Czyli Diuna? Nuuudyyy...
Nie czemu. Jak się zna książkę, to się można całkiem interesująco powkurzać.
- Zaraz, moment, ale to było...
- Czekaj, a to to niby kto ma być?!?!
- Ta, jasne, i co jeszcze...
- A gdzie jest...?
- No dobra, jedna nieznośna doklejona Mary Sue z głowy, ale z tą to się będziemy męczyć do końca, niestety...
- A czemu nic nie ma o...?!?
No zwłaszcza to ostatnie. Rozumiemy, że trzeba było wielopiętrowy tort spłaszczyć do naleśnika, żeby hamerykański nastolatek przełknął, ale trochę szkoda.
Za to ornitoptery, harwestery, filtrfraki, czerwie i pustynia pierwszy sort. Jakby z tego zrobić dokument przyrodniczy z narracją Krystyny Czubówny...