No i zaczęło się. W Brazylii zgodnie, ponad podziałami politycznymi, twierdzi się, że papież Franciszek nie przyjechał na pogrzeb Pelego, bo ten był Brazylijczykiem, a nie Maradoną lub chociaż Argentyńczykiem. Dlatego Franciszek wybrał przedstawiciela bliższej mu Bundesligi.
Nawet bardziej umiarkowane koła uważają, że gdyby nie pogrzeb papieża, papież byłby na pogrzebie Pelego.
Wreszcie inni twierdzą, że gdyby Pele był papieżem, papież byłby na jego pogrzebie, a widać, że brazylijski papież futbolu to dla Argentyńczyka antypapież.
Jedno jest pewne, niewątpliwe są związki religii z futbolem i na odwrót.