają, że tylko 20-30% obozów pracy skupionych w GUŁAGach miało internet, na dodatek pół godziny serfowania kosztowało nawet 1 euro, co najczęsciej było ceną zaporową dla więźniów.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3552 dnia: 23 Listopada 2011, 10:51:35 »
Ten avatar Rosji to sponsorowany  przez pastę Colgate, czy jak?
Faktycznie, nie ma orzełka

Offline Ali

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 4990
  • słoiki dżemu truskawkowego +46/-0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym mniej wiem...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3553 dnia: 23 Listopada 2011, 11:14:37 »
A to Colgate wtedy w USSR obowiązywał? Przywrócono ją dopiero chyba w 1991 roku...
Dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i głupota ludzka, choć co do Wszechświata to nie byłbym tak całkiem pewny. Albert Einstein

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3554 dnia: 27 Listopada 2011, 18:44:37 »
Niezawodny Onet via Chomeland Polishizna:





A mnie się wydawało, że mater semper certa...
Juź widzę tę scenę, jak Justynek z dziecięciem kwilącym u piersi do pani na kolanach po alimenty, a pani na to: Won, gówniarzu, to nie moje! Ty się z tyloma szlajałeś, źe teraz nie pamiętasz, z którą zmajstrowałeś, a teraz do mnie masz czelność? Won, mówię, bo papugą poszczuję!
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.