Ja się zgłaszam na ochotnika. Może mi genetycznie zostały talenta w tej dziedzinie po dziadku, który przehulał karczmę, co ją babka wniosła w posagu? Nie wiem, jeszcze nie próbowałam sprawdzać...
Ale chociaż przepił karczmę we własnej karczmie?
Co do Stefana, to z roku na rok ma coraz wcześniej depresję noworoczną. Trzeba jednak lojalnie przyznać, że walczy z tym jak może. A to się rozwiódł, a to ożenił, a to kota kupił (odziedziczył), a to ojcowiznę przepił, a to oko wykaszlał, a to fabrykę sprzedał. Czy to nie za dużo na jednego człowieka, zawalonego na dodatek innymi obowiązkami?
A tak na poważnie, to myślę sobie, że dopiero teraz Stefek stanie się obiektem naszych opowieści. A jak nauczy kota odśnieżania...