Ja tylko tak tu wrzucę, w ramach dobrych wieści, że chociaż chłopakom z Czechomora nieco już tu i ówdzie co nieco przyprószyło, to jednak potrafią dać czadu na koncercie nawet na takim pogranicznym zadupiu jak Cerveny Kostelec
I całe szczęście, bo byli gwoździem programu otwarcia festiwalu folklorystycznego, czyli zahajeni, więc trzeba było najpierw wysłuchać jak zagajali kolejno: prowadząca, główny sponsor, wojewoda, poseł ziemi kosteleckiej, mer miasta, dyrektor festiwalu... Potem jeszcze publiczność zagrzewała lokalna cymbalovka, długo i rzewnie, tak że na głównym koncercie ostali się jedynie najzagorzalsi fani Czechomora (na moje oko w skromnej sile jakichś półtora do dwóch tysięcy). Ta sama cymbalovka została po koncercie użyta do opróżnienia amfiteatru, co uczyniła skuteczniej niż jakiekolwiek służby porządkowe.
Ale poza Czechomorem najlepsza była atmosfera ludowego pikniku. Scena stała u stóp zbocza, na którym pomieszczono drewniane ławki otoczone budkami z jadłem i napitkiem wszelakim (mieli nawet taką fanaberię, jak primator nealko), ludzie siedzieli, łazili,leżeli na kocykach, skakali pod sceną, ogólnie bawili się zacnie do ciemnej nocy. Na szczęście nie zakłóciliśmy snu sąsiadom, bo trudno zakłócić sen wieczny. No co, uważam umieszczenie amfiteatru przy cmentarzu za genialne posunięcie, lokatorzy nie będą raczej smarować skarg na hałas do administracji...