Szczutek Wieczorny: - Jak to jest być człowiekiem-kozą
Człowiek-koza: Normalnie.
SzW: Ale normalnie to znaczy jak?
Cz-k: Rano wstaje, pale faje, biorę się za chleb...
SzW: A dojenie?
Cz-k: Co dojenie?
SzW: No jak wygląda sprawa z dojeniem?
Cz-k: Jadę do roboty na szóstą i tam mnie doją.
SzW:Niesamowite, i co dalej?
Cz-k: Dalej to wychodze z pracy, czasami walmę browara, czasami dwa, wsiadam na rower i jadę do domu.
SzW:I nie boi się pan?
Cz-k: A czego mam się bać? Łukaszenko (tak nazywamy sklepikarza) ma lodówkę, a piwo nie stoi długo...
SzW: Co pan mówi, nie stoi długo... I co dalej?
Cz-k: A nic, przychodzę do domy, oglądam telewizor bo lubie te kulture, wypije jeszcze dwa, trzy browary i spać, bo do roboty trzeba wstać.
SzW: A gdzie pan pracuje?
Cz-k: W ministerstwie rolnictwa.
SzW: Dziękuję za rozmowę.
Mirosławem Kozą, dyrektorem departamentu ozimin i jarych rozmawiał:
Redaktor Jerzy Traktor