Miałam na studiach nauczyciela od informatyki (ile on się wycierpiał między tymi durnymi humanistami, tylko on wie), który wyznawał pozytywistyczną zasadę pracy od podstaw. Jak nas wpuścił przed komputery, a odbyło się to dopiero po złożeniu krwawej przysięgi, że nigdy, przenigdy format F, zaczęliśmy na DOSie. Jak się przesiedliśmy na Norton Commandera poczuliśmy powiew luksusu. Kiedy wpuszczono nas do Windy (3.1) czuliśmy się jak przesiedleńcy z najbardziej zapadłego kresowego sioła w nowoczesnym poniemieckim gospodarstwie na Ziemiach Odzyskanych. Siok cywilizacyjny. Dla zachowania twarzy ustaliliśmy wersję, że te okienka to dla lamerów są...
A, przypomniałam sobie dwa słowa: Ami Pro. To był edytor, nawet gramatykę umiał poprawiać i sugestie do stylistyki i formy podawał. Nie powiem, podnosiło mi to oceny z prac, a i nauczyłam się co nieco. I gry miał wbudowane! Wyparł go tępy młotek o nazwie Word.Nie zobaczymy już podobnych jemu...