W naszej kancelarii pracuje dziewczyna leworęczna. Zjawisko samo w sobie niby nieszczególne, a jednak. Zaczęło się od opowieści najlepszej koleżanki naszej bohaterki, znanej już na tym forum skrzypaczki. Otóż babcia skrzypaczki na wieść o tym, że nasza bohaterka zaczęła u nas praktyki, nie mogąc ponoć wyjść ze zdziwienia zapytała:
- A co ty tam będziesz robić dziecko?
- Pisać różne rzeczy - Odpowiedziała zapytana.
- Pisać? - Nie mogła uwierzyć babcia – Lewą ręką? I będą ci za to płacić?
Tyle tytułem wprowadzenia, bo od tego czasu leworęczność naszej bohaterki jest, co oczywiste, przedmiotem śmichów i żartów, to znaczy badań i analiz, w czym sama zainteresowana świetnie się znajduje.
A niedawno nasza sekretarka dokupiła trochę sztućców do zakładowej kuchni. Wmówiłem w związku z tym naszej leworęcznej koleżance, że specjalnie dla niej zakupiono dwie leworęczne łyżki. Pobiegła sprawdzić wiadomość do kuchni i wróciła do mnie z pretensjami, że znowu ja wkręciłem. Na szczęście nieporozumienie szybko wyjaśniliśmy - chodziło o widelce.