Chief mouser to bardzo tradycyjna funkcja, nie tylko w marynarce czy straży przybrzeżnej.
Pamiętam jak kilkanaście lat temu zadzwonił kumpel i zapytał czy nie chce się przejechać do drukarni (legalnie, jako przedstawiciel zleceniodawcy) i zobaczyć ją od środka. OK. Pojechaliśmy, na miejscu iście londyńska mgła i specyficzny nastrój - kule światła wokół latarni, ciemno dookoła... No nic. Przeszliśmy przez furtkę, potem do recepcji... tam tym bardziej dziwnie. Cisza, szum maszyn gdzieś w tle i żywego ducha. Choć nie do końca: jedynym zywym stworzeniem był ogromny bury kot na fotelu, który oblizał paszczę, ziewnął i zaczął nas obserwować.
- [Kumpel] Nie wiem co jest. Wiedzieli że przyjedziemy bo się umówiłem.
- [Ja] Faktycznie dziwne, chyba musimy załatwić sprawę z kotem.
Na szczęście zjawił się człowiek który poklął na po raz kolejny zepsuty zdalny zamek furtki, pozwolił na pomyzianie kota i wyjaśnił iż w drukarni kot to zwierzę absolutnie podstawowe. Jeśli bowiem mysz nadgryzie ogromną rolkę papieru który w maszynie pędzi z prędkoscią wielu metrów na sekundę, to prawie na pewno papier ów utknie i zanim zadziałą automatyka zatrzymująca sprzęt nastąpi coś w rodzaju efektownej papierowej eksplozji.
Miałem pewne wątpliwości co do talentów a zwłaszcza potrzeb łowczych kota który był ogromny, odkarmiony i z wyglądu nieco rozespany... ale kto wie