Yes, yes, yes!
Dziś wieczorem, bajdełej, będziemy opijać tę radosną okazję, że lokalny sklep zaczął sprowadzać Guinnessa. Draught. Z Irlandii (a exportowy bywa z Londynu, tfu!). W puszce z widgetem, znaczy się - kremowa piana będzie
To znaczy ja będę opijać tę radosną wieść, a Grzegorz pewnie wypije z rozpaczy, bo to draństwo kosztuje więcej niż funta za 0,44 litra, ale mnie to i tak nie powstrzyma
A czarna puszka już się poci w lodówce...
PS: zanim Cezarian się ucieszy, że jednak Bruxa pije z puszki, to wyjaśnię: Guinness tylko z puszki, bo do butelek nie dodają widgeta, który robi tę boską pianę. Taką pianę może zrobić tylko pipa, albo można ją zasymulować widgetem, z butelki nijak się nie da. A przy esencjonalności smaku Guinnessa naprawdę żadna puszka mu nie jest w stanie zaszkodzić, choćby była świeżo malowana wewnątrz na olejno. A Guinness bez piany jest jak... jak... jak tęcza bez garnka złota na końcu