Mój Tata spędził 40 lat za kółkiem jako pro, ale tez kiedyś zaczynał. Do tej pory z niejaką nostalgią wspomina, jak pierwszy raz przyjechał do Stolycy. Ulice nie wyglądały tak, jak teraz, mniej było samochodów (domów też). Tata ze szczególnym smakiem wspomina moment, jak posuwał sobie spokojnie Jerozolimskimi w stronę Wisły, grzecznie, środkowym pasem. Po czym grzecznie postanowił zmienić pas do skrętu w, bodajże, Kruczą. Grzecznie się nie dało, lokalsi tak wyrolowali rodaka z prowincji, że musiał prosto. W którymś momencie zawrócił, za co dostał stosowny mandat, bo tam nie wolno było.
No, ale od tamtej pory już wiedział, jak jeździć po Warszawie.