Dzień a zwłaszcza popołudnie w północnym K. u. K. Krakau były co najmniej dziwne. Rano czekałem na końcowym przystanku tramwaju gdy zagadnęła mnie pani:
- Przepraszam ma pan lepszy wzrok, może pan zobaczyć czy ten tu delikwent żyje czy nie? Pytam bo różnie bywa. Już jednego trupa tu znalazłam. W tych samych krzakach proszę pana.
Faktycznie w chaszczach leży pan. No nic nie ma rady.
- E! Żyje pan?
- O kkkkierrowniku... dwwwa zzzzety nnnnaaa...
- Żyje.
- O to świetnie, dziękuję , do widzenia.
- Zawsze do usług.
Niby nic już nie powinno się zdarzyć, norma dziwnych zdarzeń wyczerpana... Nic bardziej błędnego. Po południu było z kolei tak.
- Ugotowały się już te ziemniaki? - zapytała moja Pani
- No nie bardzo. Twarde są. (chwila konsternacji) Prawdę mówiąc w ogóle się nie gotują.
- No to włącz.
- Włączyłem. Kuchnia nie działa.
- Internetu tez nie ma.
- No tak. Nie ma prądu. (szybki rachunek sumienia i rachunków z Tauronu). Zaraz a czemu ludzie tak stoją na balkonach?
Wyglądało to jakby za chwilę miał koncertować Luciano czy inny Placido. Na teren położonej po sąsiedzku rozdzielni elektrycznej wjeżdżały kolejne samochody policyjne i strażackie. O qrrrteczka. Jak nic terrrroryści!
Nic bardziej błędnego. Trochę wcześniej po osiedlu kolędował delikwent który darł się troche jakby wyzywał jakąś drużynę: IIIIIIIIŁAA KUUUUUUUAAAA!!! I tak w kółko. W Krakowie to częste dlatego nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na krzykacza. A niesłusznie. Szybko się okazało że jest ścisły związek między tymi wydarzeniami. Pan - obcokrajowiec - przelazł do rozdzielni (110 kv, nie w kij dmuchał) a tam nie tylko prąd nie zrobił bzzzzz i nie zakończył jego żywota, ale pan ów rozebrawszy się do naga wylazł na górę na wsporniki z izolatorami. Wobec tego zaszła potrzeba przestawienia Głównej Wajchy Miasta i zrobienia sporego blackoutu. Impas trwał ale w końcu dzielni policjanci [przerwa na reklamę] zadzwonili po UBER Eats. Pracujący tam rodak akrobaty zajechał skuterem na rozdzielnię, zwymyślał go srodze i skłonił do zejścia, po czym intruz został spłaszczony, związany, wsadzony do ambulansu i wywieziony.
Nie mam pretensji. Mi też dokuczyło zamknięcie i zauważyłem pewne objawy szajby u siebie. Ale dlaczego na Teutatesa poszedł dziad jeden na rozdzielnię a nie na opuszczony, położony po sąsiedzku wysoki komin?