Autor Wątek: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)  (Przeczytany 1080103 razy)

0 użytkowników i 38 Gości przegląda ten wątek.

Online Fasiol

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 21235
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-10
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3360 dnia: 03 Października 2011, 18:06:04 »
Bóg stworzył ziemię, niebo i wodę, księżyc i słońce. Stworzył człowieka, ptaki i zwierzęta. Ale psa nie stworzył. Bo psa już miał.

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3361 dnia: 03 Października 2011, 18:08:20 »
To musi być Stefan. Jakby to był Cezar, to by nie był na licencji freeware ;D
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 26312
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3362 dnia: 03 Października 2011, 18:10:31 »
Stefan to kominikator internetowy stworzony przez Interię.
nic nie rozumiem  - to komik czy kominek???

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3363 dnia: 03 Października 2011, 19:40:34 »
Stefan umarł...

Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 26312
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3364 dnia: 03 Października 2011, 19:43:02 »
No owszem - jestem w stanie, ale nie jestem w stanie powyższego zrozumieć ???

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3365 dnia: 03 Października 2011, 19:52:23 »
No owszem - jestem w stanie, ale nie jestem w stanie powyższego zrozumieć ???
Ty się tak nie integruj, bo ci w szatni komórki podmienią....
Komunikator Stefan umarł. Fasiol podnieca się archeologią...

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51954
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3366 dnia: 03 Października 2011, 20:26:07 »
A moim zdaniem zbieżność nazwisk przypadkowa. Rozmiar za mały, jak na Stefana.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3367 dnia: 04 Października 2011, 10:09:01 »
A tak, bo ciekawe
Wywiady
LISTONOSZ Z POZNANIA
audycja Janusza Deblessema
rozmowa z Zenonem Laskowikiem

Z.L.- Jak po prostu poczułem takie absolutorium po stanie wojennym i zacząłem tę transformację systemu (która się tak nazywa dzisiaj - transformacja systemu) wyczuwać i ten zbliżaj+/-cy się wolny rynek (bo to jest najważniejsze znowu w tej transformacji systemu). Pierwsze takie sygnały zanotowałem, robiąc kasę w sprzedaży biletów dla indywidualnego widza, i przechodz+/-c z kabaretu TEY na TEY-atr, i już kasa sprzedawała bilety dla tych co chc+/-. No i właściwie stwierdziłem, że dalej już nie można tak... nie mając koncepcji na ten wolny rynek (bo trzeba było kupić tę kamienicę, trzeba było tam właśnie zrobić lokal, itd, i zacząć samorealizację pod hasłem: kabaret TEY, czy pod kabaretem TEY kawiarnia, czy lokal, czy klub... Dzisiaj to już wiem jak to się robi, ale nie byłem nigdy zwolennikiem tego z kolei prywatnego kabaretu TEY... Prywatny kabaret, to ja nie wiem po co? tylko żeby zarabiać pieniądze... A gdzie MISJA? A gdzie to słowo, przekazywane widzowi? Gdzie jest ta para: Artysta - Widz? Ja już nie wytrzymywałem - oddałem klucze do Estrady, powiedziałem: dziękuję bardzo... W nadziei, że ten cały budynek, z tym całym Teatrem TEY, na Woźnej w Poznaniu, na Woźnej 44 - zostanie zachowany, że tam wejdzie ktoś z nowym pomysłem, będzie ten teatr funkcjonował - tym bardziej, że była moda i takie hasło, że Rynek stary miał być oddany kulturze - tam miały być kawiarenki, kafejki, itd, itd... A tam jest w tej chwili Bank. Estrada to sprzedała, tam zrobiono Bank - chociaż gdzieś tam, nie wiem na jakim szyldzie jest: kabaret TEY, ludzie tam ciągle - jak wycieczki przyjeżdżają, to mówią: o tu był kabaret TEY... to tyle co zostało, a w środku jest Bank. I jak przyszedłem, zacząłem nadal medytować tę transformację systemu, na czym ona polega właściwie, gdzie jest teraz moje miejsce..? Bo tak - prywatny kabaret to nie. Prywatny teatr - to bez pełnienia misji jest nie to. I nagle tutaj medytując o tej transformacji systemu - przychodzi listonosz, tam gdzie ja mieszkam i mówi: Czy Pan by nie mógł nosić listy tutaj gdzie Pan mieszka, na tym osiedlu? Ja mówię: dlaczego? - No bo nie ma chętnych. No to tu dostałem pierwszy raz sygnał, że coś jest nie tak do cholery...

To był rok 91, ja mówię - tutaj kapitalizm u bram, a tu nie ma chętnych, żeby podnieść z ulicy 700 złotych... On jeszcze mi mówi: Wie Pan, to jest tylko pół etatu i nie ma chętnych do pracy, to tam pod lasem, tam są cztery ulice do obsługi, to jest półtorej godziny czasu. Ja mówię: kurcze, do żony mowię: co się dzieje??? kapitalizm i nie ma chętnych, żeby podnieść te 700 zł... Ja mówię: pójde sprawdzić. Jeśli to jest prawda... no i poszedłem i Naczelnik mówi: - tak, ale Pan?? ja mówię: - tak a dlaczego nie? - No bo Pan ma wyższe wykształcenie, wie Pan, to my mamy pracę w Dyrekcji dla Pana... ja mówię - Nie, ja chciałbym być listonoszem... No i teraz podejrzenie - co ja kombinuję, co to za żart? No i tak - to co mi powiedział - że będzie półtorej godziny, jak poszedłem w rejon, to wróciłem o 21 w nocy... Już tam byli zdenerwowani - co się dzieje? A to tak - z tym rozmowa, co dom to konferencja prasowa - co się dzieje... Jeden w ogóle mnie nie wpuścił - myślał, że z kamerami ukrytymi chodzę... No przecież to horror z drugiej strony... Co się dzieje? Wiem, że dotykam czegoś nowego, dziewiczego, niespotykanego jeszcze, i zacząłem to wszystko porządkować. Myślę: kurcze, tu mi też czaszka trzeszczy, kurcze, dotykam czegoś niesamowitego... A dalej ja rozmawiam dialogiem, nauczonym ze sceny - nie umiem tak: nie ma, won! Tylko grzeczny, ale DIALOG. I widzę, że tutaj treści padają takie, że zacząłem to notować - cholerny świat, że ja takiego dialogu bym przy biurku nie wymyślił... To jest już z życia wzięte, oni po prostu mają takie odzywki, że... no warte notowania - zacząłem notować. Do domu przychodziłem i tak mi narastało, narastało... i tak to urosło - taki scenariusz mi z tego wyszedł "Świat Zenona Pocztyliona"... No, i teraz noszę się z zamiarem ekranizacji tego - no pokazać jak to wygląda na dole, heroizm ludzi, którzy tam za 520 złotych próbują przeżyć, z jaką godnością do tego podchodzą, jak naprawdę chcą być obywatelami prawymi i płacić podatki, z drugiej strony nie żebrać - no to jest naprawdę dylemat tych ludzi godny podziwu, no i godny opisania. I tak sobie myślę, że pokażę to po prostu, nie? Jak już człowiek ma ułożony rejon, jak zdobyło się to totalne zaufanie u adresatów, których się już rozpoznaje, których się pamięta, gdzie się ma poczucie takiej rodziny, że się jest w takiej dużej rodzinie, u siebie...

Jak teraz wyjeżdżałem na dwa dni do Warszawy, to niektórzy autentycznie troskę przejawiali: - To Pan nas opuszcza już na stałe? - Nie, tylko na dwa dni. - Acha, to tylko na dwa dni... To to się robi coś takiego fajnego, że myślę: cholerny świat, tyle lat człowiek pracował na to, żeby to zaufanie odzyskać... Oczywiście walcząc z całym domysłem ludzi z branży, bo branża tak samo miała - no co Ci odbiło, co Ty robisz, o co tutaj chodzi? w ogóle zgłupiał... I tam różne epitety... i to dochodziło do mnie. Ale ja z kolei chciałem być sobą, ja chciałem wrócić do siebie, to był główny mój powód - potem zacząłem rozumieć, że to zwycięstwo nad samym sobą, żeby wyjść z tych garderób, z tych autobusów, z tego kotła, ciagle, ciągle na okrągło to samo... Na spokojnie, że pójdę na te półtorej godziny - jak ja sobie zawsze mówiłem - te dwa pięćdziesiąt dostanę, które mi się należy jak psu zupa, czy się komuś to podoba, czy nie... I dodatkowo jeszcze - ponieważ mamy w naszym kraju tyle świątecznych dni, tyle weekendów długich, więc myślę: Boże, przecież to jest... to można naprawdę spokojnie sobie pracując na tej Poczcie - w wolne dni można dodatkowo coś robić. I stąd wyszła ta promocja Płyty, między innymi, bo zaczęli porządkować, Radio zaczęło porządkować te archiwa... A do tego jeszcze przyszedł kolega i mówi, że jest szansa na lokal w Poznaniu: - wiesz, jakbyś był tam gospodarzem - gospodarzem - nie występować, przyjść, powitać państwa, zaznajomić, spis wygłosić krótki, o i zaprosic na spektakl taki i taki - dzisiaj mamy to, dzisiaj to..., porozmawiać z artystami, którzy będą brać udział w kabarecie - o, taki gospodarz. To ja mówię - Czemu nie? Soboty i niedziele - bardzo proszę po południu (mimo, że soboty są pracujące na Poczcie, ale popołudnie jest całe wolne i niedziela). O i to stanęło, taką wizję próbujemy teraz realizować. Czy ona się sprawdzi, czy nie - no trudno mi powiedzieć... Chęci mamy, żeby coś takiego zrobić. Jedynie co mnie dzisiaj kusi i korci, to jest sprawdzenie siebie w dyscyplinie komicznej - jako komik. Bo dzisiaj - ktoś to powiedział, nie wiem czy to ksiądz, poeta Twardowski - powiedział, napisał, że "Komik zbawi świat". Aż tak dalece nie mierzę, ale wiem, że dzisiaj Komik ma rację. Tak jak kiedyś kabareciarzom w tamtej epoce było bradzo łatwo, bo tamta epoka wymagała kabaretu - tak dzisiaj ta epoka wymaga Komika. Komika, który łapie dystans do tego i przejęty do końca tą naszą rzeczywistością, która już jest tak pobrudzona... a on jest nadal przejęty, że to tak trzeba, że to tak dobrze... No to właśnie to wywoła refleksje takie pożądane, zdrowe refleksje, że ktoś będzie patrzył na niego jak na głupka - co on robi? a on mówi o pewnych wartościach. Na przykład taki tekst komiczny to jest (który śmieszy): - No panie, Pan ma robotę na tej Poczcie? Ja mówię: - To nie jest robota, to jest służba na powierzonych rejonach ku chwale Trzeciej Rzeczpospolitej... - Łeeeee, no nieeee, ty słyszałeś co on powiedział? jak to było? co na rejonach? co, co? (śmiech) To wywraca, taka fraza wywraca i ona śmieszy, bo to jest prawda, bo tak to powinno być... Jeżeli to w ramach naszej Państwowości pod Godłem, bo to jest służba pod Godłem - tak też jest napisane w umowie, że przecież Listonosz miejski to jestPaństwowe Przedsiębiorstwo Użyteczności Publicznej. Se myślę: w nowym, niepodległym Kraju, no to Ojczyźnie trzeba służyć... Ale teraz, wie Pan - będę nosił listy, będę grał na estradzie (komik zbawi świat), będę to robił, będę to... Proszę państwa, co jeszcze zrobić, żeby to ratować, podtrzymać, żeby się ktoś obudził, przebudził, przejrzał i zobaczył, że: cholerny świat, to ja sobie robię problemy, a nie mi robią problemy, to ja nie jestem przebudzony wewnętrznie, to ja nie widzę, to ja jestem tylko płodem chodzącym, a jeszcze się drugi raz nie narodziłem, to ja nie mam odwagi odciąć tej pempowiny psychologicznej, żeby nagle odważyć się wyfrunąć z gniazda - tylko Orły szybują nad granią, że przychodzi czas wylecenia z tego gniazda, ten akt odwagi, że dosyć, no już koniec... Pytanie - kto to ma przecinać tę pempowinę, kto ma uświadamiać, kto to ma wypchnąć z tego gniazda? Ale trudno po pięćdziesięciu latach opieki Państwa - nagle społeczeństwo zostało bez opieki - no to przecież wiadomo, że ma reakcje takie jakie ma: jakim prawem, na ulicę, krzyki, bunty, co? owo? No ale to, co to daje? To nic nie daje, nie ma psychologi, w której by tłumaczyli... Tu jest luka, ja wiem, że tu jest luka taka do działania również terapeutycznego na scenie, o - terapeutycznego, to jest dobre słowo... żeby zacząć tłumaczyć na czym polega ta transformacja systemu, na czym ona polega, że co to jest? Tu musi się ruszyć, tu pod czaszką sie musi ruszyć do cholery, coś, jakaś iskra, przeskok, że to jest zupełnie... dyktatura finansowa, to nie jest dyktatura proletariatu, to jest zupełnie inna dyktatura!

- Gdybym nie zaczął od siebie wychodzić - to znaczy tak: z papierochów, z alkoholizowania się, z ucieczki od rzeczywistości - nazwijmy to krótko. Bo to jest ucieczka. Zawsze mówię, że nikotyna, to jest odejście od rzeczywistości, alkohol to jest odjazd, a narkotyk odlot - ale od rzeczywistości, ucieczka, która prowadzi donikąd. Natomiast ten, który spojrzy prawdzie w oczy - do odważnych świat należy - wygrywa. To jest ta trzecia droga. Wygrywa. I w tym momencie sobie myślę - komicznie to można do tego podejść i można na tę drogę wskoczyć jako komik... Natomiast ta ucieczka donikąd, ona się kończy tragicznie, i to co my w tych wiadomosciach słuchamy, to jest właśnie to, że się ucieka od tej rzeczywistości. Na tą tęsknotę do tamtej epoki można zareagować utworzeniem nowej polskiej partii komunistycznej, bo jej brakuje w Parlamencie, np. we Włoszech jest, w Niemczech jest... moze by tak zareagować, moze by jeszcze raz założyć czerwone krawaty i powiedzieć: Towarzysze, powiedzmy sobie krótko - ten krzyż już trzeba naprawdę zdjąć, przynieście nasz krzyż...

Janusz Deblessem - A czy Pan rozmawia z adresatami z Pana rejonu o tych planach, o tych pomysłach?

Z.L.- No oni są na bieżąco, oni wiedzą, oni wszystko wiedzą (śmiech).

J.D.- Trzymają kciuki?

Z.L.- Tak, trzymają kciuki. Których serdecznie pozdrawiam przy okazji, no oczywiście. Nie wiem, w tej chwili tam jest zastępstwo na rejonie, tam Pan kolega Tomasz pełni służbę, nie wiem jak se radzi, bo to młodzież - młodzież, która stara się być odpowiedzialna, oczywiście stara się, no ale... rzadko się zdarza, żeby odlepiony znaczek łatwo dał się nalepić spowrotem... Zawsze mówiłem i to powtarzam - nosić listy, to każdy głupi potrafi. Ale pełnić służbę, wejść w aurę adresata bezpiecznie, i wyjść z niej bezpiecznie - zostawić adresata w pełnym poczuciu odpowiedzialności i spokoju wewnętrznego, że wszystko jestr dobrze, być dla niego na TAK - to nie jest takie proste...

J.D.- I wśród listonoszy mogą się zdarzyć artyści, tylko jest pytanie, czy Pocztę stać na takich listonoszy?

Z.L.- Jakbyśmy zaczeli budować naszą rzeczywistość, tę III RP od dołu, gdyby podwaliny... tam na dół zeszli ludzie - głównie też politycy którzy są potrzebni ludziom, właśnie ludziom są potrzebni - nie przez media, nie na szklanym ekranie, bo to tam se można gadać, te panele robić do nieskończoności... Jaki idę w rejon to te komentarze... gdyby oni posłuchali te komentarze, to by się przerazili... Ale po prostu - mieć te biura poselskie otwarte, tak jak sklepy - 24 godziny, żeby tam każdy mógł przyjść i tam powiedzieć to i to, to i to... Tutaj trzeba normalnego dialogu, spokoju, takiego ludzkiego spokoju - tak sobie myślę, bo to jest ta trzecia droga, dokładnie, trudna jak cholera, bo to trzeba zacząć właśnie wymagać od siebie, a jak człowiek rozpocznie tę wycieczkę w głąb własnej duszy i tam zacznie tę wielką psychoanalizę i zobaczy siebie w prawdzie a nie w lusterku - to, jak Boga kocham, to zadrży, to zadrży niejeden... I to wtedy trzeba odwagi - do odważnych świat należy... Ta drogę do Prawdy własnej trzeba zacząć od ograniczania siebie... To tak jak ktoś tu z wielkich... o, Goethe pisał w tych refleksjach filozoficznych, że dochodzenie do Prawdy jest przez totalne ograniczanie siebie, że np. to jest moja zachcianka, nie potrzeba, to jest zachcianka a wydaje mi się potrzebą... Bo to łatwo sobie racjonalizować - to jest moja potrzeba, to jest zachcianka zwykła... i z tych zachcianek zrezygnować - zostać tylko przy potrzebach. I wtedy się czuję: acha, no tak - każdemu według potrzeb - no to jest hasło ewangeliczne, oczywiście przejęte przez materialistów... Ale faktycznie - każdemu według potrzeb, a nie według zachcianek... Byt kształtuje świadomość, a nie dobrobyt, do cholery, przecież to są różne rzeczy...

J.D.- Nie wiem czy ktos to wytrzyma - Zenon Laskowik - filozof, zamiast kabareciarza?

Z.L. (śmiech) Miejmy nadzieję.

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38536
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3368 dnia: 04 Października 2011, 10:33:52 »
Ja się chyba do tego przymierzę wieczorem. Ale pod warunkiem, że będę miała siłę się czegoś napić, bo na trzeźwo nie dam rady.
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51954
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3369 dnia: 04 Października 2011, 23:47:56 »
Przeczytalem, jak zawsze lubię tego pana słuchać i czytać. Zastanawiam się tylko, czy tekst nie ma już swoich latek, bo przecież ostatnio Laskowik scenicznie to się udziela sporo, choćby z Malickim?
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 26312
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3370 dnia: 05 Października 2011, 15:02:09 »

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3371 dnia: 05 Października 2011, 15:19:01 »

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51954
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3372 dnia: 05 Października 2011, 16:08:16 »
Czy wiecie już na kogo głosować?
http://wybory.onet.pl/parlamentarne-2011/wyborczy-folklor/,1,4871372,aktualnosc.html
A ja mam alibii, nie ma mnie 9-tego...oraz następne 2 tygodnie.
Chciałem jednocześnie wszystkich zapewnić, że jest to czysty i ekologiczny przypadek.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 26312
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3373 dnia: 05 Października 2011, 18:33:48 »
Jak to "nie ma mnie"? Wyparowujesz? Na Marsa? Wszędzie możesz głosować, nawet w prosektorium, szczególnie nad ranem S:)

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #3374 dnia: 05 Października 2011, 20:22:17 »
Na Marsie też!!!