Jak ktoś nie chce obcinać kotu i jednocześnie nie mieć ran - wystarczy, żeby był szybszy od kota. Albo miał koty nieszybsze od siebie.
Oczadział?
Widział ty kiedy kota?
(że o kole od roweru nie wspomnę)
Widział. Ale u Ciebie pewno koty zdrowiej karmione. A moje muszą wychylać i zakanszać to, co pan.
Załączam materiał poglądowy dla młodzieży.
Romantyczne i wzruszające są te wspomnienia z dinozauryjskich epok pecetyzmu i cześć Wam! W czasie kiedy Wy wyrąbywaliście zręby pod pierwsze okna, ja jeszcze prowadziłem nieosiadły tryb egzystencji. Włóczyłem się z hordami plemion Szarpidrutów i Membranobijców rockbluesowskich od Bugu po Loarę i Clyde. Pierwszy system, do którego przyłożyłem palce, to WIN98, który zaraz przeżarł moją nieskażoną kulturę elektroniczną, jak chrystianizm Aztecką.
Ale wcześniej grubo, znałem kolegę, który urwał się rodzicom z Katowic, zbałamucił Warszawiankę z córeczką i razem wynajęli chatę góralską pod Zakopanem. Następnie posłali dziecko do szkoły podstawowej w Kościeliskach, czy jakoś, a sami zaczęli uprawiać zboczenie pn. Atari, albo Amiga. Jeszcze zapraszali innych, żeby mogli na to patrzeć. Byłem wśród nich. Tam się wkładało do dziury kasetę magnetofonową, która wydawała chrzęszczące dźwięki. Pół godziny to przygotowanie mogło zająć, zanim na ekranie ukazały się właściwe znaki - ale to była magia. Głośniczek brzęczał, a najwyższym (dla mnie) cymesem był program, który zamieniał klawiaturę w instrument. Można było wygrywać dowolne melodyjki, co zaraz opanowałem - ku uciesze gawiedzi. Howk!