Logo
Start    O rodzinie    Osoby   Lista odcinków   Forum   Kontakt  Zembaty  Tfurczość klubu   Piosenki

 <<< Poprzedni odcinek  Opowiadania Toma  Następny odcinek >>>

Dwudziesty odcinek "Rodziny Poszepszyńskich" autorstwa Toma.

Maryla: Poświeć trochę wyżej, a teraz w prawo.
Dziadek Jacek: Maurycy świeć mi na ręce i na drzwi i nie słuchaj tego co ci mówi Maryla. Tylko nie po oczach, no ile razy mam powtarzać W lewo i troszkę niżej... No właśnie tak. Co ty robisz? Podpaliłeś mi rękaw!
Maryla: Maurycy zgaś dziadka, no co ty tam wyprawiasz.
Maurycy: Przecież gaszę jak kazałaś.
Maryla: W ten sposób to go nigdy najprawdopodobniej nie ugasisz. Możesz użyć beretu Grzegorza. O właśnie tak, a teraz zduś resztę ognia.
Grzegorz: Czy moglibyście zachowywać się ciszej, bo hałasujecie jak na wycieczce w lesie. Jeśli cała wyprawa ma się udać to musicie zachowywać się cicho i przestać kłócić.
Maurycy: Przecież ja nic nie mowię ale jak mam świecić na ręce Dziadka skoro on macha nimi jak wiatrak!
Dziadek Jacek: Macham, bo nie dość, że mi podpaliłeś koszulę to światło zwabiło jakieś latające paskudztwa i ćmy. Jedna mi nawet wpadła do rękawa i mnie łachocze. Zupełnie tak samo jak w niezapomnianym 1905 roku w Mandżurii gdy...
Grzegorz: Jak będziecie się tak zachowywali to wszyscy w zasadzie wpadniemy.
Maurycy: Ja zaraz zrobię porządek z tymi insektami, niech dziadek się chwilę nie rusza bo trudno trafić.
Grzegorz: Marylo podnieś ojca z ziemi, bo Maurycy trafił i to chyba za dokładnie... No co się tak grzebiecie, szybko bo nie ma czasu.
Maryla: Z ojcem to są zawsze same kłopoty., a mówiłam żeby go zostawić najprawdopodobniej w domu. Wygląda na to, że Maurycy trochę przesadził choć intencje miał dobre.
Grzegorz: Wracając jednak do tematu, to o ile pamiętam ten zamek nie jest za solidny, a jak się drzwi popchnie i mocno pociągnie klamkę to zamek puszczą i drzwi się otwierają.
Dziadek Jacek: No tak jest z całą pewnością jak się używa klucza, a ja ten zamek otwieram kawałkiem drutu od wieszaka, a więc to wszystko nie idzie tak szybko. Kiedyś pracowałem ze Szpicbródką i żaden zamek nam się nigdy nie oparł. O właśnie czuję, że zasuwa zaczyna się obracać. Słyszycie, zamek puścił, a teraz będę pchał kolanem.
Maryla: I co nadal zamknięte?
Dziadek Jacek: Zamek puścił ale drzwi ani drgną!
Maurycy: Może dziadek pcha za słabo, może ja popchnę? Ostatecznie jestem silniejszy i mam większą masę.
Dziadek Jacek: No dobrze ale musisz się dobrze zaprzeć, a najlepiej jeśli będziemy pchali razem.
Grzegorz: No jak idzie?
Maurycy: Drzwi nie chcą się otworzyć.
Maryla: To może powinniście je pociągnąć do siebie, a nie pchać.
Dziadek Jacek: Przecież mówiliście, że trzeba popchnąć kolanem.
Maryla: Popchnąć gdy się wychodzi, ale gdy się wchodzi to ciągnąc do siebie.
Dziadek Jacek: To zmienia całkowicie sytuację. Uwaga!!! ciągnę. Hrrrr, hrrr,hrrrrrrrrrrr. Dziadek Jacek: O już otwarte, wchodźcie szybko żeby nas nikt nie nakrył. Ale pewna jesteś Marylo, że tu nie ma żadnego ciecia.
Maryla: A kto by tu zatrudniał dozorcę? Przecież tu nie ma nic co by można było wynieść.
Dziadek Jacek: To się zawsze tylko tak mówi, a potem jest niemiłe zaskoczenie. Praktyka wskazuje, że zawsze coś można gwizdnąć.
Grzegorz: Nie gadajcie tylko idźcie dalej bo zaraz będzie dwunasta, a jak się spóźnimy znowu nic z tego nie będzie.
Maryla: Teraz trzeba przejść przez korytarz, minąć szatnię i odszukać salę numer 13 z naturalnej wielkości portretem szefa. Mówcie co chcecie ale ten Pałac to jednak solidny budynek, a białe, marmurowe krużganki i schody robią naprawdę ogromne wrażenie! Jakie wielkie lustra! Ogrom tego przytłacza każdego zwiedzającego.
Dziadek Jacek: Co tu dużo mówić, prawdziwy socrealizm z lat 50-tych.
Maurycy: Czy ja mogę zostawić w szatni kosę? Nie jest właściwie ciężka ale bardzo nieporęczna bo trzonek jest za długi i muszę bardzo uważać żeby nie ukłuć ojca w plecy.
Maryla: Wy róbcie co chcecie ale ja zostawiam tu tą wydrążoną dynie ze świeczką w środku. Jest nieporęczna i trudno ją trzymać.
Grzegorz: Ja też chyba odłożę worek bo te puste butelki i puszki za głośno grzechoczą w śmiertelnej ciszy panującej wkoło nas.
Maurycy: Przecież to nie butelki są powodem hałasu, a koty które tata tam wrzucił dla większego efektu.
Grzegorz: Prawda, że to był świetny pomysł bo teraz nikt nie odważy się ukraść nam worka z cukierkami jakie wyżebraliśmy od ludzi.
Maryla: Maurycy, a nie zapomnij wziąć numerków z szatni bo potem przy odbiorze mogą być jakieś problemy.
Maurycy: Tak zabrałem wszystkie numerki i cztery pięćdziesiąt które leżały na blacie. Ostatecznie nie fatygujemy szatniarza, a wiec słusznie należy się nam jego wynagrodzenie.
Dziadek Jacek: Baczność ! Nie gadać tyle. W dwuszeregu zbiórka i zapalcie dodatkową świecę. Maryla, trzymaj dystans bo po raz trzeci nadepnęłaś na moją pelerynę wampira. Czy możecie trzymać się troszkę dalej ode mnie, a przynajmniej wtedy gdy schodzimy po schodach? Stopiona stearyna kapie mi za kołnierz i nie mogę się skupić na szukaniu prawidłowej drogi.
Maryla: Tu jest tak ciemno i jakieś dziwne, mgliste sylwetki nas otaczają. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie? Grzegorzu przytul mnie mocniej, ja się boje.
Grzegorz: Zwariowałaś! też znalazłaś miejsce na przytulanie. Trzeba było o tym pomyśleć gdy cię budziłem rano.
Maryla: W domu bolała mnie głowa bo miałam migrenę.
Dziadek Jacek: To siedź teraz cicho i nie gadaj tyle. Idziemy w lewo, a potem w lewo i jeszcze raz w lewo. Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu. O tak, teraz sobie przypominam, to ta sala.
Maryla: No nareszcie, a już myślałam, że zabłądziliśmy.
Grzegorz: Ostrzegam po raz kolejny, że dochodzi dwunasta i musimy się spieszyć.
Dziadek Jacek: Właśnie tu postawimy świeczkę przed tym obrazem. Ciekawe gdzie ja schowałem kadzidło? O mam je, schowało się to znaczy wpadło mi przez dziurę w kieszeni do nogawki. Grzegorzu dawaj zapałki bo trzeba zapalić trzeci ogarek. Widzisz, że z emocji trzęsą ci się ręce i masz problemy z zapaleniem tego papierosa z kadzidłem.
Maurycy: Daj, ja zapale bo wypaliłeś już pół pudelka, a drugą połowę rozsypałeś.
Maryla: To z przejęcia. Najprawdopodobniej właśnie zaczyna się najważniejszy moment naszych halloweenowych obchodów Meneli.
Maurycy: Czego? bo nie bardzo rozumiem.
Grzegorz: Musisz wiedzieć Maurycy, że jest to starosłowiański zwyczaj opisywany jeszcze przez naszego Litewskiego Wieszcza Adamusa Mickiewiczusa. On w swoim utworze nazywał to Dziadami ale ponieważ język się rozwija i zmienia dziś idąc z duchem czasu, nazywamy ten obrządek Lumpami lub Menelami.
Dziadek Jacek: Masz racje Grzesiu, że tak dbasz o stare zwyczaje i przekazujesz swą wiedzę o przeszłości dla młodego pokolenia. "Gdy skorupka za młodu nasiąknie to na starość menelstwem traci" jak mawiał kapral Jedziniak zabierając na wódkę Sebkowi Sewastopolskiemu ostatnie dwa ruble.
Maurycy: No tak, ale to brzmi trochę dwuznacznie, że kultywujemy "Dziady". W dzisiejszych czasach to wyraz archaiczny, który brzmi dwuznacznie. To znaczy co? Popieramy dziadostwo?
Dziadek Jacek: Właściwie to masz racje i dlatego ja osobiście wole używać słowa Menele, które to jest na wskroś nowoczesne i pozbawione złych historycznych skojarzeń.
Grzegorz: Nie gadajcie tyle bo kadzidło gaśnie i przestaje dymić.
Maryla: może to i lepiej bo strasznie śmierdzi., a tak właściwie to co ojciec do niego dołożył?
Dziadek Jacek: Jako Guślarz z solidnym doświadczeniem Mandżurskim, dałem do niego cztery mało używane pety i dwie pokruszone pastylki Prozaku.
Maryla: Czego?
Dziadek Jacek: Mówię chyba wyraźnie! Prozaku, takiego środka dla schizofreników, bo uważam, że on tu będzie jak najbardziej na miejscu.
Grzegorz: Cisza! Tak się drzecie, że nie zauważyliście, że ktoś się tu pojawił i patrzy na was dziwnym wzrokiem.
Maurycy: Sądząc z ciepłego futra i czapki z nausznikami, to chyba cieć.

Chór:
Wszelki duch, jakaś potwora
Widzicie i wy upiora.....
Pierś ma zbroczoną posoka
w jego duszy ran jest wiele
straszne cierpi on katusze
bo wojnę wygrały Katiusze


Dziadek Jacek: Zjawo, zjawo kim jesteś?
Duch: Namiestnikiem tej Priwislanskiej Oblasti.
Dziadek Jacek: O, kurteczka, to jest chyba Nowosilcow, ale całkowicie nie jestem pewien, bo ze stroju, wąsików i uczesania, przypomina mi Zachariasza Dorożyńskiego, zabójce Igi Korczyńskiej, tancerki warszawskiego teatrzyku Ananas.
Maryla: Grzegorzu, zapachniało siarkowodorem czy to ty?

Chór:
Ciemny wąsik, białe lica,
z tyłka dym i błyskawica
błąka się wiecznie po ziemi
ze współpracownikami swemi


Dziadek Jacek: Zaraz, zaraz Maurycy poświeć lepiej. Ja go pamiętam ze zdjęć i nekrologów w gazetach. To nie jest jednak Zachariasz Dorożyński, to premier z lat 50 -tych, to Bolesław Bierut.

Chór:
Tak! to potępieńca głowa
z kart historii do was wola
Nie masz nigdy męki końca
Mawiał Stalin nasz pogromca

Duch: Widzę, że mnie poznajesz. To bardzo dobrze bo obecnie nic się o mnie nie mówi i pisze choć zrobiłem tyle dobrego dla ludu pracującego miast i wsi
Dziadek Jacek: a zgiń, przepadnij, duchu nieczysty! Ciebie tu nie potrzeba. Czego chcesz?
Duch: Sprawiedliwości i równego traktowania wszystkich premierów. Żądam zaprzestania dyskryminacji!
Grzegorz: Opisywaniem systematycznej dyskryminacji premiera, w duchu miłości bliźniego, zajmuje się codziennie Gazeta Więzienna, a dochodzenia dziennikarskie robi Szkło Kontaktowe. Pewny jestem, że w tej dziedzinie nie można już nic nowego zrobić ani wymyslic.
Maryla: Nie kompromituj się przy obcych, Grzegorzu? Protokół dyplomatyczny Meneli wymaga abyś przynajmniej przykląkł przed Namiestnikiem. No szybko, na kolana!
Dziadek Jacek: Grzesiu nie wymiguj się od obowiązków. Zawsze można zrobić więcej i lepiej się wykazać, tym bardziej, że do was mówi były prezydent Rzeczypospolitej pełniący też role premiera PRL. To właśnie on zakładał w powojennej Polsce fundamenty demokracji socjalistycznej, tępiąc kułaków i lokai burżuazji.
Grzegorz: Jeśli działał we władzach zwierzchnich i wzmacniał fundamenty, to z całą pewnością nikt go nie będzie dyskryminował. może spać spokojne bo u nas, po odkreśleniu grubą kreską z całą pewnością, nikt go nawet palcem nie ruszy.
Duch: Spać spokojnie powiadasz nieszczęśniku?, a słyszysz ten upiorny chór?

Chór:
Darmo żebrze darmo płacze
Hej ,sowy wrony, puchacze
Niegdyś panku sługi twoje,
dziś przeklęte zewłoki
Hej, Sowy, Wrony i Kruki,
Szarpcie działacza na sztuki!

Maryla: Ciekawe co to za upiorny zespól ? Glosy mało przyjemne i fałszują okropnie.
Duch: To Beria, Minc i Berman wykonują swoje służbowe czynności.
Maryla: Znęcają się nad tobą, a ty to nazywasz służbowymi czynnościami?
Duch: Dlaczego? Przecież Szef zawsze wykańczał swych pomocników i na tym polegał cały ten diabelski system.

Chór:
Każdy okropne cierpi męczarnie
kiedy Szef władzę zagarnie
Od wschodu aż do zachodu
ucierpi każdy z nędzy i głodu

Duch: No i sami powiedzcie czy w takim towarzystwie można odpocząć po śmierci? Nie jest mi to dane i nigdy nie będzie! Całą wieczność nie zaznam spokoju przez tych intelektualistów z Urzędu. Jedyna pociecha, że co 10 lat zmieniamy się miejscami, a wiec można się będzie odegrać. Za dwa tygodnie to ja będę wyrywał kawałki mięsa z Berii, a za lat 50 z Minca! Szef jest jednak dobry i sprawiedliwy!

Chór:
Tak więc muszę powiedzieć szczerze
sprawiedliwe stwierdzenie Boże
kiedy historia Związek rozwiąże
upiorom zemsta jedynie pomoże.

Duch: My tu gadamy, a wieczność upływa. Musze już kończyć bo w noc Halloweenową szef dal mi przepustke na "Menele" tylko na pięć minut. Powtarzam jeszcze raz! Wykopcie premiera i zbadajcie go! Zbadajcie dokładnie tym bardziej, że był precedens. Zegnajcie i do niezobaczenia na tym i tamtym świecie!

Chór:
choć zal karmić żarłoczne ptaki
lecz niestety wyrok taki

Grzegorz: Ja się nie zgadzam na żadne wyroki. Rozumiem, że większość naszych posłów dziwnie się wypowiada i zachowuje w sejmie ale to nie powód do wydawania wyroków, wykopywania i przymusowych badan lekarskich. Ostatecznie żyjemy w demokratycznym kraju i nikt nic nikomu u nas narzucać nie może. Gazeta Więzienna i autorytety moralne nie widzą w takich zachowaniach nic nagannego, to o co ma pretensje Duch i dlaczego nawołuje do użycia siły i anarchii?
Maryla: Najprawdopodobniej ja też już nic z tego nie rozumiem.
Dziadek Jacek: Ach wy głąby kapuściane, gdybyście znali trochę historie to byście wiedzieli o co tu chodzi.
Maurycy: Jemu nie chodziło o ciebie tato. On wyraźnie żądał aby jego wykopano i zbadano, a nie premiera! Wszyscyśmy to słyszeli wyraźnie.
Dziadek Jacek: No właśnie. On ma pretensje, że Władka wykopano i badano, a Bolka nie?
Maryla: Nie wiedziałam, że Bolek jest chory, bo bym mu posłała kwiaty.
Dziadek Jacek: Jak się słucha trochę dłużej tego co mówicie, to można zwątpić. Czy wy naprawdę nie rozumiecie co się do was mówi?
Maurycy: A tak miedzy nami mówiąc to ja też nie bardzo rozumiem dlaczego Duch ma tak dziwne zadania?
Dziadek Jacek: Właściwie rzecz biorąc to chodzi o drobiazg. Bolek jak to komentowała Radiostacja Erewan w wierszyku krążącym po Polsce: "Pojechał w futerku wrócił w kuferku".
Grzegorz: Nic o tym nie słyszałem., a gdzie to się stało?
Dziadek Jacek: W Moskwie w czasie kurtuazyjnej wizyty towarzyskiej u Słoneczka.
Maryla: Naszego?
Dziadek Jacek: Co ty za bzdury pleciesz? To było ponad pół wieku temu!
Maurycy: Ciekawe co mu tak zaszkodziło, dioksyny czy może Polon 210.
Maryla: Maurycy, chodziłeś do szkoły chemicznej i nie nauczyli cie tam ani chemii ani logicznego myślenia. Gdyby to był izotop Polonu to w ciemności, Duch by świecił własnym, solidnym światłem, a sam przecież widziałeś, że ledwo co go było widać!
Grzegorz: O nie! Nie ze mną takie numery, mnie w to nie mieszajcie i nie pozwolę popsuć braterskich stosunków jakimiś badaniami lekarskimi. Wasze niedoczekanie, nie będę wychodził przed orkiestrę i nadstawiał karku za jakiegoś tam Ducha! Kategorycznie oświadczam, że nie zgadzam się na polityczną prowokację, a po drugie materializm marksistowski i liberalizm współczesny wykluczają życie pozagrobowe i wszelkie kontakty z zaświatami.
Maurycy: A premiera na uchodźstwie można było badać i zakłócać jego spokój? Czy to było w porządku?
Grzegorz: Najprawdopodobniej tak, ale to zrozumiale, bo on stał po niewłaściwej stronie barykady!
Maryla: Czy wy sobie wyobrażacie jaka afera może powstać w Brukseli, gdyby lekarze gruntownie przebadali Bolka?
Dziadek Jacek: Ale wy jesteście dziecinni! Czy ktoś całkowicie przemoczony może być bardziej lub mniej mokry?
Maurycy: Najprawdopodobniej macie racje. On sam siebie zniszczył swoimi działaniami. Jemu już nikt i nic nie pomoże, nawet lekarz.


 <<< Poprzedni odcinek  Opowiadania Toma  Następny odcinek >>>