Dzisiaj będzie czarno-humorowo.
Otóż jeden z moich wspólników dwa tygodnie temu jadąc na lotnisko miał wypadek w okolicach Wyszkowa (na szczęście Jeżewo już minął). W nocy wjechał mu w tył samochodu tir. Jakkolwiek samochód wytrzymał, to kolega doznał, wstrząsu kręgosłupa. Uderzenie od tyłu, głowa skacze przód, tył, uraz gotowy. Wspólnik chodzi w usztywniającym kołnierzu. Początkowo kręgosłup bolał go dosyć mocno, miał zawroty i bóle głowy, ogólną senność itd. Od paru dni jest znacznie lepiej, zaś kolega nabrał już takiego optymizmu co do swojego stanu, iż uważa, że za miesiąc, góra dwa będzie w na tyle dobrej formie, że ponownie będzie mógł wziąć udział w takim zderzeniu.
A Stefek idzie w Beskid Niski, przecież tam może gniazdować masa tirów!