Inne utwory satyryczne > Inne

Fedorowicz wczoraj i dziś

(1/3) > >>

Leon74:
W imieniu Baadera przesyłam list Toma (tego od nowych odcinków RP), zawierający kilka przemyśleń o twórczości Jacka Fedorowicza, oto on:

Witam,

Chciałbym aby twórczość Zembatego zabłysła, ale jestem w tym wypadku
umiarkowanym optymistą. Teraz z trochę innej beczki. Zawsze lubiłem
Fedorowicza i ceniłem przez długie lata jego artystyczne dokonania ale
to jest już zamierzchła historia. Co się z nim stało? Dla mnie to dziś
zupełnie inny człowiek. Czy to możliwe, że podeszły wiek zmienił go aż
tak bardzo?  To co dziś sobą reprezentuje jest w praktyce zaprzeczeniem
całej jego poprzedniej twórczości. Co tu jest grane? Czy Fedorowicz był
sobą 30 lat temu czy jest sobą dziś? Co o tym myślicie?

Czekam z niecierpliwością na następny odcinek Alberta aby odbudować w
sobie zachwianą nieco ostatnimi czasy wiarę w talent i pracowitość
Zembatego.

Pozdrawiam,

Tom

Stefan:
Bravou Yasiu! (znaczy Tomie)
W końcu ktoś odważył się to powiedzieć.
Federowicz (a nawet Fedorowicz) stoczył się w tempie tak błyskawicznym, razem zresztą z Tymem i innymi kolegami.
Dla mnie jego twórczość zamyka rok 1989 definitywnie.
No ale nie ma się mu co dziwić - salon ma swoje (he he) wymagania, a żyć z czegoś trzeba.
Zresztą top samo odnosi się do Tyma, (żeby wspomnieć ostatnią - nam nadzieję - jego produkcję typu Ryś). Promowana ona była w sposób niedostępny nawet  dla Wajdy (a wszsystko za nasze pieniądze)  na i odniosła wiadomy skutek, znaczy znalazła się tam, gdzie jej miejsce (takie niedomówienie).
Wuj Albert - to nie Poszepszyńscy, nie wiem czemu mają służyć te wulgaryzmy (sam od nich co prawda nie stronie) ale...
To tak jakby w każdej scenie była goła baba (i to bez dżemu).
Reasumując - potwierdzam w pełni twe obserwacje.


666:

--- Cytat: Stefan w 30 Grudnia 2007, 15:24:49 ---To tak jakby w każdej scenie była goła baba (i to bez dżemu).

--- Koniec cytatu ---

Bez dżemu może, ale od razu GOŁA?! ;)

Bruxa:
Goła baba zdecydowanie zwiększa poczytność/oglądalność publikacji - więc czemu nie? Mnie tam nie przeszkadza, ale też specjalnie nie ekscytuje. Wiadomo bowiem, że najbardziej ekscytuje to co słabo dostępne, a w przeciwieństwie do szanownych kolegów ja dostęp do gołej baby mam w zasadzie nieograniczony, wystarczy, że znajdę jakieś odbijające Bruxę lustro.  ;D

A propos on topic, dla mnie ekstra klasą w zorbingu (staczanie w stylu dowolnym) jest ostatnio niejaka Czubaszek Maria. Strasznie to bolesne, zwłaszcza jeśli ktoś się na czubaszkowni wychował...
No ale mamy chyba jeszcze paru niestoczonych? Z naocznych obserwacji (znów dom kultury Białołęka) wynika, że Daukszewicz daje radę, zwłaszcza biorąc pod uwagę życiowe perypetie (i dość poważne przeziębienie)... Z tym, że trzeba wziąć poprawkę, że on to się już dawno stoczył, a właściwie zmenelił  :D Żeby nie było, ze tylko chwalę, dodam, że tej przeróbki nohavicowego "Pane Prezidente" to ja mu chyba nie wybaczę...

Cezarian:
Od dawna miałem to odpisać, ale jakoś umknął mi ten wątek. Dlaczego nie podoba się nam twórczość naszych niegdysiejszych uwielbianych twórców? Przyczyn jest wiele i przenikają się nawzajem na różne sposoby. Pierwsza to taka, że jak zaczynaliśmy słuchać 60-tki, to byliśmy nie tylko młodzi, ale i czyści pod względem kabaretowym jak przysłowiowa tablica. Chodzi mi o pewne zjawisko. Od tego czasu minęło 30 lat i tysiące wysłuchanych skeczy i piosenek. Gust już więc nie ten co kiedyś, tzn. teraz jest wyrobiony. Druga sprawa to „nasi” twórcy. Wiemy o nich znacznie więcej. Nie są już dla nas tylko twórcami/odtwórcami kabaretowymi. Widzieliśmy ich w różnych rolach, poznajemy ich poglądy, widzimy zachowania. To także powoduje, że – powiedzmy to wdzięcznie – nabieramy do nich pewnej perspektywy. Zaczyna nam nie odpowiadać co taki twórca robi, co mówi poza kabaretem, z kim się spotyka, z kim pije wódkę itp. itp. Do tego dochodzi kolejny problem, najbliższy poruszonemu przez Toma. Nasi „ulubieńcy” coraz częściej mają problemy z tfurczością. Większe lub mniejsze, ale jest to chyba naturalne.

Oczekujemy od takiego Fedorowicza ciągle nowych rewelacyjnych pomysłów, a tu albo dotychczasowa formuła się wyczerpała, albo nowa nam nie odpowiada, także ze względów, o których mowa powyżej.  Na dodatek w pogoni za tzw. kasą (każdy musi z czegoś żyć, a menadżer i sponsorzy maja  swoje wymagania) trzeba schlebiać tu i ówdzie...

Teraz o Fedorowiczu i innych. Biorąc pod uwagę powyższe uwagi nie do końca się z wami zgadzam. Fedorowicz generalnie robi to samo od 30 lat, raz lepiej, raz gorzej. W ubiegłym roku widziałem go na Mazurskiej nocy kabaretowej w Mrągowie, był zupełnie niezły.

Tym – moim zdaniem bardzo dobry aż do Rysia, na którego rzeczywiście szkoda słwów.

Zembaty w Wuju Albercie – wiadomo, piszemy o tym w innym miejscu. Nadal nie rozumiem, dlaczego postawił na wulgaryzmy.

Daukszewicz – nic nie wiem o jego osobistych problemach, natomiast formę utrzymuje.

Poniedzielski – jest moim zdaniem coraz lepszy. Widziałem go w ubiegłym roku w dwóch programach, w tym jeden z Magdą Umer – po prostu rewelacja.

Czubaszek – osobny temat. Potrafi być bardzo słaba, jak w AZR, a potrafi bardzo dobra, jak niekiedy w Przechowalni.

Krótko mówiąc wszystko płynie, jak powiedział Pan Tarei.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej