Dobrze, że to w zasadzie już w nocy było. Jakby tak pizgło w godzinach szczytu...
Przez dobre pół godziny zastanawiałam się, co zrobić, jakby mi okna do domu wepchnęło.
Swoją drogą, wygląda, że epicentrum było circa about mojej chałupy.
Szło od pola, nasza ulica to pierwsze szranki cywilizacji. Na polu nie łamało drzew, bo ich tam nie ma (choć widać połamane gałęzie, niezły rozmach miało), dalej w mieście już straciło impet między blokami.
Że nie przeleciała żadna krowa, to chyba tylko dlatego, że tu wolnowybiegowych nie ma...