Tymczasem, na naszym gumnie...
Internauci będą mogli wybrać logo promujące nasz ukochany kraj, umiłowany kraj, żeby za granicą publika od razu wiedziała, że ma do czynienia z naszą światłą myślą. Do wyboru są:
Jak to mówił pan Havranek: Ja se ne boim, ja mam rakovinu... Znaczy, mnie to zwisa, mnie i Dufałki tam i tak nie ma, o ile mogę te śmiało nakreślone granice rozpoznać.
Zła wiadomość jest taka, że to kosztowało 200 tysięcy. Euro.
Dobra jest taka, że tym razem nie z publicznych. Jakaś agencja reklamowa chce to jajo wszystkim powsadzać.
Aha, gdyby ktoś pytał, co artysta miał na myśli, to to jest podobno sprężyna. Symbolizująca nasze twórcze napięcie. Czy cóś.
Swoją drogą, co oni ostatnio z tymi zygzakami? Kojarzy ktoś tę markę?
Dla ułatwienia dodam, że przynajmniej Cezarian i Fasiol niedawno niemalże się o ten przybytek otarli...