Miło choć niełatwo opowiadać osobom niewtajemniczonym o procesowej kuchni sądowej. Nie trzeba być fachowcem, żeby zdawać sobie sprawę, że postępowania sądowe to gąszcz przepisów, odwołań, odnośników i przypisów, z którymi nawet specjaliści mają problemy. Nietrudno więc o potknięcia, ba wiel-błądy procesowe. Tak właśnie było na ostatniej rozprawie, kiedy to zupełnie bezwiednie, nie zważając na takie drobnostki jak suspensywność, dewolutywność, prekluzja, charakterystyka stron postępowania, ich zdolność do występowania w procesie, a przede wszystkim zdolność do czynności procesowych, moja koleżanka, fakt, że substytutka, w tym całym galimatiasie tragicznie się pomyliła i przy liście z zadanymi świadkowi pytaniami postawiła ptaszki zamiast krzyżyki. A sprawa dotyczy przecież parafii i to rzymskokatolickiej, więc krzyżyk do narysowania łatwiejszy. Trudno, trzeba będzie wystąpić o reasumpcję przesłuchania świadka, tylko czy sąd teraz, po wyborach, się zgodzi?