Logo
...::Wywiady::...

Strona Główna

Biografia

Twórczość

Teksty

Wywiady

Galeria

Fan Club

Forum

Kontakt

Linki
blood line
POWRÓT

2007-06-11
Zembaty: Marihuana uratuje Polskę


Państwo mogłoby zarabiać na alkoholu, dragach i prostytucji. Zawsze jest lepiej cywilizować niebezpieczne obszary niż nadawać im kuszący smak zakazanego owocu - mówi Maciej Zembaty w rozmowie z Relazem.

Relaz: Gdyby dzisiaj na złość władzy pojawiła się propozycja podpisania listu o legalizację marihuany, podpisałby się Pan?
Maciej Zembaty: Oczywiście. Uważam, że marihuana może uratować Polskę przed popadnięciem w totalny alkoholizm. Choć jestem oszczędny w używkach.

Dzisiaj?
Różne okresy bywały w życiu. Mam taki cudowny charakter, który pozwala bez problemu stykać się z różnymi rzeczami i nie popadać w nałogi. To jest wyjątkowa cecha.

Różne rzeczy, czyli?
Wszystko było w życiu właściwie. Nawet brown, koks... Nigdy nie miałem z tym problemu.

Narkotyki się pojawiały w Pana życiu, bo...
Z narkotykami w końcu lat 60., kiedy zaczęły się w Polsce pojawiać, było zupełnie inaczej. To była bardzo elitarna sprawa. Może kilkuset ludzi w Polsce. Mnie to interesowało, bo otwierało jakieś nowe rejony.

Pomagały w pracy artystycznej?
Otwierały nowe pokłady świadomości. Myślę, że moje życie w sztuce byłoby zupełnie inne, gdyby nie dragi. Myślę, że życie nas wszystkich. Przy tragicznych, strasznych ofiarach, jakie to przyniosło, to także przyniosło wiele fajnych rzeczy. Nie byłoby The Beatles, The Rolling Stones, Pink Floyd, Hendrixa, Joplin - mówię tylko o muzyce. Tzn. dzisiaj by żyli (śmiech), ale nie zaśpiewali by tego, co zaśpiewali. Przecież ludzie, którzy lecieli, byli odkrywani przez innych gitarzystów z pytaniem na ustach o co chodzi? Hendrix pojechał do końca w poszukiwaniach. Ja bym tak nie chciał. Jakkolwiek jestem za legalizacją trawki, to nie jestem za heroiną. To jest już bardzo niebezpieczne.

W pierwszym pytaniu powiedziałem na złość władzy.
Byłoby bardzo dobrze, gdyby w Polsce było podobnie jak w Holandii. Może Unia Europejska w jakiejś dyrektywie by to wprowadziła? (śmiech) Jednak takie rzeczy trzeba robić rozważnie.

Państwo mogłoby na tym zarabiać.
Państwo mogłoby zarabiać na alkoholu, dragach i prostytucji. Czemu nie? Zawsze jest lepiej cywilizować niebezpieczne obszary niż nadawać im kuszący smak zakazanego owocu. Wtedy rosną i ceny, i liczba ofiar. Zupełnie niepotrzebnie. Ale to trudno zrozumieć... Zawsze trzeba poszerzać obszary wolności, a nie je zawężać. Z poszerzania wolności nic złego nie wyniknie, oczywiście, jeżeli się to będzie robić rozsądnie. Krok za krokiem. Człowiek powinien być coraz bardziej wolny i odpowiedzialny.

A jak jest dzisiaj? Poszerzamy demokrację?
Ależ skąd! Moim zdaniem jesteśmy w latach 40. ubiegłego stulecia. Ustawodawstwo Trzeciej Rzeszy jest najbliższe celom niektórych polskich polityków. I nie tylko ze względu na brunatny, obrzydliwy kolor, który gdzieniegdzie się pojawia.

Śpiewał Pan kiedyś piosenkę "Sejm kalek" z tekstem Ciało to funkcjonowało / poświęcało się obradom / ława niemych, ława głuchych / było w Sejmie ław niemało. Zaśpiewałby Pan ją dziś przed którymś z parlamentarzystów?
Bardzo wielu z nich znam osobiście. Dlaczego nie? Ta piosenka w pewien sposób jest nadal aktualna. Są to kaleki inaczej, ale w dalszym ciągu kaleki. Nie wiem, czy ten system partyjno-parlamentarny, to jest coś, co może przynieść coś dobrego. Może wybierać ich poprzez samorządy?

Może od razu króla wprowadzić?
Król też mógłby być. Żeby pilnował konstytucji bardziej niż prezydent (śmiech). Załóżmy, że za miesiąc są wybory. No i nie mam dziś na kogo zagłosować, ponieważ nie odpowiada mi żadna z partii, które są w parlamencie. Oczywiście, pójdę i wybiorę mniejsze zło.

Co by było mniejszym złem?
Najbardziej mi odpowiada liberalne skrzydło PO, ale, niestety, pewnych posunięć Jana Rokity, choć jest bardzo inteligentnym człowiekiem i jednym z ciekawszych polskich polityków, nie rozumiem.

Jakiś czas temu mówił, że płód ludzki to nie jest kawałek mięsa.
Jestem buddystą i uważam, że człowiek zaczyna się miesiąc po narodzinach. Dopiero wtedy, kiedy zaczyna się w niemowlęciu budzić tożsamość. Kiedy już wie, że ja to ja. Dopóki tego nie wie, to trzeba chyba go traktować inaczej niż prawdziwą, ludzką istotę. Są różne etapy. Kretyńskie jest poszukiwanie początków życia. Ale, na Boga, nie jestem za aborcją. Jestem za możliwością aborcji w pewnych sytuacjach, także społecznych.

Wracając do "Sejmu kalek". Sądzi Pan, że dzisiaj parlamentarzyści obraziliby się za ten protest-song? Mają takie poczucie humoru?
Niektórzy pewnie tak, ale nie ma ich zbyt wielu. Teraz chciałbym napisać podobną piosenkę, ale mi się już nie chce.

Śpiewał Pan Polityka, polityka to jest jeden damski chuj/ pierdolony ustrój.
(śmiech) Jestem magistrem od piosenki więziennej i w Polsce prawie nie było takich piosenek o charakterze politycznym. Znalazłem gdzieś złodzieja, Opieczonek się nazywał, który ze strachem rozejrzał się na boki i zaśpiewał mi Marynarka, marynarka / to jest wojsko, to jest strój / pierdolony ustrój. Pamiętam, że w 1981 roku w miasteczku studenckim w Poznaniu, na koncercie było kilkanaście tysięcy ludzi. Wszedłem na scenę sam z gitarą, z nylonowymi strunami, wszyscy nabuzowani... I nagle przyszło mi do głowy, że można by spróbować porymować. I że taki prosty przekaz powinien dotrzeć do publiczności. Zaimprowizowałem kilka tych zwroteczek, a na końcu była ta, którą pan zacytował.

I oberwał Pan za nią?
Oberwałem trochę w życiu za różne piosenki, ale za tę piosenkę nie.

A za które?
Za "Sejm kalek" oberwałem. Za piosenkę o demonstracji pierwszomajowej w Warszawie, gdzie towarzysz Gierek przez pomyłkę zażywa LSD i wszystko mu się zmienia (śmiech). Za "Nebraskę" o papieżu oberwałem od abp. Gocłowskiego.

Nie wierzę papieżowi, bo zbyt surowy jest/ na starość zapomina...
... że człowiek kocha grzech. Podtrzymuję to zdanie. To był fantastyczny facet, mój krajan, ale bardzo surowy i, moim zdaniem, wymagał trochę za dużo. Miał nieco inny stosunek do młodzieży, której potrafił dużo wybaczać, ale generalnie rzecz biorąc, był konserwatystą. Z resztą to nie moja sprawa. Ja na niego patrzę raczej jak na polityka niż na przywódcę religijnego. Wielki przywódca religijny powinien przyznać człowiekowi prawo do upadków i próbować mu pomóc się podnieść.

Przed wejściem do UE chciał się Pan przeprowadzić za granicę. Podobno działka w Nepalu była już zakupiona. Patrząc na to, co się dzieje dziś w Polsce, dalej chce Pan wyemigrować?
Niestety, w Nepalu jest chyba gorzej niż u nas. (śmiech) To był kraj, gdzie wjeżdżało się z Indii i człowiek tam odpoczywał. Jak się popatrzyło tu i ówdzie, to już było widać jak chiński komunizm zaczyna zdobywać pewne pozycje. Teraz jest tam bardzo ostro i nie wiadomo, czy nie będziemy mieli kolejnego państwa komunistycznego i, o ironio, będzie to Nepalska Republika Ludowa.

Chce pan powiedzieć, że w Polsce pan odpoczywa?
Właściwie jestem dzisiaj ze wszystkiego wycofany. Wyjątkami są miejsca, gdzie ludzie chcą, abym zagrał koncert. To zaspakaja w 63. roku życia moją potrzebę kontaktu z publicznością. Dzisiaj wolę kontakt żywy, niż za pomocą mikrofonu czy kamery.

Świadomie się Pan z tego życia publicznego wycofał?
Świadomie. Tzn. taka siekanina kulturalna, która zaczęła być widoczna właściwie wszędzie, zniechęciła mnie. Jeżeli siedzę przed telewizorem, to tylko z pilotem w ręce, aby przełączać reklamy, ale to się też nie udaje zawsze. Chociaż doszedłem prawie do perfekcji. (śmiech)

Ta wszechobecność reklamy jest degradująca?
Bardzo nie lubię mówić źle i dobrze, nie lubię takich rozważań aksjologicznych, bo to, że mnie się coś nie podoba nie znaczy, że innym nie może się podobać. Mogę być wychowany inaczej, mieć inną estetykę, ale nie będę potępiał disco polo tylko dlatego, że mnie się to nie podoba. Mogę z tego pożartować, ale nikomu tego nie zabronię. I nie zabronię nikomu reklamy.

Nie ukrywam, że przyszedłem dzisiaj do Pana, aby troszkę sobie pomarudzić na dzisiejszą Polskę.
Ponarzekać? Ta Polska jest taka, jaką sobie sami wybraliśmy. To my jesteśmy za nią odpowiedzialni. Dopóki nie zmniejszy się o 50% liczba osób, które mają w dupie Polskę, to będą mieli dalej tak jak jest. Przecież gdyby oni poszli na wybory, to można było wyciąć wszystko, ale oni nie. Oni narzekają w domach. Jak jest sondaż opinii publicznej, to oni mówią tak lub nie, prawda?

Lub nie wiem.
Ale to tylko przez telefon.

Pan kiedyś powiedział słowa, które zapamiętałem do dziś, że być Polakiem, to jest kara za bycie złym w poprzednim wcieleniu. Dalej Pan tak uważa?
(śmiech) Polska miała i chyba ma niewątpliwie bardzo trudną karmę, ale nawet najtrudniejszą karmę można przezwyciężyć pod warunkiem, że się tego naprawdę chce. Nawet z najgorszą można coś zrobić. Cóż, było nam przeznaczone 200 lat rozbiorów, Powstanie Warszawskie, i to, co komunizm zrobił. Choć było źle, to przezwyciężyliśmy to.

A wyciąganie kolejnych agentów? Śmieszy Pana czy boli?
To zależy od dnia. Proszę się nie obrazić, ale sądzę, że ludzie w pańskim wieku muszą mieć do tego zupełnie inny stosunek niż moje pokolenie, które przeżyło PRL, które było na widelcu SB. Co z tego, że Maciej Damięcki nie chciał tracić prawa jazdy? Coś tam zrobił, ale w końcu nic takiego złego. Jeżeli już szukać agentów, to tych, którzy postępowali naprawdę źle. Bardziej jestem skłonny rozgrzeszać TW PRL-u niż TW ABW czy CBA, bo teraz jest wolna Polska i teraz nie ma żadnego usprawiedliwienia, żeby donosić, kapować. Wtedy były takie czasy, jakie były - trudne, skomplikowane, ludzie się łamali, ale teraz? Teraz naprawdę, jeżeli przyjdzie do ciebie facet z ABW, to możesz nagrać tę rozmowę i następnego dnia pójść do "Wyborczej" z nagraniem. Zresztą chyba byłem jednym z pierwszych nagrywających. Jak chodziłem do cenzury, to z ukrytym magnetofonem.

Zawsze?
Nie zawsze. Parę razy opublikowałem te stenogramy w prasie podziemnej.

Ma Pan je zachowane do dzisiaj?
Nie. Szczerze mówiąc całe moje archiwum gdzieś tam zamknąłem, nie zaglądam do niego. Nie mam takiej starczej, perwersyjnej przyjemności w babraniu się w przeszłości. Zawsze mnie najbardziej interesuje chwila obecna. Tak jestem ukształtowany.

To by Pan zalecał innym?
Tak, koncentrować się na tym, co tu i teraz. To nie jest moja rada, a naprawdę mądrych ludzi.

To by była dobra pointa tego wywiadu, ale muszę zapytać o jeszcze jedną rzecz przy okazji cytując jeden z refrenów Pana piosenki: Życie jest średnie, ani dobre, ani złe...
... wspinasz się w górę, aby znaleźć się na dnie.

W którym Pan momencie teraz jest?
Och! (długie milczenie) Ta piosenka Dziadka Jacka z "Rodziny Poszepszyńskich" to jest '72 czy '73 rok. Tworząc postać 100-letniego staruszka wyobrażałem sobie także jej światopogląd w konkretnym momencie. To moja ulubiona postać. Wcale nie Maurycy, którego grałem. Z dziadkiem Jackiem coraz bardziej się utożsamiam. (śmiech)

Nie chce Pan mi powiedzieć, czy ten moment kulminacyjny był już w Pana życiu?
Pod jakim względem? Finansowym - na pewno. Popularności - na pewno. Ale w sensie spokoju, harmonii i dystansu, czyli tego, na czym mi naprawdę zależy, myślę, że wciąż pracuję nad sobą.

To jest trudna droga?
Każda droga, którą traktuje się poważnie, jest trudna. Łatwymi drogami, na skróty nie można dojść za daleko.

Rozmawiał: Seweryn Domagała
http://relaz.pl/magazyn.php

POWRÓT

UWAGA UWAGA
radio TOK FM
"Przygody wuja Alberta"
nowe odcinki!
Stryczek
m@il to author