Autor Wątek: Odcinek nr 17, czyli Dziadek Siedemnasty  (Przeczytany 3062 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Baader

  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 3839
  • słoiki dżemu truskawkowego +25/-2
  • Płeć: Mężczyzna
Odcinek nr 17, czyli Dziadek Siedemnasty
« dnia: 19 Listopada 2008, 15:44:48 »
Dziś dwupak - Tom nadesłał je oczywiście oddzielnie ale "nawarstwiły się i spiętrzyły" u mnie.

=============

Maryla: To znowu wy? Miałam mieć chwile spokoju i posprzątać wokół materaca dziadka puste słoiki po dżemie truskawkowym, a tak nie dam rady, bo wózek zatarasował całe przejście.
 
Panna Inga: Wróciliśmy tak szybko, bo dziadek Jacek znowu narozrabiał. Prawdopodobnie pani Buba wywali mnie z pracy albo będę musiała płacić za ten cały bałagan. Myślę, że nawet pieniądze od siostrzeńca, które lada tydzień powinny nadejść nie pokryją wszystkich szkód, które zrobił w sklepie pani ojciec. Naprawdę nie wiem kiedy on spoważnieje i zacznie się zachowywać normalnie.
 
Maryla: Najprawdopodobniej jest to jednak wina panny Ingi, bo ja radziłam aby nie zabierać ojca do seks szopu.
 
Dziadek Jacek: Nie wyobrażasz sobie Marylko ile tam jest rzeczy wartych obejrzenia. Najbardziej podobało mi się wdzianko z czarnej skory nabijane metalowymi ćwiekami, pejcze zaplatane w gustowne warkoczyki oraz kajdanki z prawdziwego, metalizowanego plastiku! Dokładnie takie same widziałem w czasie procesu na rekach Zachariasza Dorożyńskiego, mordercy Igi Korczyńskiej, tancerki z kabaretu Ananas gdzie bylem świadkiem koronnym. To właśnie dzięki moim szczerym zeznaniom ten brutalny morderca został pojmany, osądzony i wypuszczony na wolność
 
Panna Inga: Ma pan rację, ale jak wszyscy słyszeliśmy dziadek Jacek obiecał, że będzie tylko patrzeć z daleka, a ręce będzie trzymać przy sobie aby nie zrobić żadnej szkody.
 
Dziadek Jacek: I co, nie dotrzymałem obietnicy? Ręce trzymałem z tylu, a i tak powstały szkody. Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1905 do Mandżurii przyszedł cyklon " Stokrotka" i tak się złożyło, że przez trzy minuty szalał nad Port Artur. W skali kaprala Jedziniaka zachowywał się jak zalany major sztabu generalnego po wypłacie Woda z nieba lala się strumieniami, a porywisty wiatr szalał z szybkością 60 minut na godzinę powodując ogromne szkody w zaroślach bambusowych gdzie zdmuchnął futro z Pandy Wielkiej będącej maskotka generała Kuropatkina, a co gorsze prostował wszystkie banany na lokalnym bazarze. No mówię wam, coś wspaniałego.
 
Panna Inga: No właśnie: poprostował i dlatego są tak wielkie szkody w sklepie pani Buby. Nie przypuszczałam, że te wszystkie przedmioty wywrą na dziadku aż tak silne wrażenie, że pozrzuca towar z górnych polek nie wstając nawet z wózka inwalidzkiego. całe szczęście, że dziadek Jacek nie wiedział o schowku z niebieskimi pigułkami za kasa.
 
Grzegorz: No tak, widać, że dzięki zapobiegliwości pany Ingi stało się, jak to się mówi: "mniejsze dobro", bo aż strach pomyśleć jak by wyglądał sklep gdyby ojciec połknął kilka takich tabletek. Wygląda na to, że ojciec z własnych pieniędzy będzie musiał pokryć wyrządzone szkody.
 
Dziadek Jacek: Nie żartujcie tak boleśnie bo pęknę ze śmiechu! Jak ja z 650 zlotową emeryturą będę w stanie wyrównać tak znaczne szkody? Tuzin dmuchanych lalek i żyrafa naturalnej wielkości na pewno kosztuje majątek!
 
Panna Inga: Swoją drogą widowisko było bardzo interesujące. Zastanawiam się tylko czy sklep był ubezpieczony na taką okoliczność. Szkoda ze tam nie było dziennikarza z aparatem, bo o dziadku Jacku pisałyby wszystkie poczytne pisma i to na pierwszych stronach.
 
Maryla: Tak właściwie, to ojcu należałaby się w takim wypadku nagroda, bo zrobił pani Bubie niesamowitą reklamę. Na pewno wszyscy emeryci z naszego osiedla będą teraz nagminnie odwiedzać ten sklep, bo fama o tych wyczynach rozniesie się bardzo szybko. Wiele starszych pan nakaże nawet swym mężom i przyjaciołom odwiedzić to intelektualne sanktuarium. Tak na marginesie mówiąc to najprawdopodobniej Grzesiu tez powinieneś pójść tam i to jeszcze dziś wieczorem!
 
Dziadek Jacek: No dobrze, przyznaje się do tego, że spowodowałem w sklepie okropne zamieszanie i może nawet straty materialne. Pójdę nawet dalej i zgadzam się je wyrównać Sam sobie wyznaczam kare i będę kwartalnie spłacał 2 złote pięćdziesiąt groszy celem wyrównania wszystkich wyrządzonych szkód
 
Grzegorz: No ciekawe, jak to sobie ojciec wyobraża spłacanie długu w przyszłości? To zaczyna być bardzo zabawne.
 
Dziadek Jacek: Po prostu wezmę te pieniądze i zaniosę pani Bubie do sklepu.
 
Grzegorz: Ten zgrzybiały starzec po prostu nie wie co mówi. Jakie pieniądze, jakie zaniosę? Właśnie z Albertem i Ślepym Leonem opracowaliśmy calą reformę Konstytucji, Kodeksu Karnego oraz służby zdrowia, a wiec wiem, że to będzie praktycznie niewykonalne.
 
Maryla: Ślepy Leon nic mi nie mówił, że coś tam opracowaliście Wprawdzie wczoraj wróciłeś do domu bardzo późno i rzygałeś do sedesu do piątej nad ranem, ale myślałam, że tylko popiliście zdrowo. Naprawdę, gdy słyszę o jakichś reformach, zawsze kojarzy mi się to z ciepłymi gaciami, które nasza sąsiadka, pani Bożena suszy na balkonie.
 
Panna Inga: Mnie proszę w to nie mieszać Ja jestem porządna, stateczna kobieta i żadna polityka ani suszące się gacie pani Bożenki mnie nie obchodzą
 
Dziadek Jacek: Te markowe trunki źle na ciebie działają. Gdy piłeś wodę brzozową albo denaturat nigdy tak nie cierpiałeś ani nie opowiadałeś Grzesiu takich głupot o jakichś reformach pani Bożeny.
 
Grzegorz: To wszystko z przepracowania, bo ostatnio bardzo intensywnie pracuje. Czy dacie wiarę, że wczoraj sam jeden wymyśliłem 623 poprawki do naszej konstytucji oraz prawa karnego i administracyjnego? Sam jeden odwaliłem kawal dobrej roboty! Naprawdę dziś nie sposób znaleźć nikogo na kim mógłbym polegać i dlatego sam muszę wszystko robić To naprawdę bardzo wyczerpująca praca od samego rana aż do godziny siedemnastej. Siedziałem i pracowałem bardzo długo i ciężko i dlatego potem, po pracy moglem legislacyjny sukces opić z Leonem.
 
Maryla: Widzisz, jak chcesz to umiesz wydajnie pracować i robić coś pożytecznego dla naszego wspólnego dobra. Jesteś prawdziwym mężem opatrznościowym i patriotą zarazem.
 
Panna Inga: Nigdy nie przypuszczałem, że w panu Grzegorzu, w sumie człowieku dość prostym, byłym kierowniku toalety, drzemią takie nieprzeciętne talenty. Musze się przyznać, że mnie osobiście nigdy nie udało się przeczytać całej naszej konstytucji. Ta lektura nudziła mnie już po przeczytaniu pierwszej strony. Powieść "Śmierć w barakowozie" jest bardziej pasjonująca i proponuje państwu ją przeczytać w najbliższej przyszłości
 
Grzegorz: a kto pani mówił, że ja to czytałem? Ja wprowadzałem poprawki!
 
Dziadek Jacek: Jak to? Tak bez czytania i zrozumienia tekstu?
 
Grzegorz: No pewnie!, a co wy myślicie, czy ja wyglądam na głupka? To była ciężka praca podbudowana naukowym matematycznym algorytmem opracowanym przez genialnego Alberta.
 
Maryla: To naprawdę z każdą chwilą staje się bardziej pasjonujące. Naprawdę nie wiedziałam, że w Albercie kryją się aż takie matematyczne i intelektualne zdolności Przekonuje się ostatnio, że to jest naprawdę nieprzeciętny, renesansowy umysł
 
Dziadek Jacek: a żebyście wiedzieli; kapral Jedziniak tez miał renesansowy umysł i obraz tego zawsze będę miał przed oczami. Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1905 gdy rabowaliśmy dom namiestnika mandżurskiego Lian Xunga to kapral dostał w czasie podziału łupów obraz Albrechta Durera pod tytułem "Mandarynka w kąpieli". Nie było łatwo sforsować drzwi tej kasy pancernej i z początku próbowałem użyć saperki. Niestety, kasa była chyba zepsuta bo nie chciała się otworzyć i dlatego musieliśmy użyć wiązki granatów zaczepnych pożyczonych z magazynu naczelnego dowództwa brygady. Pamiętam, że to renesansowe płótno było nieduże i malowane farbami olejnymi. Mnie przy podziale łupów przypadło zbite lustro w złoconej ramie wiszące w pokoju konkubiny namiestnika, bo samej konkubinie, po usłyszeniu wybuchu, udało się na czas uciec przez wybite butem papierowe okno. Ten renesansowy obraz kapral przegrał dwa dni później w "oko" w zamtuzie "Tłusty Szczur".
 
Grzegorz: O, to była naprawdę ciężka praca, ale jak się działa systematycznie i według dokładnych wskazówek, to ze wszystkim można sobie poradzić choć nie przeczę, bardzo mnie boli lewa ręka i wskazujący palec prawej.
 
Panna Inga: Chyba raczej oczy i faldy na mózgu od wytężonej pracy umysłowej
 
Grzegorz: Ależ skąd, jakie faldy? Chyba wiem najlepiej co mnie boli. Wszystko zależy od dobrej organizacji i ergonomii. Prawą ręką otwierałem konstytucje lub kodeks karny na przypadkowej stronie i wskazywałem w sposób losowy, dowolne miejsce palcem. Lewą ręką rzucałem monetę i w zależności od tego co wypadło wstawiałem odpowiednie poprawki. Gdy wypadał orzeł wprowadzałem w dane miejsce słowo "nie", a gdy wypadała reszka wstawiałem słowo "również". Czy to nie genialne? Z całą pewnością mogę stwierdzić, że teraz nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuci mi, że działałem za czyjąś namową lub, że ktoś wywarł na mnie presje za pomocą teczki z IPN-u. Mogę to z czystym sumieniem przysiąc przed każdym sadem czy tez komisją parlamentarna! W ten sposób stałem się najbardziej sprawiedliwym i bezstronnym twórcą prawa w całej historii. Do historii przejdzie to jako Kodeks Poszepszyńskiego i raz na zawsze przyćmi swymi walorami Kodeks Hammurabiego czy tez Konstytucje Stanów Zjednoczonych. Tak właśnie, jako wielki mąż stanu tworze bezkonfliktowo historie Polski. Myślę, że po latach, gdy siądę do spisywania wspomnień z całego mego życia ten epokowy epizod mojej działalności spotka się z należytą oceną historyków i co inteligentniejszych absolwentów klas maturalnych techników gastronomicznych i zasadniczych szkol budowlanych!
 
Maryla: No dobrze, a jak poradzisz sobie z deficytem i brakiem forsy dla urzędników?
 
Grzegorz: Ależ to jest dziecinnie proste. Wystarczy ruszyć głową, a rozwiązanie samo się pojawi.
 
Panna Inga: To ciekawe, bo problem ten spędza sen z głowy wielu ekonomistom.
 
Grzegorz: Może ekonomistom spędza, ale nie mnie, bo ja nie jestem ekonomista tylko zdrowo myślącym kandydatem na prezydenta.
 
Dziadek Jacek: Już wiem! Grzegorz da wszystkim pieniądze i sprawa będzie załatwiona. To genialne posuniecie i stosowane od wieków. Podobno już w starożytnym Rzymie cesarze bojący się o swoje pozycje, dawali obywatelom czyli plebsowi chleb i igrzyska. Tak samo postępował towarzysz Wiesław i inni ogólnie poważani Pierwsi Sekretarze. Nie powiem, poczuje się lepiej dostając co miesiąc parę tysięcy Euro oraz gdy w TV zobaczę 1748 odcinek mojego ulubionego serialu. Przedstawię to rozwiązanie na najbliższym zebraniu mojej partii i napisze sążnisty artykuł w sobotnim wydaniu naszej gazety "Oczywizdość". Pewny jestem, że twoje działania Grzesiu spotkają się ze spontaniczna reakcja wszystkich naszych członków i przypuszczam, że wszyscy na znak szacunku i poparcia dla twej idei staną na baczność i to nawet bez pomocy niebieskich pigułek.
 
Grzegorz: No nie. Czy ojciec naprawdę myśli, że ja jestem zwykłym, prymitywnym populista?Ja nim nie jestem i nigdy nie będę. Zapomnijmy raz na zawsze o rozdawaniu pieniędzy ludziom. To był okres "błędów i wypaczeń" o którym powinniśmy raz na zawsze zapomnieć i wymazać go z naszej historii. To było możliwe, gdy dawało się bezwartościowe złotówki, ale teraz gdy maja one prawdziwa, wymierna wartość byłoby to politycznym samobójstwem
 
Panna Inga: To jak pan, panie Poszepszyński zamierza rozwiązać ten problem?
 
Grzegorz: Sprawa sama się rozwiąże i to bardzo szybko bo proszę pomyśleć kto i co jest największym ciężarem dla naszego społeczeństwa? Młodsi i bardziej prężni wyjechali i niestety nie chcą abym nimi rządził, a wiec ich mamy z głowy. Wszyscy od dawna wiedza, że największe koszty ponosimy na emerytury, na lecznictwo i na rozwój krajowej infrastruktury Nasuwa się wiec logiczny wniosek, że tam trzeba szukać źródła naszych kłopotów finansowych. My będziemy czynnie, a nie biernie walczyć z patologia, a wiec usuniemy jej przyczyny. Pierwszym punktem będzie wyeliminowanie nadmiernej liczby pasożytów społecznych czyli tych co obciążają budżet, a w zamian nic nie dają państwo
 
Dziadek Jacek: To się tak ogólnie mówi, ale co zrobisz konkretnie?
 
 Grzegorz. Wprowadzimy emerytury na poziomie wschodniej Europy, a ceny, oczywiście liczone w Euro, na poziomie zachodniej Europy co spowoduje, że w niezwykle krótkim czasie problem sam się rozwiąże Dla opornych i chorych proponuje tanie, farmakologiczne wyzwolenie z kłopotów życiowych w klinikach profesora Morgenfelera, wysokiej klasy specjalisty z dużym światowym dorobkiem w tej dziedzinie. W naszym Ciemnogrodzie jest to jeszcze mało popularne ale jest tylko kwestia czasu, że ta nowoczesna idea przyjmie się i u nas. Jako zachętę zaproponujemy promocyjne ceny kremacji i papierowe urny których koszt można będzie odpisać od podatku dochodowego. Statystyki podają, że człowiek może wydajnie pracować do około 50-tego roku życia, a wiec proponuje wprowadzenie emerytur pomostowych właśnie od tego wieku w gore. Nazywamy je roboczo pomostowe bo pomogą szybko i bezstresowo przejść od rzeczywistości do wieczności. Pomosty jak wiadomo można robić z byle czego, a wiec są one dużo tańsze niż budowanie wiaduktów i prawdziwych autostrad, a wiec i tu osiągniemy ogromne oszczędności i mamy murowany, a właściwie betonowy sukces, że tak powiem do grobowej deski.
 
Dziadek Jacek: Czyli ogólnie rzecz biorąc planujesz rewolucyjne zmiany prowadzące mnie i pannę Ingę prosto do prosektorium.
 
Grzegorz: a żeby ojciec wiedział, że to właśnie jest rewolucja bo zmieniamy europejski system wartości. Zaczyna obowiązywać najmodniejszy slogan reklamowy: wyzwalamy ludzi od kłopotów! Czerwona Rewolucja była prekursorem zmian i brutalnie wyzwalała całe narody od ludzi myślących. Teraz my w pokojowy sposób realizujemy następny, wyższy etap czyli Czarną Rewolucję, wyzwalając w imię " wyższego dobra" nas samych od nas samych i to własnymi rekami co jest koncepcją niezwykle subtelną i nowatorska. Proszę sobie wyobrazić, że już rok po wprowadzeniu reform do podziało dla reszty ocalałego społeczeństwa będzie ponad 100 % tego co jest obecnie, a wiec ludzie się wzbogacą w sposób zauważalny i niezwykle szybki, a co ważniejsze bez dodatkowego wysiłku. Wszyscy będą żyć jak w raju bo znikną kłopoty i troski. Pojawią się na rynku uwolnione mieszkania, a wiec nie będzie trzeba budować tyle drogich budynków. Służba zdrowia tez będzie miała ogromne korzyści bo nie będzie osób poważnie chorych, a cała reszta żyjących będzie miała więcej pieniędzy, a wiec będzie miała z czego płacić za prywatne lecznictwo! Oczywiście nie sposób wszystkich zadowolić i na pewno spadną obroty "łowców skór", no ale nie przesadzajmy...
 
Panna Inga: Diabelnie zmyślnie to zaplanowane i zorganizowane. Takie działania wykończą najsłabszych, a wzmocnią bezwzględnych.
 
Grzegorz: Ależ oczywiście i to nie będzie żadna czystka etniczna albo społeczne samobójstwo bo ONZ i Konwencja Genewska zabrania takich praktyk. Ja po prostu konsekwentnie realizuje kierunek ogólnie wszystkim znany. Ja, reformator Poszepszyński zostanę szeroko uznanym mężem opatrznościowym, który przywrócił Polsce właściwą range wśród narodów europejskich i środkowo afrykańskich.
 
Dziadek Jacek: Zaraz, zaraz. Czy ja dobrze zrozumiałem? Czy to znaczy, że ja nie dostane więcej emerytury wystarczającej na słoik dżemu truskawkowego?Ja się z tym nie zgadzam. Ja jestem weteranem, bohaterem wojny Mandżurskiej!
 
Grzegorz: Jeśli ktoś się z tym nie zgadza to jego sprawa, bo żyjemy w wolnym, demokratycznym państwie gdzie interesy i wpływy państw sąsiednich się bardzo szanuje i poważa i każdy może sobie myśleć o tym co mu się żywnie podoba. Myślec może, ale paplać za dużo językiem i tak nie ma sensu bo to niezgodne z polityczną poprawnością, a poza tym takiej anarchii i polskiemu nacjonalizmowi należy się przeciwstawić internacjonalistyczną silą i godnością osobista.
 
Panna Inga: Ja się odwołam do niezależnego sadu. Złożę skargę do Strasburga!
 
Grzegorz: Nie ma problemu. Matoł Hari ma czas, a pani, panno Ingo, czasu za wiele nie ma. Prawnicy ewentualnie za 30 lat pozwolą na proces, a wtedy po pierwsze nie będzie komu skarżyć, a po drugie "ze względu na zły stan zdrowia" to możecie mi wtedy skoczyć na warsztat ! Niezawisłe sady to przecież myślący ludzie, dostaną wytyczne i nie pozwolą na szarganie Bohatera, Legendy Narodowej, nie pozwolą skrzywdzić byłego prezydenta, biednego starca który wybrał "mniejsze zło" dla ratowania swego ukochanego narodu!
 
Dziadek Jacek: No cóż Grzesiu, ty naprawdę wysoko mierzysz. Jak dobrze pójdzie to w nowej historii Europy będziesz razem z Mussolinim i marszałkiem Petainem beatyfikowany przez włoskich i francuskich dziennikarzy z Le Monde, El Paris i Le Figaro, a zwłoki twoje na specjalne osobiste życzenie samego Putina, spoczną w Moskwie u stop mumii Lenina! Czyż można lepiej "skończyć"?????
« Ostatnia zmiana: 04 Lutego 2009, 13:03:58 wysłana przez Baader »
Hochsztapler pan jesteś panie starszy! Zwykły hoch... hochsztapler!!!

Online Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51637
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Odcinek nr 17, czyli Dziadek Siedemnasty
« Odpowiedź #1 dnia: 15 Października 2009, 15:45:25 »
Odcinek jest na tyle szokujący pozytywnie, że zadam pytanie, które już dawno chodzi mi po głowie. Co jest z Tomem i dlaczego nie mamy kolejnych odcinków naszej Rodziny Poszepszyńskich jego klawiatury?
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline szczutek

  • Kompanijny kolaborant bez klasy; As szkodnictwa
  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 2281
  • słoiki dżemu truskawkowego +140/-459
  • Nie zrozumiałem pytania
Odp: Odcinek nr 17, czyli Dziadek Siedemnasty
« Odpowiedź #2 dnia: 15 Października 2009, 20:18:12 »
Odcinek jest na tyle szokujący pozytywnie, że zadam pytanie, które już dawno chodzi mi po głowie. Co jest z Tomem i dlaczego nie mamy kolejnych odcinków naszej Rodziny Poszepszyńskich jego klawiatury?

Toma na oczy nie widziałem i na uszy nie słyszałem, toteż nie wypowiadam się. Z kolei moja okołoposzepszyńska twórczość dojrzewa po szufladach i raczej prędko stamtąd nie wyjdzie.
Węgiel to antracyt. Antracyt to ty. Skriabin zjadł karabin, a ciotka ma wszy.