Hmmm, chyba nie zrozumiałem pytania...
To jest kocur. On nie jest od ganiania za myszami. Jak mu podstawisz taki eksponat pod nos, to nie będzie wiedział co zrobić. Kiedyś Inka tak próbowała wychowywać Rudego. Przyniosła mu mysz jeszcze na chodzie i wypuściła prosto w łapy w zasadzie. To biedny chłop nie wiedział co to, czy to obiad, czy to zabawka...
Więc myślę, że gdybyś dostarczył Sajgonowi mysz, to od razu z instrukcją obsługi. Najlepiej osobiście pokazać, jak stewardessa w samolocie.
Co innego ukradziony kawałek szynki albo schabowy ściągnięty z patelni. To instrukcji nie wymaga.