Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Kategoria ogólna => Dyskusja ogólna => Wątek zaczęty przez: Chlebusia w 27 Czerwca 2014, 16:34:36
-
ŁU-ŁU! Rok szkolny za pasem i można rozpocząć byczenie się i zażeranie dżemem! %01%
Jakie macie plany na wakacje? Ktoś może wybiera się do Mandżurii? S:)
Ja to głównie będę na rehabilitację jeździć, a Dżemuś...mam prawo tego nie ujawniać.
Ale na forum wpadnę czasem, oczywiście 0:)
Także w imieniu własnym, a także Dżemusiowym, życzę wam wszystkim szczęśliwych wakacji!!! ;)
-
Dziękujemy, miłej i (bez)bolesnej rehabilitacji, bo pamiętaj, że jak to mówią Amerykanie "no pain no game".
Wakacje? Pewnie dopiero we wrześniu lub październiku. Jak się wykrystalizuje, to nie omieszkam opowiedzieć.
Stefek wyrusza na urlop i jeszcze się z tego cieszy! Zawsze się cieszył, jak wracał... co to się porobiło?
-
Z serca dziękuję, chociaż moje zaczną się we wtorek wieczorem, jak wrócę z Ostatniej Wiecze... wróć, z ostatniej rady. A tam cuda, panie, cuda... Wszystkie sprawozdania (a to Ciało liczy ponad sto głów, nie wspominając o innych Organach), podsumowania, ewaluacje... Jeżu kolczasty, dobrze, że ja już nie protokołuję ::)
Rok szkolny za pasem
Chwalić Bora Zielonego nie. Jeszcze dwa miesiące.
-
Dziękujemy, miłej i (bez)bolesnej rehabilitacji, bo pamiętaj, że jak to mówią Amerykanie "no pain no game".
Wakacje? Pewnie dopiero we wrześniu październiku. Jak się wykrystalizuje, to nie omieszkam opowiedzieć.
Stefek wyrusza na urlop i jeszcze się z tego cieszy! zawsze się cieszył, jak wracał... co to się porobiło?
Że no pain no game, to ja się przekonałam już od dawna. A Stefkowi widać raz się urlop udał! Tylko się cieszyć.
-
Żeby jeszcze z tego pain oprócz game był jakiś gain...
Rehabilitacja to faktycznie nie jest sport dla słabych ludzi, oj nie.
-
A ja ten sport uprawiam od maleńkości...od tak dawna, że już nawet nie pamiętam.
I dzisiaj też trenowałam...chwili spokoju. Ale mózgowe porażenie to też nie jest kromka z dżemem do lizania.
-
Także w imieniu własnym, a także Dżemusiowym, życzę wam wszystkim szczęśliwych wakacji!!! ;)
Nie ma czegoś takiego jak wakacje.
-
Także w imieniu własnym, a także Dżemusiowym, życzę wam wszystkim szczęśliwych wakacji!!! ;)
Nie ma czegoś takiego jak wakacje.
You talking to me?!?
-
Także w imieniu własnym, a także Dżemusiowym, życzę wam wszystkim szczęśliwych wakacji!!! ;)
Nie ma czegoś takiego jak wakacje.
You talking to me?!?
Albo talking to moja Marylka?
-
Mi rehabilitacja pomogła i to parę razy, więc... bądźmy dobrej myśli.
Stefek ma rację. Kropka.
-
Stefek ma rację. Kropka.
Ludzie, tu się musiało coś stać. MILICJAAA!!!
-
Stefek ma rację. Kropka.
Ludzie, tu się musiało coś stać. MILICJAAA!!!
Racja! To znaczy, chciałem napisać: Stefek ma kropkę. Racja.
-
hahaha Kropkę... hahaha ...Ja pierdzielę...
Nie no, sorry za takie skojarzenia, ale... S:)
A skąd taki wniosek, panu Stefanu?
-
Ciekawe, czy w tym roku też będą wakacje? A tu piekna Polska czeka:
-
Ja tu widzę tylko okna pociągu przejeżdżającego przez Kujawy(?)
Nie, nie będzie!
Będą: krew, pot i łzy! (i to niekoniecznie w takiej kolejności)
-
Kujawy? Po czym poznałeś?
Okolice Gietrzwałdu...
-
Kujawy? Po czym poznałeś?
Okolice Gietrzwałdu...
Po oleju kujawskim?
-
Ja mam wakacje. Wy możecie mieć urlop.
-
A ja?
A z ciebie Stefek, to straszny pesymista. Co, leków nie wziąłeś?
Trzeba być dobrej myśli najprawdopodobniej. Bo inaczej się nie da.
-
A ja?
A z ciebie Stefek, to straszny pesymista. Co, leków nie wziąłeś?
Trzeba być dobrej myśli najprawdopodobniej. Bo inaczej się nie da.
Zaraz, zaraz, skąd te wnioski? A co, jeżeli Stefek to wszystko pisze jako "straszny" optymista?
-
albo starszy pesymista...
-
albo starszy pesymista...
Zaraz tam starszy. Hitler, Stalin Mao, wszyscy w jego wieku jeszcze żyli i czuli się młodo. A o Mozarcie szkoda w sumie gadać, bo co on w zasadzie osiągnął poza matematycznym przełożeniem trajektorii lotu trzmiela ma pięciolinię?
-
Ale Mozart tak się tego wstydził, że użył pseudonimu Rymski-Korsakow... ;D
-
Lubię Mozarta, aczkolwiek Beethoven również palce lizać :)
I miał bardzo fajne przeznaczenie.
Tak, tak, moi kochani - przeznaczenie to jest bardzo fajna rzecz i nie można z nim walczyć. Jeno trzeba z nim żyć w zgodzie, żebyśmy nie musieli się zbytnio szarpać, jak nas zapakują do trumny. @!
Tak mi powiedział jeden filozof przynajmniej.
-
A propos przeznaczenia, to wyniki Twoich egzaminów ogłoszono? A nie, Twoje w czerwcu?
Tak, wiem S:)
-
Wyniki moich ogłoszono. I z jednej strony się cieszę, bo w większości są powyżej 80%, sporo setek też widziałam, ale i tak wiem, że na Radzie usłyszę, że to dlatego, że pierwsze koty za płoty i łatwe dali.
-
To żeby nie przewróciło Ci się w głowie i żebyś nie myślała, że to Twoja zasługa!
-
No bo skąd! Co odpowiedzialność przysługuje mi wyłącznie z wyniki kiepskie. Dobre przychodzą same z siebie :D
-
A propos przeznaczenia, to wyniki Twoich egzaminów ogłoszono? A nie, Twoje w czerwcu?
Tak, wiem S:)
A ogłoszono, ogłoszono ;)
I się pochwalę, że z historii miałam 81 procent...
A z anglika siedemdziesiąt parę.
Palce lizać! S:)
-
I po co było to czarnowidztwo? Rozdzieranie nieletnich szat? Wiedziałem, że wyłącznie dzięki Rodzinie, z ogromnym udziałem pedagogicznym Meli, egzamin okaże się sukcesem. ,^,
-
I po co było to czarnowidztwo? Rozdzieranie nieletnich szat?
Coś mnie ominęło po 23-ciej?
-
Coś mnie ominęło po 23-ciej?
Tak, zboczony wilkołak Cezary z siekierą >;D >;D
-
Wilkołak Cezary to brzmi bardzo sympatycznie. I nie z siekierą, tylko z X-25!
-
*udaje się do wujka gugla z zapytaniem, co znaczy X-25*
Aa, czyli w szczegóły wchodzimy?
Firmowy sprzęt! No brawo, brawo. A ostrzysz regularnie?
-
Firmowy sprzęt! No brawo, brawo. A ostrzysz regularnie?
>idesobie<
Z tym niby bywa różnie, ale żadne drewno, a nawet drzewo jeszcze się nie skarżyło.
-
Cieszy mnie to ;D
I'm a lumberjack and I'm OK...
Dobra, już nic nie mówię >:D
-
Proszę, proszę, kto wrócił z wakacyjnego wyrębu w Kanadzie? Jak było?
-
Wyrąbiście! S:)
Tylko te cholerne bobry...
-
Wyrąbiście! S:)
Tylko te cholerne bobry...
I Racoony. Nie ma groźniejszych zwierząt, jak są rozwścieczone brakiem wody do umycia rąk.
-
Lub głowy ;)
Faktycznie, wtedy to nawet Persen im nie pomoże.
Tylko odstrzelić ;D
-
Tylko odstrzelić ;D
A i to nie zawsze pomaga na rozwścieczonego szopa.
Swego czasu tłumaczyłem pewnemu ogromnie zdziwionemu (bezkrwawemu) kenijskiemu tropicielowi zwierząt, że taki zdenerwowany racoon jest o wiele groźniejszy od głodnego lwa, ba nawet od dzikiego bawołu. Nie wierzył, kręcił głową, cmokał i nie mógł się nadziwić, bo on takiego zwierzaka nigdy nie widział. To ja mu tłumaczę, że powinien się cieszyć, bo po spotkaniu z racoonem, nawet jeśli by je teoretycznie przeżył, to już nigdy nie będzie taki sam i wątpliwe jest, czy rodzina szybko rozpozna ten kłębek nerwów, którym się stanie.
Nie wierzył do końca, choć po tygodniu powtarzania, żeby unikał takiego zwierzaka jak ognia, chyba zaczął dostawać pierwszych tików nerwowych. Wtedy chyba zrozumiał powagę zagadnienia.
-
A, widzisz. Bo rozwścieczone bobry może uspokajać tylko Pampalini!
No ewentualnie jeszcze Monty Python.
-
Zgoda, ale ja nie o bobrach.
-
A i to nie zawsze pomaga na rozwścieczonego szopa.
Zwłaszcza jeśli to sex szop.
Tak, tak, dobranoc.
-
Zgoda, ale ja nie o bobrach.
Racoonów to też się tyczy. Zdezorientowany Racoon nie jest groźny.
Chyba że pokaże mu się kawałek podwawelskiej, wtedy momentalnie się orientuje ;DA i to nie zawsze pomaga na rozwścieczonego szopa.
Zwłaszcza jeśli to sex szop.
Tak, tak, dobranoc.
Sex szop? Nie znam, jakiś nowy gatunek?
I jeżeli już, to DOKTOR Dobranoc, trochę szacunku dla czołowych głów nauki polskiej!
Zwłaszcza jeśli odkrywają nowe szopy.
-
Oglądałem kiedyś, jak zdezorientować kota, ale szopa?
A może tak...
Chyba najłatwiej zdezorientować szopa w szopie, albo w chlewku? Bierzemy otóż takiego szopa i pokazujemy mu grabie. Jeżeli szop jest rozgarnięty, to sam wszystko rozumie i od razu wpada w stan zdezorganizowanej dezorientacji. Jeżeli jednak, cwaniaczek, udaje zorientowanego w ekonomii Greka, wówczas tłumaczymy mu, jak działają grabie, gdy na nie nastąpi. Jeżeli nadal opiera się przed tym co nieuchronne, wówczas pokazujemy mu jak nieświadomie wchodzi na grabie. Kilkakrotnie. Zdezorientowanemu szopowi pozwalamy wyjść z szopy i umyć ręce jego ulubionymi już grabiami.
-
Kiedyś, gdy oglądałem "Zwierzyniec", to wszystko jakoś było prostsze...
-
Kiedyś, gdy oglądałem "Zwierzyniec", to wszystko jakoś było prostsze...
Może trudniej wówczas było o grabie?
-
Myślałam, że szopa to najłatwiej zdezorientować pralką. Automatyczną. Bo przy niej szop pracz traci rację bytu.
I jeżeli już, to DOKTOR Dobranoc, trochę szacunku dla czołowych głów nauki polskiej!
Zwłaszcza jeśli odkrywają nowe szopy.
Doktor kto?
I gdzie on tę szopę wynalazł? U sąsiada w ogródku?
Sex szop? Nie znam, jakiś nowy gatunek?
Oj, tam, nowy. A Panna Inga to u kogo pracowała?
-
Myślałam, że szopa to najłatwiej zdezorientować pralką. Automatyczną. Bo przy niej szop pracz traci rację bytu.
Zgoda, ale do tego trzeba mieć prund. A ten nie zawsze jest dostępny w pionierskich lub harcerskich warunkach. A grabie (grąbie, jak mawiał nieodżałowanej pamięci inspektor Clouseou) działają w każdej sytuacji, a już najlepiej po ciemku.
-
Chyba najłatwiej zdezorientować szopa w szopie, albo w chlewku?
Szopa w szopie? Ale żeś wymyślił! A jeżeli taki szop dajmy na to urodził się w szopie, a te grabie były jego ulubioną zabawką, to co? To on zdezorientuje nas!
W chlewku już prędzej, zwłaszcza jeśli taki szop nigdy świni nie widział...ale może się spłoszyć i nawiać, a wtedy to nikt go nie opanuje i może dojść do katastrofy.Myślałam, że szopa to najłatwiej zdezorientować pralką. Automatyczną. Bo przy niej szop pracz traci rację bytu.
Sex szop? Nie znam, jakiś nowy gatunek?
Oj, tam, nowy. A Panna Inga to u kogo pracowała?
>Qe?< Chcesz mi powiedzieć, że szopy opanowały rynek pracy?! O My God! Już niedługo zaczną nosić szpilki i robić proszek do pieczenia, rozumiecie?! PROSZEK DO PIECZENIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A potem założą własną partię, wygrają wybory i wypędzą nas, ludzi, do jakiejś szopy za to, że przed laty odebraliśmy im prawo do wolności! Ale mnie już przy tym nie będzie, gdyż zginę śmiercią bohatera, usiłując ochronić was przed nastąpieniem na grabie! Takie będą skutki Szopiej Rebeli!!!!
-
Szopy nie zagonią nas do szopy, przynajmniej dopóki to mu trzymamy grabie.
-
Szykuje sie filmowy hit na wakacje: "Powrót na planetę szopów" ;D
-
Szykuje sie filmowy hit na wakacje: "Powrót na planetę szopów" ;D
W roli głównej Artur "dwie szopy" Jackson.
Mniej więcej od 3.10, choć wcześniej też palce lizać.
-
Wk<ev> mnie tytuł tego wątku.
Za każdym razem.
-
Oj tam, oj tam, zawsze można na starość, znaczy dojrzałość, zostać uczniem. Uczniem, bo posada nauczyciela jest już zajęta przez Melę.
-
Uniwersytet Trzeciego Wieku?
Oni mają permanentne wakacje :D
-
Szykuje sie filmowy hit na wakacje: "Powrót na planetę szopów" ;D
W roli głównej Artur "dwie szopy" Jackson.
Mniej więcej od 3.10, choć wcześniej też palce lizać.
No niezupełnie o to mi chodziło ;)
-
Szykuje sie filmowy hit na wakacje: "Powrót na planetę szopów" ;D
Widzicie? WIDZICIE?! Najpierw opanowały sklepy, teraz kinematografię! Już niedługo dojdą do tego, że żeby trzymać grabie wystarczy mieć kciuk przeciwstawny i się skończy! Szopia rebelia nadchodzi! &/
-
Szykuje sie filmowy hit na wakacje: "Powrót na planetę szopów" ;D
Nie chcę was martwić, ale...
(http://reckstarcomic.com/wp-content/uploads/2014/08/guardians-of-the-galaxy-poster-rocket-419x600.jpg)
-
>Qe?< !#! 0>[
-
A to nie wszystko!
Straż miejska w Rewalu znalazła na plaży śpiącą samicę borsuka, a wokół niej... siedem pustych butelek po piwie, które wcześniej wypiła. Borsuczyca została przetransportowana do ośrodka dla dzikich zwierząt i powoli dochodzi do siebie po wakacyjnej libacji.
Borsuczyca "okradła wczasowiczów z siedmiu piw Desperados i na plaży w Rewalu wszystkie wypiła" - podaje Fundacja na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja", do której trafiło pijane zwierzę. O nietypowym znalezisku poinformowała fundację straż miejska.
Wandzia, bo tak dostała na imię, zdołała zębami zdjąć kapsle od butelek.
W krzakach nieopodal znaleziono jeszcze dwie butelki piwa, które Wandzia mogła zgubić po drodze. Tych już nie wypiła, bo po siedmiu butelkach zasnęła.
Jej opiekunowie z Dzikiej Ostoi podają, że - choć minęły już dwa dni - borsuczyca jest nadal pod lekkim "wpływem". Na szczęście zaczyna już samodzielnie jeść, choć jeszcze na leżąco. Zwierze jest pod stałą opieką weterynarza.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18449127,borsuczyca-wypila-siedem-piw-i-zasnela-pijana-na-plazy-okradla.html
%01%
-
Po pierwsze, nie wierzę, żeby pierwszy z brzegu borsuk wypił 2 piwa i miał jeszcze siłę otworzyć kolejne. Po drugie, jestem przekonany, że otwierała nie zębami, a butelka o butelkę.
-
To nie był pierwszy z brzegu, to był(a) bardzo zdesperowany borsuk!
-
1. DEsperados to nie piwo.
2. Nie ma 2.
-
1. DEsperados to nie piwo.
Zgoda, ale czy taki, nawet nieprzeciętny borsuk może wiedzieć? A poza tym kilka promili to niepiwo jednak ma.
-
Na szczęście zaczyna już samodzielnie jeść, choć jeszcze na leżąco.
Oj tak tak... pamiętam pewne Juwenalia... a nieważne zresztą...
-
A też byłeś pod stałą opieką weterynarza?
-
A też byłeś pod stałą opieką weterynarza?
Pewnie poznał wówczas taką jedną borsuczycę, która samodzielnie jadła mu z ręki?
-
A też byłeś pod stałą opieką weterynarza?
Ba. Żeby. Trzymałem pozycję horyzontalną bo tak czułem że gwałtowniejsze ruchy nie mówiąc o pionizacji mogą się skończyć przyzywaniem wodnika Szuwarka przy małży w łazience... Nasza Alma Mater pomagała zdobywać naprawdę wszechstronną wiedzę.
-
Tak, alkohol to zguba, ale my lubimy się gubić.
-
Lepiej się zgubić, szczególnie w stolicy, niż coś zgubić. Chyba że orła cień...
-
Warszawa da się lubić, Warszawa da się lubić
Tutaj szczęście można znaleźć, tutaj portfel można zgubić...
Wiecie, czemu Wieszcz na pomniku na Krakoskiem trzyma rękę na piersi?
Portfela pilnuje...
-
Czyżbyś zgubiła portfel?
-
No nie, ja raczej zgodnie z oryginałem ::) Ale to już dawno i skargi wnosić nie będę.
-
No nie, ja raczej zgodnie z oryginałem ::) Ale to już dawno i skargi wnosić nie będę.
Bo i pewnie się przedawniło. Podobno w Harrodsie można wymieniać, ale też stosunkowo szybko.
-
Ta, to wyjątkowo wrażliwy towar jest ;)
-
A psuje się od głowy?
-
Coś w tym jest...
-
To nam zeszło na tematy wakacyjne. A taki na przykład pedadog napisał w sprawie emisji "zaginionego" odcinaka RP i to bynajmniej bez powodzenia, a przynajmniej bez odzewu.
-
Czyli coś się dzieje!
-
Czyli coś się dzieje!
Właśnie nie, bo wiemy, że jest taki odcinek, który na pewno istnieje, a którego nie mamy. A tu zanosi się na to, że taaaka okazja do jego emisji przejdzie tak zwanym mimo.
-
Chodem?
-
Chodem?
Raczej tak, przecież nie "środem"?
-
Pewnie tak, przecież mimośród zeżarł Edno?
I to ostatni na świecie :-\
-
Pewnie tak, przecież mimośród zeżarł Edno?
I to ostatni na świecie :-\
Ejże, jak uczą nas Fachowcy, jeszcze coś zostało.
-
Jacy fachowcy?
Pojutrze początek roku szkolnego - już się boję.
-
Weź nie dżaźnij...
Jacy Fachowcy? Pewnie ci, co uprawiali Dialogi na Cztery Nogi?
-
A jeden z nich to nawet - na swoje nieszczęście - docent.
-
Oj, tak, docenci są niebezpieczni...
A magistrzy to już w ogóle - Boże uchowaj!
-
A jeden z nich to nawet - na swoje nieszczęście - docent.
Ochfiara wyższej edukacji.
-
Nie wyższej tylko "wyszczej".
Tak wykształceni ludzie mówią podobno.
-
Wykształceni może i tak. Ale nie Majster. Pan Majster.
-
Pan Majster ma jedyne, prawidłowe wykształcenie.
Chlebusia, a ty rzeczywiście nigdy nie słuchałaś Fachowców?
To się da nadrobić...
-
UŻ - Uniwersytet Życia.
Znalazłam Pana Majstra zdjęcie do indeksu:
(http://rs754.pbsrc.com/albums/xx181/Simon_Gardner/Frenchman_smoke.gif~c200)
-
Te zdjęcie, to jak Majster był niepełnoletni, bo nigdzie nie widzę butelki z piwem.
-
No bardzo, bardzo przystojny!
Ale i tak nie przebije Artura Barcisia!
W końcu widzicie jak wyglądam (ta wyszczerzona, po lewej) Zdziwieni?
I to nieprawda, że nieletni piją! Przeciwnie, latem piją jeszcze więcej (nie żebym coś o tym wiedziała 0:))
-
Trzeba było Pana Artura wziąć na kolana. Taka okazja się zmarnowała...
-
Ja tam się nie dziwię, że Barciś chciał mieć z Tobą zdjęcie. ;)
-
W końcu widzicie jak wyglądam (ta wyszczerzona, po lewej) Zdziwieni?
Ale po której lewej?
-
W końcu widzicie jak wyglądam (ta wyszczerzona, po lewej) Zdziwieni?
Ale po której lewej?
Nie denerwuj się, po Twojej.
-
To jakaś ściema, widziałem Barcisia i żaden z nich nie wygląda jak Barciś.
-
To jakaś ściema, widziałem Barcisia i żaden z nich nie wygląda jak Barciś.
Czyżby było to zdjęcie szyte, jak cała intryga - grubymi nićmi? ;)
-
Stefan, tych dwóch postaci z tyłu nie możesz wykluczyć.
-
Stefan, tych dwóch postaci z tyłu nie możesz wykluczyć.
Dlaczego? Na pewno ich rozpoznał i od razu wykluczył. Nie lekceważ zmysłu obserwacyjnego Stefka.
-
Mógł jeszcze robić zdjęcie (Barciś, nie Stefan).
-
Mógł jeszcze robić zdjęcie (Barciś, nie Stefan).
Stąd pewnie pytanie, po czyjej lewej?
-
Jak to czyje lewo, durny jeden?!
-
Ja tam się nie dziwię, że Barciś chciał mieć z Tobą zdjęcie. ;)
To komplement?
W końcu widzicie jak wyglądam (ta wyszczerzona, po lewej) Zdziwieni?
Ale po której lewej?
No weż się domyśl, Stefan >:D
Po tej symetrycznej do mojej prawej oczywiście (tej na lewo od środka)
To jakaś ściema, widziałem Barcisia i żaden z nich nie wygląda jak Barciś.
Widzisz, ja też widziałam i mogę ci zaświadczyć że wygląda tak jak wygląda (znaczy jak na tym zdjęciu)
I o jakich dwóch postaciach mowa?
-
O tych dwóch bezgłowych pieszych jeźdźcach z tyłu.
Chyba, że ich nie widzisz. Albo, że tylko ja ich widzę...
-
Nie bój się, ja też ich widzę ;D
I wiem tyle, że ten w białym to była Katarzyna Żak. Co do drugiego nie mam pewności...
-
To było w Wilkowyjach robione, czy jak?
A może u Norka?
-
Katarzyna Żak, Norka? Za dużo nieznanych mi nazwisk.
Ale ja już tak mam, nad czym ubolewam.
-
Katarzyna Żak, Norka,? Za dużo nieznanych mi nazwisk.
Ale ja już tak mam, nad czym ubolewam.
Ściemnia jak Stefan S:) ;D
-
Katarzyna Żak to nawet rozumiem, mogło się nie obić o uszy, ale żeby Solejukowej nie poznać?
-
Nie bój się, ja też ich widzę ;D
I wiem tyle, że ten w białym to była Katarzyna Żak. Co do drugiego nie mam pewności...
Teraz już wiemy, dlaczego z nami nie chciała na wakacje, nie ten kaliber celebrytów...
-
To było w Wilkowyjach robione, czy jak?
A może u Norka?
Nie, w Sopocie.
Nie bój się, ja też ich widzę ;D
I wiem tyle, że ten w białym to była Katarzyna Żak. Co do drugiego nie mam pewności...
Teraz już wiemy, dlaczego z nami nie chciała na wakacje, nie ten kaliber celebrytów...
Może bym i z wami poszła, ale bilety kosztowały 65 złotych od łebka, a babcia z rodzonej renty aż na trzy dała...
No nie wypadało prosić o więcej ;D
-
E, w tym odcinku, co go sobie wczoraj odświeżyłam, to do Sopotu pojechała Norkowa, a nie Halinka, a Norek z Karolem słomianowdowczyli...
-
E, w tym odcinku, co go sobie wczoraj odświeżyłam, to do Sopotu pojechała Norkowa, a nie Halinka, a Norek z Karolem słomianowdowczyli...
Reklama oleju i mydła LeBle? Polak się mydli a Niemiec się bydli?
-
Albo odwrotnie ;D
-
Olej Słoneczko, olej to wszystko!
Olej prezydenta i konfidenta!
Punk's not dead!
-
"Nasz Boniek kochany, w Polsce rosną bociany"...
-
Boniek? To już prawie wątek sportowy.
-
Nie Bońkuj mi teraz!!!
-
Rudy,
wlazł do budy,
Buda trzeszczy,
Rudy wrzeszczy!
-
Rudy,
wlazł do budy,
Buda trzeszczy,
Rudy wrzeszczy!
Oj powiało porucznikiem Rżewskim. Jednak, ponieważ porucznik ten nie brał udziału w wojnie rosyjsko - japońskiej oraz ze względu na Chlebusię, nie będziemy o nim pisać...
-
Rudy,
wlazł do budy,
Buda trzeszczy,
Rudy wrzeszczy!
Oj powiało porucznikiem Rżewskim. Jednak, ponieważ porucznik ten nie brał udziału w wojnie rosyjsko - japońskiej oraz ze względu na Chlebusię, nie będziemy o nim pisać...
To akurat Hanna Ożogowska... ;D 0>[
-
Jak nie zapomnę, to na priva podrzucę ci wzmiankowanego, wtedy zrozumiesz skojarzenie. ;D
-
Mnie też, mnie też!
-
Mnie też, mnie też!
Mnie też, mnie też!
-
Poszło, miłego weekendu. %01%
-
Rudy,
wlazł do budy,
Buda trzeszczy,
Rudy wrzeszczy!
Oj powiało porucznikiem Rżewskim. Jednak, ponieważ porucznik ten nie brał udziału w wojnie rosyjsko - japońskiej oraz ze względu na Chlebusię, nie będziemy o nim pisać...
Odkąd ty się o mnie tak troszczysz, Cezarian? Normalnie jakbym słyszała mojego ojca! On też uważa, że jestem za młoda na oglądanie piątej części "Dekalogu", mimo że to tylko film o więzieniu, w którym wieszają ludzi! Widziałam już brutalniejsze gry komputerowe...
A przecież tam grał przewielebny Pan Barciś. Nie widziałam go do tej pory z drabiną, ale od wczoraj jestem bogatsza o to doświadczenie ;D
-
Dekalog młoda, a jakże szanowna damo, to jest małe miki w porównaniu z porucznikiem Rżewskim.
-
A czy tam występują pokrwawieni półnadzy szaleńcy z piłami mechanicznymi,, którzy z dzikością w oku brutalnie gwałcą i mordują (niekoniecznie w tej kolejności) skąpą ubrane biuściaste kobiety przykute do metalowego stołu?
Bo jeśli tak, to to się niewiele różni od bajki, którą oglądaliśmy z Dżemusiem w dzieciństwie ;D
-
Nie nie, Rżewski takimi detalami zajmuje się w biegu. Konia.
-
Tak, tak. To mi zdecydowanie bardziej przypomina przygody towarzysza Czapajewa...
Cezar go zdaje się zna:
- Nie przyjęli mnie na uniwersytet, towarzyszu dowódco. - żali się Pietka. - Zapytali, kto to Cezar. Powiedziałem im, że koń z piątego szwadronu...
- To nie twoja wina, Pietka - pociesza go Czapajew. - Gdy ciebie nie było, ja go do siódmego przeniosłem...
-
Ehh, Czapajew, to ten, który wszystko zapomina i dlatego najlepiej nadaje się do przesłuchań.
-
Ale skoro do przesłuchań, to mam nadzieję, że słuch ma dobry?
Drodzy państwo, właśnie byliście świadkami prezentacji najsuchszego suchara na świecie. Uprzejmie proszę nie podchodzić zbyt blisko i robić zdjęcia aparatem bez fleszy.
-
w końcu wakacje :D nie mogę się doczkeć wyjazdu
-
Zaraz się tu koledze kamcikowi zdarzy jakiś przykry wypadek.
Wszyscy widzieli, że prowokował, prawda?!?
Człowieku, cały dzień dzisiaj piszę świadectwa. W poniedziałek była rada, we wtorek zebranie z rodzicami, wczoraj bal przyszłych absolwentów, do ostatniego klienta.
Jeszcze tylko wypisać dyplomy, podziękowania i listy gratulacyjne. Wydrukować świadectwa i podpisać. Odbębnić radę zatwierdzającą. Odstawić w środę szopkę z pożegnaniem szóstoklasistów (klapa, rąsia, buzia, goździk). Wprowadzić dane do systemu gimnazjalnego. Rozdać te cholerne świadectwa. Przetrwać radę podsumowującą. Bez kanapek i energetyków się nie obejdzie, co słabsi uczestnicy powinni rozważyć podejście z butlą tlenową... Wypisać arkusze ocen. Uzupełnić i zamknąć dziennik. Napisać protokoły z tych #@!&!ych rad.
Tak.
Ja też się nie mogę doczekać wyjazdu...
-
Dobrze Mela, że to wszystko jak widzę na wesoło i bez nerwów. A każdy ma prawo nie móc doczekać się wakacji. Moje już też niedługo 17 września! Ale do tego czasu tyle weekendów i tyle się może wydarzyć!
-
Podczas wysyłania wiadomości, pojawiły się następujące błędy:
Twoja sesja dobiegła końca podczas pisania.
Chciałabym, ale jeszcze nie.
Dobra wiadomość jest taka, że mam w zasaaadzie wolny weekend, bo płytę matkę do drukowania świadectw gdzieś wcięło, informatyk i tak wyjechał na wycieczkę z klasą, a dyplomy jeszcze nie dojechały.
No.
To ja idę na spacer.
-
A masz gdzieś matkę do drukowania "pójścia na spacer"?
Pytanie bez sensu, pewnie, że "masz gdzieś".
-
Chwilowo mam gdzieś cały ten biznes.
A Kanał Żerański jest wyjątkowo uroczy o tej porze roku. Nawet, jeśli bobry zeżarły kesza.
-
U nasz z przytupem zaczęły się wakacje, no nie moje oczywiście, wichura z grzmotami i od paru godzin bez prądu i bez nadziei - może kto podrzuci ciepłej herbatki, może być z prądem?
Póki co pijemy drinki z sokiem i zagryzamy czereśniami 😊
-
Rety, ale mam nadzieję, że was nie zalało?
Najwyżej sami się zalejecie w czarnoziem, skoro macie drinki.
Noc krótka, na szczęście...
Tu też 10 w skali Beauforta. Na jednym keszu leżało złamane drzewo. Dobrze, że złamało się zanim tam zaczęłam buszować...
-
U nas też powiało, mamie połamało brzozę. Będzie znowu robota.
-
Hurrraaa! Mamy prund, po 23 godzinach...
No nieźle nas odcięli, chcieli nas wziąć bez prądu i bez wody! Na śniadanie pojechaliśmy... do Olsztyna, objazdem 10-kilometrowym, bo nam drogę też odcięli. Tylko Mc był otwarty, ale dobre i tyle, nawet nam do termosu wody na herbatę dali, lepiej niż na dworcu, no i toalety bezpłatne :)
Kupiliśmy jeszcze baniak wody (5l za 1,49) a po powrocie okazało się, że woda już jest (widać pompy dostały prąd), to pół sukcesu bo można swobodnie toaletę obsługiwać i ogródek podlać, ale prysznic zimna wodą... brrr.
A teraz ładujemy akumulatory ;D
-
A to z nieba wam ogródka nie podlało?
-
Podlało, ale super-wiatr zaraz wysuszył. Poza tym i tak bez prądu nie było co robić... ;)
-
A co zalecał Kabaret Tey, jak nie wiadomo co robić?
-
Za pozwoleniem, szanowni towarzysze. Skoro wszyscy wymieniają swoje plany wakacyjne, to i ja pozwolę sobie wtrącić swoje pięć groszy. Otóż:
- z tego co wiem, do końca miesiąca będę pierdzieć w stołek (jak nie ten, to inny);
- dzisiaj pojawił się pomysł, bym co najmniej część lipca spędziła na obozie dla niepełnosprawnych (sama)
- możliwe, że w sierpniu pojadę na Hel
- co najmniej jeden z pozostałych letnich dni zamierzam poświęcić na spotkanie i uwiedzenie spędzenie miłego popołudnia z kolegą, o którym wam wspominałam.
Urocze perspektywy, nieprawdaż? ;D
-
Nooo... Może i urocze, ale czy przemyślane? Ja tu widzę sporo wątpliwości...
-
The road to Hell? No faktycznie, czy ta miejscówka przetrwa najazd Chlebusi?
-
W sierpniu to dosyć samobójczy najazd - tam już nie będzie miejsca na nic ani na nikogo, a już na pewno nie na miłe po południe ;D
No i co to za obóz, na którym się jest samym?!
-
Jak się dobrze zakręcić, to na obozie najłatwiej znaleźć miejsce do wspólnych kulturalnych rozmów o sztuce.
-
Obóz dla dwojga - to mógłby być hit!
-
Obóz dla dwojga - to mógłby być hit!
Zgoda, ale wtedy adrenalina mniejsza. Mimo to życzę takiego obozu naszej koleżance.
-
Przypomniała mi się wakacyjna ballada. Co prawda tam nie chodziło o obóz, a o zlot, ale zasada ta sama, a zresztą - zaraz znów nabierze na aktualności...
-
The road to Hell? No faktycznie, czy ta miejscówka przetrwa najazd Chlebusi?
Jakoś będzie musiała, w końcu post mortem będę się tam kisić niczym ogórek do końca świata, a może i dłużej...W sierpniu to dosyć samobójczy najazd - tam już nie będzie miejsca na nic ani na nikogo, a już na pewno nie na miłe po południe ;D
Spoko, Blues, ja mam tam znajomości, będzie dobrze...
Jak się dobrze zakręcić, to na obozie najłatwiej znaleźć miejsce do wspólnych kulturalnych rozmów o sztuce.
I o poezji w sumie też...Obóz dla dwojga - to mógłby być hit!
No, a jakbym tam trafiła z kolegą, to uuu! ,^,
Przerobilibyśmy chyba wszystkie wiersze świata, zaczynając od tych powstałych w epoce kamienia łupanego.
-
I do tego można by te wiersze przerabiać rękoma. To znaczy na migi.
-
A na co by zostały przerobione?
-
Na pamięć? ;)
-
Najpierw zostałyby rozebrane na czynniki pierwsze, a potem przerobione na wszystko, co by nam tylko wyobraźnia podszepnęła. Oboje jesteśmy kreatywnymi ludźmi, więc nie byłoby z tym problemu ;)
-
Precz z kreacją!
Niech żyje spontan!
-
A spontaniczna kreacja? Czy to nie jest najpopularniejsze na świecie połączenie kreacji i spontanu?
-
Z pomocą takiej kreacji to można coś albo i kogoś stworzyć...
-
Rozebrane, hmmm...
Słusznie, wszak nadciąga fala upałów.
Melduję, że znowu żyję, kolejna stacja Via Dolorosa odfajkowana. Tym razem była to stacja główna, przesiadkowa.
Pożegnanie klas szóstych.
Odprawiliśmy nawet jasełka... Nie, wróć - misteria, nie mieszajmy metafor.
Robiłam za osiołka ;D
To teraz jeszcze elektroniczna papierologia, rozdanie świadectw i...
I chwila przerwy.
Potem Ostatnia Wiecze... Wróć, ostatnia rada.
-
Koleżanka najwyraźniej w świątecznym nastroju, a kiedy u was wypada droga krzyżowa? Już była? ;)
-
Via Dolorosa?
Dwa razy do roku, około lutego i pod koniec czerwca. Ta druga z większą pompą.
-
To raczej Crucifixion party?
-
Raczej niezła szopka...
-
Crucifixion szopka...
-
Chyba raczej shopka, jeśli już.
-
Kings Cross Shopping?
-
*nie może się opędzić od wizji Stephena Kinga w sklepie z dewocjonaliami*
Chyba zjadłaś apostrof...
-
Apostrof też poczuł powiew wolności i udał się na wakacje.
Podoba mi się, dokąd dąży ten wątek. Znaczy, dokąd to i tak nie wiadomo, ale ogólnie zarysowany kierunek mi się podoba.
-
Ciekawe, gdzie mieszkają Apostrofy i gdzie jeżdżą na wakacje? Tam, gdzie Cudzysłowy?
-
Podoba mi się, dokąd dąży ten wątek. Znaczy, dokąd to i tak nie wiadomo, ale ogólnie zarysowany kierunek mi się podoba.
Dąży, jak Brytyjczycy...
-
W sierpniu się wybieram do Walii. Czy to jeszcze będzie Wielka Brytania?
A jeśli nadal Brytania, to czy Wielka?
-
Słodki Dżemu, wszyscy dzisiaj o tym Brexicie...Możemy wrócić do wakacji znaków interpunkcyjnych?
Ja na przykład wiem, co robią przecinki. Wyjeżdżają z kropkami do domku w górach i robią sobie malutkie średniczki ;D
A z kolei apostrof poznaje jakąś miłą apostrofkę, hajta się z nią i tak powstają cudzysłowy.
-
Trochę zamieszamy w rodzinie interpunkcyjnej, ale jak apostrofy zdradzą kropki ze średnikami to rodzą się pastorałki i pastorały.
-
A ten świąteczny akcent to skąd? S:)
-
A ten świąteczny akcent to skąd? S:)
Wakacje!
-
Ale Święta są chyba w grudniu?
-
Powiedz to gościom od reklamy i marketingu, wystawiającym w sklepach choinki. Ciekawe, kiedy zaczną sezon w tym roku, pewnie już wkrótce.
Na razie lada dzień spodziewam się wysypu reklam "Witaj szkoło!" >:D
-
A dopiero co było "żegnaj"...
Fakt, potem będą jedne święta, drugie i znowu wakacje...i tak w kółko.
-
Nie narzekajcie! Biznes musi się kręcić, wszyscy z tego żyjemy. Świąt im się odechciało.
-
Ach te nowe pokolenia, wszystko ich nudzi, denerwuje...
Nie cierpię świąt >:D
-
No wiecie co? Święta są bomba. Nawet z rodzicami można się spotkać, jak ktoś jeszcze ma.
-
Spokojnie, my tak tylko greenchujemy...
A Święta rzeczywiście mają pewne zalety. Nikt mi nie mówi, że mam się odchudzać, dostaję zajedwabiste prezenty...
Tylko nigdy nie udało mi się przyłapać moich dwóch kotek na prowadzeniu dialogu...Zawsze spędzam Gwiazdkę u babci.
-
Może to jakaś małomówna rasa? Zresztą... miałem kota, który też nic nie dialogował a nawet rzadko monologował (oprócz miau), ale bardzo go lubiłem, bo miałem z kim pogadać :)
-
Nawet w Wigilię milczał jak zaklęty? A może poprzednio mieszkał w jakimś klasztorze?
Ej, mam pomysł - zdezorientuj go, to może zacznie gadać! ;D
-
A może kotki nie lubią babci, nawet zdezorientowanej?
Mój Monster zawsze miał dużo do powiedzenia w wigilię. Wzrokiem.
-
A co mówi?
I raczej jest na odwrót - to babcia nie lubi zdezorientowanych kotów.
-
A co mówi?
Już nic. Nie żyje od 10 lat.
-
Nawet w Wigilię milczał jak zaklęty? A może poprzednio mieszkał w jakimś klasztorze?
Ej, mam pomysł - zdezorientuj go, to może zacznie gadać! ;D
Też za późno, o 30 parę lat...
-
To może w inne święto spróbować nawiązać dialog?
A przynajmniej porozumienie?
Tak na początku listopada?
-
To by chyba wymagało połączenia Wigilii i Święta Zmarłych. Tylko po co? Dowiem się że Monster wolał biegać w soboty za gumową kostką a nie za piłeczką, ale nie mógł bo sobota to szabas? Znajomości Platona lub literatury polskiej bym się po nim nie spodziewał.
-
A kto wie, kto wie...może koty są tak naprawdę - używając języka filmów sciencie fiction - wyższą formą inteligencji i tylko udają głupie, bo wiedzą, że kretyn ma w życiu łatwiej?
A tak naprawdę już dawno wynalazły teleporter (moja Hilda nagminnie go stosuje), lekarstwo na AIDS i sposób, by ludzie różnych wyznań mogli żyć w pokoju...
-
ja sie moich doczekać nie mogę, a to dopiero sierpień :(
-
Witamy kolegę przy kominku naszej patologicznej rodziny w środku lata. W sierpniu? Ja we wrześniu, ale co tam.
-
A ja nie wiem kiedy i czy w ogóle.
-
Niespodzianki są najlepsze. O ile są miłe, czego koledze Fasiolowi życzę. I nie chodzi tylko o dzisiejszy mecz.
-
Ja również kłaniam się najniżej, jak mogę i mimo że sport nie znajduje się na szczycie listy moich zainteresowań, to również będę trzymać kciuki za naszą reprezentację. Obstawiam wynik 2:1 dla Polski - Ronaldo jest jednak za dobry, żeby nie strzelić ani jednej bramki.
-
Po co taki defetyzm? Przecież Ronaldo może strzelić samobója i wszyscy będą zadowoleni.
Sport nie? A hipoterapia, to pies, znaczy koń?
-
Cezarian, oglądanie sportu a uprawianie go w celach zdrowotno-rehabilitacyjnych to są dwie różne sprawy najprawdopodobniej.
Podobna różnica występuje między oglądaniem programów w stylu Ewy Wachowicz a przygotowywaniem niedzielnego obiadu
-
Próbowałam jednego i drugiego - no poziom emocji jednak inny.
-
Co do sportu, świetnie znam obie przytoczone przez Ciebie "aktywności" i do tego jeszcze rzeczywiste uprawianie sportu, choć rekreacyjnie. Wszystko ma swoje zalety.
Natomiast nie mam zielonego pojęcia co to jest program pani Wachowicz i kto to jest pani Wachowicz.
-
Ewy nie znasz?! To przecież jedna z pierwszych praworządnych Miss Polski :D
Choc nie wiem, jaki ma program (wyborczy?) i dlaczego miałaby Chlebusi obiady gotować?
-
A, to wiem, rzeczywiście, chyba jedyna rozsądna miss. Ale nic nie wiem, o jej programach.
-
Ale nic nie wiem, o jej programach.
Nic się nie martw, ma je na swoim miejscu ;D
Pani Wachowicz prowadzi program "Ewa gotuje". Można go oglądać na ATM rozrywka od poniedziałku do piątku o 13.15, w soboty o 13.15, a w niedziele o 12.55. Nie muszę chyba mówić, o czym opowiada - nazwa jest jednoznaczna.
-
To, co napisałaś przesądza, że nadal nic nie będę wiedział o tych programach. >:D
-
A z jakiej to przyczyny?
-
A z jakiej to przyczyny?
Bo zupełnie mnie, niestety, nie interesują.
-
Cezarego kulinaria interesują wyłącznie z przeciwnej strony, że tak powiem.
-
Nie będę dociekał, jak bardzo przeciwną stronę miałaś na myśli, ale generalnie tak.
-
No raczej nie od kuchni.
-
Zwłaszcza, że kuchnię mam tylko z jednym wejściem.
-
Ale z oknem?
-
I tak i nie, bo tylko dachowe...
-
Choć raz maszyna dobrze podpowiada, w tym wątku nie pisano przez 120 dni, bo już tak dawno nie było wakacji! Prawda Mela?
A ja się cieszę waszym szczęściem. Sięgam pamięcią do czasów Świata Młodych, który podczas wakacji miał kąciki - edycje specjalne, jakby to się dzisiaj nazywało. Można się było dowiedzieć, jak zbudować szałas, powiązać dwa paliki, naprawić śrubokrętem telefon komórkowy... wróć, chyba się rozpędziłem?
W każdym razie poradniki turystyczne były palce lizać. I te oczekiwanie na nowe przygody Kajka i Kokosza...
-
Ale że aż tak nostalgicznie podchodzisz do wakacji?! Fajnie ;)
-
A żebyś wiedział jak wczoraj nostalgicznie wrócił na parkiet.
-
A żebyś wiedział jak wczoraj nostalgicznie wrócił na parkiet.
Rozumiem, że bez cytatów?
A! I nie chodzi o giełdę!
-
To na parkiecie nie ma wakacji?
-
A żebyś wiedział jak wczoraj nostalgicznie wrócił na parkiet.
Nostalgiczny powrót na parkiet? No to chyba tylko jak w przypadku Loży 44...
-
A żebyś wiedział jak wczoraj nostalgicznie wrócił na parkiet.
Nostalgiczny powrót na parkiet? No to chyba tylko jak w przypadku Loży 44...
Przeczytałem L4. Blisko, blisko, tylko bez L4.
-
To na parkiecie nie ma wakacji?
Na naszym nie ma.
-
To na parkiecie nie ma wakacji?
Na naszym nie ma.
Na naszym parkiecie ciągle królują byk i Gonzo. Wczoraj przyszedł z jaskrawą, odblaskową torbą, żeby go było lepiej widać na drodze. Do tej pory ma - jak widać - traumę po rozjechaniu Tutenchamona na przejściu dla lektyk. Twierdzi, że gdyby wówczas miał taką odblaskową torbę, do wypadku by nie doszło. Z litości dla naszego nie najmłodszego już przecież kolegi, nie przypominamy mu, że nawet gdyby miał taką torbę, to nic by to nie zmieniło, bo to on rozjechał faraona, a nie odwrotnie...
-
Ale może wtedy faraon by go zauważył wcześniej i nie byłby wtargł na czerwonym?
-
Ale może wtedy faraon by go zauważył wcześniej i nie byłby wtargł na czerwonym?
Ponoć to były czasy, gdy sygnalizacja świetlna była jeszcze dymna, co znacząco ułatwiło zdarzenie zderzenia.
-
No pacz pan - to zadymy są stare jak świat?!
-
No pacz pan - to zadymy są stare jak świat?!
Pan jesteś zdziwiony? Pytanie, jak stare są ustawki kibicowskie? Już podczas polowań na mamuty?
-
Co ciekawe, wśród wietrzonych aktualnie w Paryżu klamotów rzeczonego faraona można obejrzeć dokumentację zdarzenia wzmiankowanego powyżej.
Otóż na obrazie z monitoringu (podówczas jeszcze ręcznego) wyraźnie widać jak Gonzo śmiga pojazdem niemechanicznym szybko, ale bezpiecznie, podczas gdy pod kopyta wtargiwują mu piesi, zupełnie nie zwracając uwagi na bezpieczeństwo w ruchu drogowym.
-
Z tym wtargiwaniem to całkiem tak samo, jak podczas Rajdu Polski pod Mikołajkami. Tyle, że teraz pojazdy są mechaniczne ;)
-
A że wszystko już było, to się miałam okazję niedawno naocznie przekonać w Luwrze.
Na załączonych obrazkach, proszę wycieczki, widzimy kolejno:
- Gonza zmierzającego po treningu pod prysznic,
- nastoletniego Gonza, uchwyconego w momencie, kiedy matka* kazała mu wynieść śmieci,
- Gonza usiłującego sobie przypomnieć numer do jednej takiej (kiedy przypomniał sobie, że telefon zostanie wynaleziony za dwa tysiące lat),
- oraz Gonza w młodzieńczej fazie strzelania sobie selfie wszędzie.
_______________________________________
*Matka Natura, oczywiście (skutki zaniedbań pokutują do dziś, Gonzo zawsze był trendseterem)
-
A tu jeszcze oficjalny portret do dokumentów, świeżo po wizycie w barber szopie.
-
O widzisz! Ja także tak mam, że w którym muzeum się nie pojawię, to od razu wiele rzeczy staje się prostszych, jak człowiek zda sobie sprawę, że to Gonzo.
-
Tak powiadasz...
-
Proste: Tata? (Na widok Gonza).
-
Kochani pozdrawiam z Betlejem. Różnymi bowiem ludzie chadzają drogami. Bardzo poszepszyńsko. Ktoś w rodzaju młodego kaprala Jedziniaka, wyposażony w awtomat Kalasznikowa pilnuje w nocy przejścia dla pieszych przed hotelem i w zasadzie tylko przy jego pomocy da się je w dzikim ruchu przejść. Budzą też podziw izraelskie fortalicje na granicy Autonomii : jak mawiał klasyk maja rozmach (...)
-
Baader pojechał kolędy pośpiewać?
-
Takiego człowieka z kałasznikowem można wysłać po wódkę! Czy ktoś oprze się sile jego perswazji?
-
E tam. Arabska wódka jest sroga ale smakuje trochę jak wyprodukowana z ropy naftowej. Zastanawiam się czy to przypadek. A kolędy przyszło śpiewać i owszem. W Betlejem mają Boże Narodzenie by tak rzec w trybie ciągłym...
-
W Betlejem mają Boże Narodzenie by tak rzec w trybie ciągłym...
Ciągła szopka?
-
W Betlejem mają Boże Narodzenie by tak rzec w trybie ciągłym...
Ciągła szopka?
E, to nie musiał z kraju wyjeżdżać.
-
To jasne, ale tam, jakie tradycje!
-
A muezzin w hotelu kol. Baadera budził?
Jak nie, to wyjazd nieważny.
-
A muezzin w hotelu kol. Baadera budził?
Jak nie, to wyjazd nieważny.
Potrząsając o 5 rano za ramię: Allah Akbar, kol. Baader, pobudka!
-
O ile pamiętam to był po prostu alarm. Ale wrażenie podobne.
-
O ile pamiętam to był po prostu alarm. Ale wrażenie podobne.
No tak, ale alarm jest niespersonalizowany i ktoś może się poczuć (nie)dotknięty i pominięty. A stąd już tylko krok do depresji.
-
Wcale nie śmieszne tam rano i muezzini emitują i chrześcijanie w dzwony tłuką do słuchu... Jeszcze kogut gdzieś piał ale to już niewiele zmieniało. Generalnie wycieczka bardzo fajna choć już trzecia osoba spytala czy nie jestem przypadkiem Żydem. Aj waj...
-
Czyli mówisz, że na wszelki wypadek sprawdziłeś pod prysznicem... zawsze można poprosić o azyl.
-
W tym wątku nie pisano od 120 dni, chociaż pora po temu jak najbardziej wskazana.
To ja skorzystam z okazji, żeby się odmeldować, że znikam z radaru na nieco przedłużony weekend (PIOOONTEEEK!).
Przebywanie w Warszawie w okolicach 1 sierpnia od jakiegoś czasu przyprawia mnie o mdłości, postanowiłam uprzedzić fakty i już dziś pojechać do Rygi.
Jeśli trasa wypadnie przez Jeżewo nie omieszkam pomachać.
Aha, nie wiem, czy na tę Łotwę już dociągnęli internet. Ja w każdym razie nie zamierzam ciągnąć ze sobą laktoka. Wakacje.
-
Do Rygi?! No dość dwuznacznie to można zrozumieć...
-
Też tak pomyślałem, tym bardziej, że droga prowadzi przez Podlasie. Żeby tylko Melę covidovo nie przytrzymali.
-
Melduję się z drogi na razie na Łomżę. Tu jeszcze jest zasięg.
Zrobicie tak zwaną bramkę?
-
A masz flaszkie?
-
W tą stronę?
Jak będę wracać to balsam obowiązkowo!
-
Ja nie balsamowy... na kostkę nie pomaga.
-
A próbowałeś doustnie czy miejscowo?
I wszystko zależy od dawki, czyli stopnia zabalsamowania.
Takiego Ramzesa to na pewno kostka nie boli.
-
Fakt, Ramzesa to już nic nie boli.
Próbowałem w każdej formie, inaczej bym się nie wypowiadał.
-
Fakt, Ramzesa to już nic nie boli.
Będzie okazja zapytać, tak się składa że wybieramy się w te strony o ile Ozyrys, Covid i Horus pozwolą.... Mam zamiar wyssać cały dżem z napotkanych mumii.
-
Covidowi na razie wystarczy złożyć ofiarę z kilku formularzy.
Ale to bardzo kapryśne i nieprzewidywalne bóstwo.
-
A propos formularzy, to ślicznie było na ich przykładzie widać różnicę mentalności między Litwą a Łotwą.
Litewski formularz jest bardzo sieriozny, urzędowo-ministerialny, trzeba przebrnąć przez wiele szczegółowych pytań, rozwijalnych menu, zawikłanych opisów... żeby na końcu dowiedzieć się, że "your surname is invalid". No takiej obelgi to już dawno nie słyszałam.
I jeszcze musiałam zaznaczyć, że nie jestem księdzem.
Łotewski to zasadniczo user friendly kolorowa witryna, zaczynająca się od Hello sailor!... pardon, od Hello traveller!
Witaj podróżniku, o tu wpisz nazwisko i podstawowe dane, już? Spoko, jak tam, zaszczepiona? Tak, cudownie, tu masz glejt QR, zaraz ci wyślemy na maila, spokojna głowa. Przyjemnej podróży.
Co do sprawdzania rzeczonych glejtów, obie granice w obie strony przekracza się nie przerywając snu.
Ale faktycznie, jedna kontrola była. Na bramce do knajpy, gdzie była integracja, bo na Łotwie pod dachem konsumować można tylko z glejtem.
-
W programie wycieczki jest... to znaczy mamy wielką ochotę przeprawić się do Petry, może jaki Graal się tam znajdzie? Jest to jednak podróż z przeszkodami: pani z polskiego minibiura stwierdziła że raczej się nie da bo potrzebny test 72 h przed wypłynieciem i rodacy machaja ręką i grupy zebrać się nie da. Jest jednak w sieci pewne biuro z siedzibą w Berlinie (sic!) które jest drogawe ale panuje tam iście pruski dryl. Na razie jest 1:1: udało się z nimi popływać żaglówką w Ejlacie, nie udało za to pojechać na Montserrat bo coś tam zawalił system ale wyjaśnienie sprawy i odzyskanie dinejros poszło sprawnie przez telefon i to mimo hałasującej w tle śmieciarki. Oni twierdzą ze problemu nie ma. Maska i jedziemy. I tak się zastanawiam jak to będzie wyglądać: Ciemność w porcie, ponury drab w marynarskiej koszulce tłumaczy: "Wszystko jasne? Jak światło reflektora przejdzie biegniecie za nim pojedynczo na tamto nabrzeże. Tam robicie padnij i czekacie aż was zawołają ze statku. Potem następny. OK? Dobra teraz! Loss!" Bieg, padnij, rzut oka na statek i oblazły napis na burcie: U-515. "Ale to..." -"Hier!!! Schneller!!!" Drabinka, w środku brzęczenie elektroniki i głos "Schiff klar herr Kapitan"!!! :P
-
Franka Dolasa im się nie udało zamustrować.
-
Franka Dolasa im się nie udało zamustrować.
No ale Franek był na statku a zwykle przyjaźni Włosi pod wodą; odwrotna sytuacja i zasadnicza różnica!
-
Akurat miałam na myśli mustrowanie w jugolskiej tawernie (Polak z wami nie idzie!), zakończone tą pamiętną sceną:
-
Czasy się jednak zmieniły. Baader na trzeźwo i bez rozruby wsiadłby do Ubotta. Byle ten płynął do Petry.
-
Ale pod samą bramę?
-
Ale pod samą bramę?
A jak? Ponoć przy dobrych deszczach jest to możliwe, choć trzeba w wąwozie płynąć pod prąd.
-
A to wiem, ale ja akurat wpław. U-Bootów nie pamiętam, może się nie wynurzały.
-
U-Bootów nie pamiętam, może się nie wynurzały.
Bo to teraz coraz lepsze robią.
-
Tymczasem Grzegorz też zaczął urlop i zamierzamy ten doniosły fakt uczcić nie tylko malowaniem sufitu w łazience, ale też wypadem w nieznane.
Na ten weekend padło na Grabarkę.
I tu pytanie do tych, dla których to nie jest terra incognita - co tam jeszcze warto ogarnąć? Na pewno Siemiatycze, wpadł mi w oko jeszcze Drohiczyn. Po drodze zapewne geocaching poprowadzi mnie opłotkami do jakichś zapomnianych kapliczek albo zardzewiałych armat.
Ale nie chciałabym ominąć czegoś wartościowego.
-
Właściwie co wioska to coś ciekawego, tu nietypowy (np z niebieskimi krzyżami) cmentarz, tu urokliwa cerkiewka. Oczywiście Białowieża, ale jak Białowieża, to już kilka dni, bo to i park narodowy i miejsce mocy i muzeum, i ścieżki edukacyjne i kompleks parkowy itp.
-
No toś mi wyjaśnił...
A Białowieża czy inna Hajnówka to jest na osobny wypad, bo po drodze to może od was, nie z Warszawy.
Keszo-przewodnik podpowiada po drodze jeszcze Zuzelę i Ciechanowiec.
A za powrotem jakiś most kolejowy we Fronołowie i może jakiś postój w Sokołowie albo Węgrowie.
-
W Ciechanowcu muzeum wsi. Nie byłem, ale ponoć fajne.
-
I tu pytanie do tych, dla których to nie jest terra incognita - co tam jeszcze warto ogarnąć?
W sobotę wracamy z wesela i ciupasem na mecz Jagi? Polecam.
Tak, tak. Wiem.
-
Rozumiem, że z piątkowego wesela?
Żeby Mela poszła na mecz Jagi trzeba tam schować ze dwa kesze.
-
Rozumiem, że z piątkowego wesela?
Z piątkowego.
Żeby Mela poszła na mecz Jagi trzeba tam schować ze dwa kesze.
A może są?
-
Jak są to dawaj namiary, podczas meczu Mela będzie się mogła poszwendać. Oczywiście ważne, żeby nic nie było na murawie.
-
Jest jest, co ma nie być: https://coord.info/GC6P5RF
Za to kesza przy Sądzie Apelacyjnym ukradli. No ładne tam macie porządki... https://coord.info/GC8EAEJ
Ciekawy jest ostatni wpis nie-znalazcy. To jakiś regionalizm?
-
Nie bardzo wiem, jak się na tej waszej stronie poruszać. Muzeum Sybiru jest zupełnie w innym miejscu, niż Sąd Apelacyjny. Pewnie coś pokręciłem.
-
Na ten weekend padło na Grabarkę.
Jeśli macie ochotę to zaopatrzcie się w materiałowe chusteczki lub po prostu niewielkie bawełniane szmatki. Taką zamoczoną w strumyku (stosowne miejsce znajdziecie bez problemu) chusteczką przemywa się chore miejsca. Zostawiacie ją potem, na koniec dnia mieszkające na górze mniszki zbierają je, po modlitwie o zdrowie pielgrzymów chusteczki zostaną spalone.
-
Ważne, że w drzewie przy betonowym słupie od ogrodzenia nie ma czego szukać.
-
Mniszki zabrały? ;)
-
Może nie miałaś chusteczki?
-
Tamto było do Cezariana.
Na ten weekend padło na Grabarkę.
Jeśli macie ochotę to zaopatrzcie się w materiałowe chusteczki lub po prostu niewielkie bawełniane szmatki. Taką zamoczoną w strumyku (stosowne miejsce znajdziecie bez problemu) chusteczką przemywa się chore miejsca. Zostawiacie ją potem, na koniec dnia mieszkające na górze mniszki zbierają je, po modlitwie o zdrowie pielgrzymów chusteczki zostaną spalone.
O, i to jest konkret!
Jak raz po tym ostatnim wyjeździe cóś mnie w barku łupie.
-
Jak raz po tym ostatnim wyjeździe cóś mnie w barku łupie.
Tak to jest jak się za często toasty wznosi ciężkim kieliszkiem lub, nie daj Boże, kuflem.
-
To faktycznie od szkła, ale optycznego.
-
To faktycznie od szkła, ale optycznego.
Rety, jak z tego pić?
-
Z tego się strzela a nie pije! Pić można później ;)
-
Normalnie. Odkręcasz, nalewasz, pijesz...
Tylko trzeba uważać żeby dokładnie opróżnić przed zamontowaniem do aparatu.
-
Przeglądam, gdzie tam co zjeść jutro.
Zaguby?
-
Nie mam pojęcia, może Fasiol podpowie? Był na weselu i na meczu z nowy catheringiem.
-
Rolada krojona w paski.
-
Roladę to ja na plasterki!
-
Też można.
-
Nie chcę Meli straszyć, ale w sklepach już wszędzie "Witaj szkoło". Chyba trwają przygotowania do kolejnej rocznicy wrześniowej?
-
Dziś Brua nie da się wystraszyć. Dziś jest chroniona.
-
Albowiem? Imieniny Bruxy?
-
Bo dzisiaj odwiedziłam tyle świętych miejsc, że jeszcze świecę, najprawdopodobniej.
Ale fakt, w drodze powrotnej przy jednym kościele był bilbord "witaj szkoło". Co ciekawe, dotyczył oferty pobliskiego marketu, a nie koscioła.
Ale i tak - miłosierdzia pańskiego w sercu nie mają, żeby takie bilbordy stawiać.
-
Dobrze, dobrze, ty nam tu kościołem oczu nie mydlij. Jak Grabarka?
-
Można powiedzieć, że postawiłam na niej krzyżyk.
-
Można powiedzieć, że postawiłam na niej krzyżyk.
To jasne, ale jaki?
-
Pan sobie sam obejrzy. Jeden obrazek podobno wart tysiąc słów, tu jest obrazków parę, aż tyle to mi się nie chce pisać.
https://photos.app.goo.gl/geTgQQCKSpRn4get8
Ale na wszelki wypadek jednak zaopatrzyłąm obrazki w opisy (tylko kto to czyta?).
-
Widzę, że nawet - jak to napisać w formie żeńskiej - sfinksina się złapała?
-
Rzutem na taśmę.
Ciekawe, czy wzorowana na księżnej Jabłonowskiej, która zleciła wykonanie.
Jeśli tak, to trzeba przyznać, że miała księżna całkiem duże... uszy.
-
Ciekawe, jak długo szukano modelki z podobnymi... uszami?
-
Starczyło się pewnie po wsi rozejrzeć.
Mogła sobie parę dni pańszczyzny pewnie odrobić pokazując... uszy.
-
Przynajmniej jako artystka od pozowania nie niszczyła sobie... rąk.
-
A jeśli pokazała jeszcze swoją kotkę, to autor dzieła nie miał problemu z rzeźbieniem drugiej połowy sfinksa.
-
To musiała być bardzo spokojna kotka...
-
Jako, że przewija nam się wątek wulkaniczny, mała wakacyjna ciekawostka.
Dziwna sytuacja na wulkanie el Teide. Jak się okazuje jest to najbardziej popularne - wybierane przez mężczyzn - miejsce do zaręczyn, bo prawie żadna nie odmawia. Powszechnie znaną jest bowiem opowieść o jednej takiej, którą odmówiła, więc niedoszły narzeczony zostawił ją na szczycie, zabrał bilety i musiała wracać sama na piechotę. A szczyt ma 3718m. To się nazywa szczytowanie.
-
Przepraszam, że pytam ale... jakie bilety? Na ślub???
-
Na zjad że szczytu kolejką linową i dalej na zjazd z tak zwanej kariery na wybrzeże. Jak mawia Fasiol, to nie są tanie rzeczy.
-
No to miała czas, żeby dobrze zastanowić się przed podjęciem ostatecznej decyzji ;)
-
Owszem, ale wydaje się, że było już nieco za późno. Choć, kto wie, może grafik oświadczyn miała zapełniony na kilka miesięcy?
-
Wbrew modnym obecnie trendom, bardzo lubię zwiedzać ogrody zoologiczne. Nie tylko dlatego, że to one uratowały żubry, ale że są w tej chwili naprawdę przyjazne i dla ludzi (ludziom), i co najważniejsze, dla zwierząt. Nic więc dziwnego, że wybraliśmy się z żoną do pełnego atrakcji zwierzęcych (orki, delfiny, rekiny, pingwiny, meduzy, tygrysy, małe pandy, małe, przepraszam karłowate hipopotamy itp.) i roślinnych parku na Teneryfie. Nie bez powodu nazywa się on papuzi (loro), hodują tu bowiem niezliczone gatunki tych ptaków i, co chyba ważniejsze, pomysłów na ich zaprezentowanie, tak aby rzeczywiście zostały w pamięci.
Na przykład miejscowy bar oferuje kilkadziesiąt gatunków papug i papużek z grilla. Co ciekawe, menu jest po łacinie tak, aby bawiąc uczyć. Ja zdecydowałem się na coś rzadkiego – nowozelandzka Nestor notabilis, czyli Kea, znakomity 2015 rocznik z rejonu górzystego o endemicznym, monotypowym smaku.
Żona pierwotnie chciała skrzydełko z Psittacus erithacus, czyli żako, jednak po przeczytaniu charakterystyki okazało się, że nie tylko są wątpliwości co do klasyfikacji taksonomicznej, ale ze względu na allopatryczność gatunkową, bardzo prawdopodobne są stany depresyjne i agresji, a nawet przypadki choroby dwubiegunowej.
Wykluczyliśmy znajdujące się w karcie gatunki wymarłe, jak na przykład Amazona violacea – okazało się, że gatunek już wymarły, ale mięso jeszcze mają!
Rada w radę, zdecydowała się na Amazona auropalliata – amazonkę żółtoszyją, nie tylko ze względu na brak wyraźnego dymorfizmu płciowego, ale także na wyprowadzenie lęgów w lutym oraz pożywienie oparte o nasiona i figi, które żona także lubi.
Niestety, w praktyce okazało się, że mięso w smaku zbliżone do kurczaka z chowu ściółkowego z lęgów w okresie od lutego do maja, z kurników zorientowanych na południowy wschód.
Cóż jednak znaczą drobne niedogodności podniebienia, w porównaniu do nauki o ochronie przyrody i unikatowych zwierząt w szczególności?
-
A z psów (canis) niczego nie mieli?!
-
Żadnych canis. Chyba psittaciformes wszystko zjadły.
-
A musztardę mają?
-
A parówki z papugi? 😉
-
Parówki? Mogą zawierać do 20% mięsa?
-
Serdelki!
I czemu przeczytałam Nestor notariabilis?
-
Serdelki!
I czemu przeczytałam Nestor notariabilis?
Może to przez wątek o zawodowych zaćmieniach?
-
okazało się, że gatunek już wymarły, ale mięso jeszcze mają!
Nihil novi...... Mam wrażenie że w chłodniach wielu (tak hołubionych przez obecną "wadzę") małych rodzinnych sklepów są zapasy takich miąs. Mięs.
-
W sumie mięso mamutów to żadna nowość. A mięso T-reksa?
-
Pan poczeka, podobno prace trwają.
-
To juz niedługo będziemy wiedzieli, jak długo gotuje się jajko T-reksa na twardo?
-
T-Rexa słyszałem wczoraj w radiu, 2 razy, może to już?
-
W sumie to jest także teoria na temat brontozaurów panny Łoś. Ale, na razie, bez żywego brontozaura.
-
Szanowni, opierałem się, broniłem znakomitą aurą listopadową, ale nic nie pomogło i jutro ruszamy badać głębiny i wyspy, na których już dawno malarze niby już nie realiści, ale jednak jeszcze nie abstrakcjoniści prawie profesjonalnie zajmowali się pedofilią. Ponieważ był tam Ojciec Chrzestny, to pomyśleliśmy, że i my tam dopłyniemy.
Niestety, bo wszystko wskazuje na to, że nie będę miał żadnego dostępu do internetu i forum przez bite (ponad) dwa tygodnie, proszę tedy o ciepłe wspominki. A Fasiola proszę o smsy z najważniejszymi wynikami.
-
... A Fasiola proszę o smsy z najważniejszymi wynikami.
Przypominam że to nie są tanie rzeczy.
-
Bez internetu? To na Marsa???
-
Na Marsa jest internet, tak jak i w całej stolicy.
Będziemy kolegę ciepło wspominać. A taki był fajny herbatnik...
-
Szanowni, pozdrowienia z wyprawy w poszukiwaniu słońca, tropików i śniegu. Na razie 2/3 sukcesu, bo jest słońce i deszcz. Ciągle liczymy na śnieg, ale to chyba w cieplejszych rejonach Wysp Naszego Towarzystwa.
Ryby, jakie oni tu mają wielkie i smaczne ryby. A jak smakowałyby świeżo rozmrożone...
-
... Ciągle liczymy na śnieg...
Może Stefan tam był?
-
Szanowni, powoli wracamy do cywilizacji, jednak ciągle pachnącą znakomitą surową rybą. Jeszcze tylko 2 dni lotu i nareszcie odśnieżanie!
-
Mój Boże, nawet nie mają tam na czym ryby ugotować... Wracaj, waszmość, żebyś nie musiał surowego karpia przy wigilijnym stole konsumować.
-
Sushi na Wigilię?
-
2 dni lotu? To on na Księżycu jest???
-
Nie. Na jeszcze gorszym zad... eeee, pustkowiu.
-
Na Marsie???!!!
-
Może i na Marsie, ale w Snickersach...
-
2 dni lotu? To on na Księżycu jest???
Prawie, wyleciałem w sobotę o 9.50, dolecę (?) W poniedziałek o 22. Choć w tym jest 11 godzin zmiany czasu. Oczywiście na wschód.
-
O rety!!! 3 dni w powietrzu?
Ale już blisko, Frankfurt?
-
2 dni lotu? To on na Księżycu jest???
Oczywiście na wschód.
No oczywiście. Tam musi być jakaś cywilizacja...
-
Posłusznie melduję, że znowu jestem, a jak się rozejrzę to zacznę nadawanie.
-
Ty melduj czy mieli tam serdelki.
-
Fasiolowi tylko jedno w głowie... A o zdrowie zapytać? A czy jakiego omikrona nie przywiózł?
-
Omikrona to raczej z musztardą czy z keczupem?
-
Ależ skąd, przetestowali mnie na obecność omikrona i sardelek.
-
Yhy, przetestował się a teraz suśli.
-
Będzie miał jetlag do świąt?
-
Musiał wszystkie sardelki zjeść przed podróżą to teraz trawi i odpoczywa ;)
-
No tak, teraz wróci do serdelków.
-
Bo to wiadomo, co tam jadł na tych wyspach hula-gula i jakie są tam lokale specyjały?
-
Bo to wiadomo, co tam jadł na tych wyspach hula-gula i jakie są tam lokale specyjały?
Jedno jest pewne, serdelków tam nie jadł.
-
Może serdelki z sardelki?
-
Czy sardelka to taka pulchna tubylka?
-
Serdelki zawsze można wziąć ze sobą, co nie oznacza, żebym wypowiadał się o jakikolwiek tubylkach. A zajadaliśmy się miejscowymi świeżymi rybami i owocami, jak to zwykle na łodzi. A rybki na surowo z dżemem, czy bez, palce lizać.
Choć były i pewne problemy:
Jak wiadomo kuleję. Jadąc na dwutygodniowy rejs jachtem na Polinezję wszyscy radzili mi: weź płetwy. Wziąłem i co powiecie? W płetwach kuleję jeszcze bardziej.
-
Znakiem tego w baskeceniu płetwy też nie pomogą.
-
Znakiem tego w baskeceniu płetwy też nie pomogą.
Dwutakt, czy w zasadzie dwupłetw musiałby ciekawie wyglądać...
-
Ciekawostka z odprawy bezpieczeństwa na lotnisku w LA. Oczywiście dopuszczalne są tylko butelki z płynem do 100 ml. Przede mną stoi rodzina meksykańska, której w bagażu znaleziono 500 ml szampon. Musieli wypić, strasznie się spienili.
-
Jak Grzegorzowi kazali rozpić na miejscu 0,75l chartreuse to jednak się zdecydował lecieć następnym lotem.
-
A my, fakt że w piątkę, kiedyś butelkę 0,7 l wypilismy. Potem okazało się, że niepotrzebnie, bo linie przyjmują je na przechowanie.
-
Nurzając się jeszcze w reminiscencjach urlopu, to przyglądając się jakże trudnej i pełnej wyrzeczeń pracy psów tropiących narkotyki na lotniskach, zastanawiam się, jak oni uczą te psy, żeby nie obsikiwały co drugiego kosza na śmieci?
-
Może chodzą na krótkiej smyczy?
-
Może chodzą na krótkiej smyczy?
Nic właśnie, to jest ponoć sprzeczne prawami zwierząt do narkotyków.
-
Wakacje, psiakostka... Poszedłem na lep mojej Pani i wygląda na to że zamiast po świętach podziwiać różne śródziemnomorskie krajobrazy pewnej wyspy obfitującej w bazy wojskowe RAF, to będziemy jeździć z testu na test. Jakie czasy takie i atrakcje.
-
To teraz na PKP bez testu nie wpuszczają?!
-
To kolejny (sic!) punkt programu.
-
A z czego przepytują?
-
Ciekawe, bo jak ja leciałem na pewne wyspy, na których są co najwyżej lotniska Armée de l'air (ponoć jedynego, które mają instrukcje jak poddać się w powietrzu), to wymagali tylko jednego wymazu przed tak zwanym wejściem. Za to negatywnego.
-
Tymczasem, testy szczęśliwie oblane, więc melduję, że się odmeldowuję. Kiedyś trzeba zacząć te ferie 8)
Kierunek i zwrot ten sam, zasadniczo, co zwykle, południowy zachód, dystans nieco większy, więc nie wiem, czy tam dowożą internet i w jakich ilościach...
-
W sumie to nie było z tym testem tak źle. Co prawda należało uiścić EUR19 ale potem to same atrakcje. Pani z poważną miną zapuściła w nos taki patyczek którym chyba gdzieś do ośrodków pamięci głębokiej w mózgu sięgneła, powiedziałą że to wszystko, można było już spokojnie zmieszać się z radosnym tłumem w autobusie a po pewnym czasie na mail przyszedł certyfikat piękny i bogaty we wzorki do tego stopnia, że zamierzam z nim pójść do biura maklerskiego. A nuż widelec kupią?
-
A, faktycznie. Teraz już rozumiem, to nie w żadnej szczepionce te czipy, to na tym patyczku. Bezpośrednio do mózgu!!!
To ja już mam dwa...
-
Czyli zostaniesz za sobą ślad nie tylko węglowy? Dobrej zabawy i dawaj relacje!
-
A my nie gorsi- też na wakacje! Co ciekawe - w tym samym kierunku 😎😯🤔
-
A robić nie ma komu! Chamstwo w państwie.
-
A my nie gorsi- też na wakacje! Co ciekawe - w tym samym kierunku 😎😯🤔
Aż miło, kierunek ten sam, a zwrot?
-
A zwrot do nadawcy, jeśli adresat nieznany.
-
Wychodzi mi, że Berdyczów...
-
Może herbatkę z rana, prosto z pola?
-
Brrrrr, zimna ta woda jakaś.
-
Herbatka? A jaka rasa?
-
My tu sobie o herbatce, a jak herbatka, to najlepsza ponoć z pingwinami:
(https://img.joemonster.org/i/upload/2022/02/793-pola-minowe-na-falklandach-staly-sie-przypadkowym-rezerwatem.jpg)
-
Kowalski, opcje!
-
Kowalskiego bardziej delfiny interesowały niż pingwiny.
-
Delfinice.
-
Ludzie! Jakie tu są fajne jeziora, że o górach nie wspomnę! Na Warmii takich nie ma... A ile keszy!
-
Ładne cacko. Wędki macie?
-
Solina?
-
No skąd! Solina jest zalewem, a kolega wyraźnie pisze, że to jeziora.
Ładne cacko. Wędki macie?
W knajpie wisiały harpuny. Ale to chyba nie na jeziorne szczupaki.
-
Tony, ładne zdjęcie, niewątpliwie podobne, tylko jakby Twoje ładniejsze?
(https://szwedacz.com/wp-content/uploads/2017/06/DSC_0733nowe-1.jpg)
-
Może te harpuny są na harpie? Harpie to chyba pod drób podpadają?
-
Może te harpuny są na harpie? Harpie to chyba pod drób podpadają?
Harpie to się szarpie, ale harpunami? Też można?
-
Może te harpuny są na harpie? Harpie to chyba pod drób podpadają?
Zdecydowanie. Wiem bo dziecięciem będąc je pasałem. Wredne bestie, zawsze skłonne by ukąsić. A może to indyki były?
-
Może te harpuny są na harpie? Harpie to chyba pod drób podpadają?
Zdecydowanie. Wiem bo dziecięciem będąc je pasałem. Wredne bestie, zawsze skłonne by ukąsić. A może to indyki były?
Nie, nie. W młodości to pasałeś centaury i pewnie niejednego zadusiłeś. A łeb urwałeś chyba hydrze, ale to jeszcze w kolebce?
-
Baader był w kolebce czy hydra?
Tak, wiem.
-
Baader był w kolebce czy hydra?
Tak, wiem.
I kto komu urwał... głowę?
-
Ludzie! Jakie tu są fajne jeziora, że o górach nie wspomnę! Na Warmii takich nie ma... A ile keszy!
Tam to chyba powinno być najwięcej psów?
-
Ludzie! Jakie tu są fajne jeziora, że o górach nie wspomnę! Na Warmii takich nie ma... A ile keszy!
Tam to chyba powinno być najwięcej psów?
Zależy jakich. Jeśli to burki to są w Burkina Faso?
-
Tam to chyba powinno być najwięcej psów?
Zależy jakich. Jeśli to burki to są w Burkina Faso?
[/quote]
Może takich?
-
A jak wiadomo azory(ów), w przeciwieństwie do burków, najłatwiej wychowywać na wyspach. I to nie tylko dlatego, że nie mają jak uciec.
-
Ludzie! Jakie tu są fajne jeziora, że o górach nie wspomnę! Na Warmii takich nie ma... A ile keszy!
Tam to chyba powinno być najwięcej psów?
Azorów ci tu dostatek...
-
Rzeczywiście, all inclsive...
-
A kot to co? Pies? Tu kot Przybysz x5 - niejako na skalę masową. Zawsze coś mieszkańcy zrzucą....
-
Nawet talerze rzucają?
-
Nietłukące?
-
I chyba lekkie, żeby w razie trafienia kotka nic się nie stało?
-
Tymczasem, Tony chyba zostaje?
-
Pod warunkiem, że nie wpuszczają tam kogutów?
-
Tylko kuchennymi drzwiami.
-
Tymczasem, Tony chyba zostaje?
Zostaję, mam tu sprawy do załatwienia...
-
W tej restauracji je się tylko raz a potem mogiłka? To od razu stypa z głowy.
-
Wino, na pewno wino, żeby było bliżej restauracji! Jaki wino będzie najlepsze do koguciny?
-
W tej restauracji je się tylko raz a potem mogiłka? To od razu stypa z głowy.
To jest cmentarz lokalnego drobiu właśnie. Oraz wołowiny, jarzyny i co tam jeszcze wpadnie.
-
Duże te mogiły drobiowe. No ale w końcu drób to dinozaury.
-
Na znak szacunku zwłoki obkłada się świeżymi darami natury, jako to kapusta, ziemniaczki i inne podobne. Wszystko w jednej urnie.
-
Pychotki! Podobno... bo spóźniliśmy się i tubylcy wszytko wyjedli przed obiadem :(
-
Na znak szacunku zwłoki obkłada się świeżymi darami natury, jako to kapusta, ziemniaczki i inne podobne. Wszystko w jednej urnie.
Dajcie spokój, jedzą trupy????
-
Ale darzą je dużym szacunkiem. Tu mamy przykład zbiorowego pochówku bezimiennej ryby dnia.
Grzegorz osobiście uczestniczył w przygotowywaniu zwłok do wstępnej obróbki na ruszcie.
-
Potwierdzam. Osobiście pożarłem tę 2-gą z prawej!
-
A co na popitkę?
-
To zależy od tego, jak bardzo jesteś zaprzyjaźniony z szefem kuchni ;)
-
Cóż za marnotrawstwo! A gdzie ości?
Oczywiście, że zazdroszczę. :D
-
To zależy od tego, jak bardzo jesteś zaprzyjaźniony z szefem kuchni ;)
I od płci osoby popijającej. Bardzo tam są tradycyjni w tej kwestii. Szef kuchni osobiście interweniował kiedy panowie przez pomyłkę obsługi dostali po kieliszku likieru i w ostatniej chwili własnoręcznie wymienił na swojskiego sznapsa - ocaliwszy w ten sposób honor tak gości, jak i restauracji.
-
A i drugiej płci zostało więcej likieru?
-
No przecież nie można takich rzeczy marnować. Szef się nie certolił i na miejscu od razu przelał do naszych kieliszków.
-
No przecież nie można takich rzeczy marnować. Szef się nie certolił i na miejscu od razu przelał do naszych kieliszków.
Co za obsługa, widać, że nie zeszła na azory. to znaczy na azorów!
-
Duże te mogiły drobiowe. No ale w końcu drób to dinozaury.
Gdyby ktoś chciał zobaczyć tę ekshumację...
-
Zapach był iście piekielny.
-
I niech kto teraz powie, że piekła nie ma!
-
Tam mają blisko i do piekła i do raju.
-
Mam nadzieję, że to nie było piwo? S:)
-
Nie było, chociaż zrobić tam grzaniec można bez problemu 😉
-
I bąbelki od razu w pakiecie!
-
Bardzo to wszystko ciekawe, proszę o więcej relacji.
-
Wyobraźcie sobie piękny poranek - choć jeszcze dość ciemno i Wenus dobrze widać to już czujecie, że to będzie kolejny świetny wakacyjny dzień! Ale że do śniadania jeszcze trochę zostało, ze 2 godziny, więc przewracamy się na drugi bok i drzemiemy, że aż miło :)
Aż tu nagle... http://bluesmanniak.olsztyn.pl/CudowneAzory_RadioEdit.mp3
Dla twardzieli pełna wersja ale ostrzegam - co wrażliwsi słuchowo lepiej niech nie słuchają do końca:
http://bluesmanniak.olsztyn.pl/CudowneAzory.mp3
ps. sponsorem audycji był Pegasus - zawsze na nasłuchu :)
-
Sądząc po odgłosach ptaków mieliście all inclusive?
-
To się chyba nazywa agroturystyka? W każdym razie jaja na śniadanie zawsze były ;)
-
To się chyba nazywa agroturystyka? W każdym razie jaja na śniadanie zawsze były ;)
Prawda, niezłe jaja. Głośne... ;)
-
Jeszcze chyba za wcześnie, żebym do tego podchodziła nostalgicznie.
Na razie, nomen omen, budzi flashbacki.
Większość ludzi nie tak chyba sobie wyobraża budzenie przez odgłosy ptasząt na egzotycznej wyspie.
Kojący szum oceanu to już zademonstrowałam na załączonym wcześniej filmie.
-
Masz rację, ale po co opowiadać o ludziach bez wyobraźni?
-
Tymczasem, w tym wątku nie pisano od 120 dni, ale przecież już można?
Zwłaszcza, że zawsze warto się dokształcić z zasad bezpieczeństwa.
Plażowiczu! Sprawdzaj komunikaty nad wodą!
-
I wszystko lege artis! Ciekawe, ile wypił, że przy wietrze ma 2 promile?
-
I wszystko lege artis! Ciekawe, ile wypił, że przy wietrze ma 2 promile?
Ja się nie znam.
-
I wszystko lege artis! Ciekawe, ile wypił, że przy wietrze ma 2 promile?
Ja się nie znam.
Twoje wykształcenie kończy się na 1 promilu? Moje chyba też...
-
Pytanie, z wiatrem czy pod wiatr?
-
Pytanie, z wiatrem czy pod wiatr?
Ale pytanie o wdech, czy o wydech?
-
No właśnie, nie jestem kierowcą, więc nigdy nie dmuchałam w "balonik" czy inny alkomat? Czy do wyniku doliczana jest poprawka na kierunek i siłę wiatru?
-
O ile się jako długoletni kierowca orientuję, a to oznacza oczywiście że znam się na wszystkim dotyczącym motoryzacji, ruchu drogowego i przepisów oraz że mogę to wszystko w dowolny sposób krytykować, to nie ma takiej poprawki. W ustnikowym nie trzeba a w tzw. świeczce muszą być odpowiednie warunki spełnione dla wiarygodnego pomiaru...
-
Co do ustnikowego zgoda, jako że - w ramach profilaktyki - posiadam taki w domu, dmucham na potęgę. Co zaś do świecznikowego, rozumiem, że działa w ten sposób, że płomień po dmuchnięciu osoby będącej pod wpływem rośnie, a nie gaśnie?
-
Zapachniało wielkim światem a nawet Wszechświatem... Na pewnej śródmorskoziemnej wyspie wielkości Krakowa, w muzeum wśród czaszek, szkieletów a nawet wypchanego agitatora.... Tak jakoś.... mają również gablotkę gdzie jest kawałek Księżyca.
Myślałem że będzie to spory kamulec ale gdzie tam. Coś w rodzaju czterech ziarenek piper nigrum w plastikowej kulce. I tak się zastanawiam... Prawdziwe czy nie? Ponoć prezydent Nixon to podarował ale akurat jemu to tak trochę mniej bym wierzył... Swego czasu był już zdaje się Richardem N.?
-
A ja mam takie na miejscu :)
Jedyne w Polsce okruchy księżycowe, z pierwszej załogowej misji księżycowej – Apollo 11 – znajdują się w olsztyńskim planetarium. Przekazał je polskim władzom prezydent USA Richard Nixon w czasie wizyty w Warszawie w 1972 r.
-
Teraz za takie rozkradanie pisku z plaż można dobrze zapłacić! Grzywnę. Niedawny przykład na Sardynii.
-
Jakie rozkradanie? To były podarunki w ramach braterskiej przyjaźni... a nie, to nie ta wizyta ;)
-
Czyli wy wierzycie Nixonowi?
-
Czyli wy wierzycie Nixonowi?
A nie powinniśmy wierzyć Nixonowi ze względu na impeachment, czy z jakiś innych powodów?
-
Tymczasem, melduję, że się z Grzegorzem dzisiaj odmeldowujemy na koniec świata (a przynajmniej Europy) i nie wiem, jak tam z dowozem Internetu. Więc przez prawie dwa tygodnie mogę mieć przerwy w nadawaniu.
No w końcu pora zacząć te wakacje...
-
Na którym końcu? Bo to nie wiadomo czy się niepokoić czy zazdrościć...
-
Płyń po morzach i oceanach i rozsławiaj imię Rodziny! Ja zazdroszczę, a czego?
-
W sobotę w Karpaczu był zlot harleyowców. Motocykieli (moturów) tyle że po jakimś czasie zacząłem już tylko polować na ciekawostki typu: trójkołowce (zarówno w układzie 2-1 jak i 1-2), motury z wózkiem (ba: niekiedy wręcz z malutkim domkiem z boku), motury z przyczepką z tyłu (były i takie, w wersji załogowej lub nie). Ale w niedzielę karnawał się skończył: obserwowałem po drodze jak panowie motocykliści siię rozjeżdżali w imponujących stadach zaś na żer wyruszyła policja. Grzecznie stopowali i kazali dmuchać w stosowne urządzenia... I tak mi się wydaje iż, jak mawia Pismo, zebrali plon stukrotny...
-
No cóż - czas żniw nastał ;)
-
Kiedyś ustalonym zwyczajem było, że panowie motocykliści wysyłali na wabia trzeźwego zająca?
-
A najlepiej trzeźwe motocyklistki ;)
-
Bruxa w drodze na koniec a my nie wiemy który. Skandal!
-
Dlaczego nie wiemy? Przecież każdy z nas ma ten sam koniec? Choć nie taki sam...
-
Widziałem ten ich samolot, na zachód leciał...
-
Dobry kolega ma wzrok, bo nad Warmią to chyba nie lecieliśmy ;)
Melduję, że koniec już bliski... Znaczy ten koniec Europy. I być może od niego zaczniemy. Choć tu jest tyle do oglądania, że nie wiadomo, od czego zacząć.
W nocy na przykład doswiecają sobie tu strategicznie umieszczonym pomauretańskim zamkiem.
I nietopyrze tu są!
Kogutów też sporo, na każdym rogu prawie, ale szczęśliwie dziobów nie drą.
-
Pomauretańskim? Czyżby to Islandia? Tylko, czy tam są kury?
-
Tam są ryby. Kury to chyba rarytas...
-
Pomauretańskim? Czyżby to Islandia? Tylko, czy tam są kury?
I dziobów nie drą, bo zamarzły? To by się zgadzało...
-
Prawda, kury łatwo zamarzają zwłaszcza w zamarzniętej wodzie.
-
Serdelki! Czy mają tam na niedzielę serdelki?
-
Serdelki! Czy mają tam na niedzielę serdelki?
Z ryb, albo z krabów! Sardelki - owoce morza to brzmi dumnie! A taka kura? Jeśli karmi się ją mączką rybną, krylem i mączką z krabów jest owocem morza, czy nie? Pytanie wbrew pozorom nie jest takie naiwne, gdyż dzisiaj czytałem o pewnym gatunku zaskrońców, który jeżeli w przeważającym zakresie żywi się trującymi żabami (trującymi oczywiście nie dla niego) to staje się jadowity, a nawet może tę jadowitość przekazać dalej.
-
Z ryb to mi tu na razie najbardziej smakowało bife.
Melduję, że wczoraj udało się zdobyć jedno zamczysko (w stanie ruiny, ale takie już było jak przyszliśmy), jeden pałac (z kuchnią, w której można by spokojnie pobaskecić, na dwóch boiskach równocześnie) i jedną willę z ogródkiem. Tam osiągnęliśmy dno, bo w ogródku mieli studnię.
Dzisiaj, jak dobrze pójdzie, kolejne dwa pałace. I to wszystko w jednej gminie. Mają tu rozmach, trzeba im przyznać.
-
I jak tam poziom wody w tej studni? Kąpaliście się?
-
W studni to podobno coś dudni? Ryby, które głosu nie mają?
-
Kąpać się będziemy jutro, w oceanie, żeby na weekend starczyło.
-
W oceanie to chyba i na zimę wystarczy?
-
Bez dopłat?
-
Za kąpiel w oceanie dopłata węglowa?
-
Może do drewna kawałkowanego, może Bruxa tratwę buduje?
-
Tratwą wróci, będzie taniej? I bez limitów bagażowych.
-
Tylko żeby za długo nie budowała bo jak Golfsztrom zamarznie to nie wróci do wiosny.
-
Jak Golfsztrom zamarznie to niczego nie będzie.
-
Straszne rzeczy na tym Kasprowym. Mnóstwo powalonych drzew. Okazuje się, że las nie ma szans w konfrontacji z narciarzami.
-
Całe szczęście, że tu nie ma narciarzy. Nawet wodnych.
Za to morsów sporo.
-
A ciepło? Bo jak ciepło to i ja potrafię morsować.
-
Świąt jednak schodzi na psy! Wyobraźcie sobie, że biały miś na Krupówkach to już nie jest Holoubek! Przerażające!
-
A serdelki tam mają? Bo nie jadłem dziś.
-
No to dopiero widoma oznaka końca świata...
A ciepło? Bo jak ciepło to i ja potrafię morsować.
A pytasz o temperaturę powietrza czy wody?
Tak czy owak w morsowaniu najważniejsza jest różnica między jedną a drugą. A w którą stronę to już inna sprawa.
-
No dobrze, ale ciągle nie mówisz o temperaturze. Może być wody i powietrza.
-
No na pewno różnica ma zwrot przeciwny do typowego morsowania.
Ale amplitudę może mieć podobną.
-
Znaczy, termometra nie miałam, ale temperatura wody była w okolicach brrrrrr..., a powietrza mocne uffffff...
-
A u nas także ciekawostka. Stok narciarski Kalatówka, śniegu nie ma, a orczyk działa, można nim jeździć po trawie.Trafiliśmy także na wesele góralskie. Konie, bryczki, stroje regionalne (takie same jak w miejscowej stacji kontroli pojazdów), jednak najciekawsze jest prawo wyboru! Otóż panna młoda była jedna, a panów młodych aż dwóch!
-
Paczworkowe wesele? I górale to zaakceptowali.???
-
To chyba przez ten wszędzie widoczny dobrobyt. Pod wyciągiem wiedzieliśmy leżący, zgubiony sandał. Nikt po niego nie przyszedł, bo prawdopodobnie miał drugi. ::)
-
A tak w ogóle, to melduję, że znowu jestem.
-
My zasadniczo też nadal jesteśmy, mimo, że dotarliśmy do końca a nawet sięgnęliśmy dna...
Za to jutro przekraczamy granicę.
Znaczy na wasze, to chyba dziś?
-
Dotarli do końca i... przekraczają granice?!
Aż strach pytać jakie granice...
-
I to potylu latach małżeństwa...
-
No właśnie po tylu...
-
Swoją drogą, wyjątkowo wydajne tu mają środki transportu. Wyjechaliśmy o siódmej, dojechać mamy na dwunastą, a podróż potrwa cztery godziny.
-
Prawie teleportacja...
-
I to teleportacja że stałą prędkością.
-
No właśnie, jak ten czas w podróży leci, tylko człowiek mrugnął, a z 8:50 zrobiła się 9:50...
-
No właśnie, jak ten czas w podróży leci, tylko człowiek mrugnął, a z 8:50 zrobiła się 9:50...
Nie za szybko przeszłaś na czas zimowy?
-
Może oni dotarli na kraniec... antypodów?! Tam chyba południe to jakby północ... ciekawe czy Perseidy spadały w drugą stronę ;)
-
Może oni dotarli na kraniec... antypodów?! Tam chyba południe to jakby północ... ciekawe czy Perseidy spadały w drugą stronę ;)
Tymi, no, ogonami?
-
Melduję, że na północy jest Rumunia. Kto by się spodziewał?
-
To zależy, czy Rumuni chodzą w czapkach :)
-
Melduję, że na północy jest Rumunia. Kto by się spodziewał?
Znaczy pada, czy nie pada, bo ciągle mi się Rumunia myli z Hurghadą?
-
Padało.
Od dzisiaj życie jak w Madrycie... Znaczy koniec pory deszczowej i upał jak... na Warmii?
-
Tylko na Real nie idźcie. To nie Warmia.
-
Idźcie na Barce ;)
U nas codziennie 32+ i tak ma być do niedzieli...
-
Ciupagę przywieźcie dla Fasiola.
-
Na Barcę się nie zamachniemy, ale jakby tutaj coś było grane, to mamy obok dwie fontanny, w których kibice lubią świętować.
-
Na Barcę się nie zamachniemy, ale jakby tutaj coś było grane, to mamy obok dwie fontanny, w których kibice lubią świętować.
Takie kolorowe, żeby nie powiedzieć, tęczowe?
-
Jeszcze nie wiem, wieczorem będę sprawdzać.
Ale chyba nie, tutejsze kluby mają swoje barwy?
-
Mają, tak zwana blaugrana.
-
U nas codziennie 32+ i tak ma być do niedzieli...
33! Hurghada.
Ciupagę przywieźcie dla Fasiola.
Yhy. I kapelusz z muszelkami.
-
Muszelki mam. Z obiadu zostały.
-
Mają, tak zwana blaugrana.
E, tutejsi chyba jednak inaczej (https://www.realmadryt.pl/news/108542-barwy-derbow) chodzą.
-
Dlatego mówiliśmy, abyś na te mecze nie chodziła...
-
Na te mecze nawet za dopłatą nie chodzimy.
-
Tak, ale Melę trzeba uświadomić, bo nawet bez umyślności może popełnić grzech zaniedbania.
-
Ja nawet nie wiem, gdzie tu jest stadion. Przez Benfikę owszem jechałam, ale to już parę dni temu było.
-
Byliśmy na występie Bocelliego, ponoć dalekiego pra pra wnuka Botticellego. Mimo to nie maluje, a daje koncerty. Spektakl niby niezły, śpiewa ładnie, gra dobrze, ale tańczy szczere mówiąc średnio. Za to współpraca z publicznością na Narodowym znakomita, jak górne sektory zainicjowały „Polskaaaa biaaało czeeerwoni”, od razu wszedł w melodię wyciągając tenorem pod otwarty dach: „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”
Jednak nie wszystkim się podobało, część sektorów po półgodzinie, nie czekając na rozwikłanie głównej zagadki koncertu, kto zabił i komu śpiewa Bocelli, a komu jego syn, poszła na mecz Legia-Zabrski Górnik. Może tam było tańsze piwo?
Finał w wykonaniu Gwiazdy Wieczoru, jego syna, diwy operowej, barytona, chóru i orkiestry symfonicznej znakomity, zaśpiewał nawet marsz imperialny. Kilka bisów zachwyciło wyrobioną publiczność, która jednym głosem żegnała artystów głośnym: Lewandowski, Lewandowski!
A wrażenia widzów? Różne, dla jednych najlepsze głosy na świecie, dla innych Banana Boat lepsi.
-
...zaśpiewał nawet marsz imperialny...
W aurebesh czy po sithańsku śpiewał?
-
A kto by operę zrozumiał? Ale chyba po włosku.
-
A ten Boticelli to w jakim klubie gra?
...zaśpiewał nawet marsz imperialny...
W aurebesh czy po sithańsku śpiewał?
Może gwizdał jak R2D2?
-
W jakimś toskańskim.
-
Tuskeńskim chyba.
-
A na chwilę wracając jeszcze do koncertu Bocelliego, to ogólne zainteresowanie budził maestro dyrygent, który a to stał na podeście i jakąś pałką groził orkiestrze, a to przyprowadzał lub odprowadzał niewidomego Tenora. Niektórzy twierdzili, że lepszy byłby pies przewodnik, ale potem okazało się, że dyrygujący orkiestrą pies przewodnik jest o wiele droższy...
-
A ja mam takie Wakacje Mniejsze - strony rodzinne, myzianie kocurka Przybysza, budzenie przez koguty około 3:30 ale jednocześnie łork at hołm, te klimaty. Niemniej nie bez pewnych elementów ludowo - ludycznych; tu np reklama wiejska imprezy dożynkowej.
-
Fajne!
Ten z prawej to ty?
-
Ciekawe czy koleżanka B. maczała palce w Tagu:
https://sukces.rp.pl/miejsca/art36895391-susza-odslonila-hiszpanskie-stonehenge-kamienna-budowla-wylonila-sie-z-wody
-
Fajne!
Ten z prawej to ty?
Nieee, zobacz jak ten pan jest hmmmm... obdarzony :)
-
Także się nad tym zastanawiałem widząc informację. Chyba nieprzypadkowa koincydencja wizyty Meli i odsłonięcia megalitów? Już samo porównanie Mela - megalit, daje dużo do myślenia. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu!
-
Ale jak mu rzucić batutę to niezawodnie przyniesie.
-
Ale jak mu rzucić batutę to niezawodnie przyniesie.
I w tym także jest lepszy od dyrygenta! Nic dziwnego, że taki drogi...
-
Dyrygent też przynosi batutę. Tyle że swoją...
-
Dyrygent aportuje tylko po swoją?
-
Trzeba przyznać, że koncert zaskakiwał pomysłowością organizatorów. Na przykład, na murawie stadionu (oczywiście bez trawy) ustawiono kilka sektorów krzeseł. Jak się okazało najbliżej sceny, w sektorze A, były miejsca - prawdopodobnie ze względu na szacunek dla Wielkiego Tenora - dla niewidomych, a w sektorach B - dla niesłyszących. Tak przynajmniej to zrozumieliśmy, kiedy każdy zapytany przez nas, dlaczego siedzi na naszym miejscu, nie reagował.
-
A próbowaliście migać?
BTW, a nie powinniście szukać sektora dla kulawych?
-
Albo kulejących ;)
-
Oraz dla siwych i siwiejących? Niestety, wyglądało na to, że sektory były podzielony tylko na poważne kalectwa, znaczy niepełnosprawności.
-
A może Wy trafiliście na sektor tych, którzy przyszli na koncert po znajomości. Ich zawsze jak pytają jak się tu dostali, to nabierają wody w gębę...
-
Zgodziłbym się z Tobą, tylko ta cena biletu, 574 zł, trochę dużo jak na "znajomości"?
-
Zgodziłbym się z Tobą, tylko ta cena biletu, 574 zł, trochę dużo jak na "znajomości"?
Jakieś serdelki były w cenie?
-
Na WTA w stolicy były po znajomości w podobnej cenie ale katering zapewniał sporo, parówki były.
Ale, uwaga dla Fasiola, dopiero od 13.30!
-
Katering oczywiście, że był! Piwo 14 złotych kubek (a więc jakieś 400 ml).
Parówki po 13.30, czyli organizator dawał 30 minut na zakup alkoholu i dopiero potem można kupować zagrychę?
-
Na WTA katering był w ramach ceny biletu :)
-
Na WTA katering był w ramach ceny biletu :)
I to przesądza owyższości kultury fizycznej nad kulturą!
-
Przyjmujesz śmiałe założenie, że mieli bilety. Okazali?
-
Oni nie muszą okazywać. Oni tylko stwierdzają: "a wiesz kogo ja znam?!", albo "mnie to tutaj poseł XYZ posadził".
-
Oni nie muszą okazywać. Oni tylko stwierdzają: "a wiesz kogo ja znam?!", albo "mnie to tutaj poseł XYZ posadził".
Albo Tony użył najbardziej tradycyjnego zadania-klucza: "Ja służbowo, na statek".
-
Potwierdzam - służbowo ale o statku nic nie wspominałem :)
-
To chociaż o musztardzie było wspomnieć.
-
Do tych parówek?
-
Ciekawa sytuacja, nasza powszechnie znana i szanowana koleżanka z pracy pojechała na urlop do Rzymu. Do Rzymu bo tam prowadzą wszystkie drogi. I na miejscu obaliła mit, że starożytni Rzymianie byli bardziej tolerancyjni o księży i hierarchów katolickich. Otóż nie wpuszczono jej do Panteonu ze względu na „niewłaściwy strój”. Co ciekawe dwie godziny wcześniej NIKT w Bazylice św. Piotra w Watykanie jej takich problemów nie robił. I kto tu jest zacofany?
Na pewno nie my, bo bardzo chcielibyśmy zobaczyć, na czym polegała ta niewłaściwość stroju.
-
Może miała za krótki chiton? Trzeba się było tłumaczyć że to SPARTAAAA!!! ekhm, że to tradycyjny strój spartanki. Podobno faktycznie nosiły skandalicznie krótkie szatki, uda było widać... Choć nie jest powiedziane, czy całe.
A poza tym, no oczywiście, że Rzym może być bardziej zacofany/konserwatywny od Watykanu. Przecież starszy!
Ciekawe, w jakim stroju nie wpuszczają do piramid...
-
W sumie masz rację, a do kurhanów? Można było wejść tylko w stroju druida?
-
Na dłużej to w szatach pogrzebowych. Albo w urnie.
-
Może ta koleżanka próbowała wejść... bez stroju? Tam takie upały ciągle...
-
Zaraz tam bez, w stroju Ewy była.
-
Może liście figowe tam pod ścisłą ochroną?
-
Liść figowy także trzeba umieć użyć, co jeśli niosła pod pachą, jak Gonzo w raju?
-
Tymczasem nasza koleżanka poczyna sobie w Rzymie coraz lepiej. Zwiedza, cieszy się życiem i wrażeniami. Niestety, trzeba na wszystko uważać i wszystko sprawdzać, inaczej cały trud może w jednej chwili pójść na marne. Tak było wczoraj, najpierw ogromnym nakładem sił i środków udało się jej zrobić ponoć znakomicie wysublimowaną sesję aktów w Kaplicy Sykstyńskiej w Bazylice św. Piotra w Watykanie, sesję, która ponoć zerwała z wózka inwalidzkiego samego Franciszka. Co z tego? Wszystko straciła nieOpatrznie wysyłając portfolio pocztą watykańską, która ze względów oczywistych zdjęcia zarekwirowała. A było czytać drobnym drukiem, co Opatrzność napisała w regulaminie pocztowym…
-
Tymczasem, prywata, gdyż potrzebuję wsparcia.
Lokalne kółko keszerskie konkurs kalendarzowo-fotograficzny zorganizowało, tym razem nie jestem w jury.
Zazwyczaj nie wysyłam, bo nie mam co, w tym miesiącu mam trochę klęskę urodzaju. Konkurencja pewnie też.
To jakbyście mieli do wyboru te obrazki, co w załączniku, to który byście ewentualnie chcieli oglądać w kalendarzu jako sierpień?
(Tak, wiem. Ale negliżu damskiego regulamin nie przewiduje.)
https://photos.app.goo.gl/Tmz71RnNiQevmgLg8
-
Chociaż akurat nawet ten negliż mam. Ale to poza konkursem.
-
Ta w negliżu się nie nadaje, źle nosi listek figowy.
Weźmy takiego Gonza, nawet będąc w raju z Adamem i Ewą liścia figowego nie potrafił założyć prawidłowo i nosił go pod… pachą. Twierdził, jednak, że skoro Ewie się podoba, jak on się nosi, to jemu tym bardziej nie przeszkadza.
Mi najbardziej przemawia do wyobraźni ten most do Ameryki...
-
Most jest do Afryki ;)
Dla mnie bajkowa Sintra.
Chyba że tu nie chodzi o sierpień, tylko tak nie wiadomo o co to... te ostatnie? Widok ekstra turystyczno-egzotyczny. Gdzie to w ogóle jest? Chyba nie Avilla, Lizbona?!
-
Co do mostu, moim zdaniem zdecydowanie zakręca na zachód...
-
Do afroamerykanów ;)
-
Mosty mam dwa, moglibyście sprecyzować?
To ostatnie to oczywiście Porto, ale bez kieliszeczka pewnie trudno poznać.
To nie listek ino muszelka, a nosi jak nosi, bo Grzegorz jej zakładał.
-
To jakbyście mieli do wyboru te obrazki, co w załączniku, to który byście ewentualnie chcieli oglądać w kalendarzu jako sierpień?
Most kratownicowy (bo ciekawy obiekt i zdjęcie OK) albo domki na stromym wybrzeżu (bo właśnie jednocześnie wakacyjno - charakterystyczne a nie powtórzone milion razy).
(Tak, wiem. Ale negliżu damskiego regulamin nie przewiduje.)
Tam negliż. Bardziej jest ciekawe co tam w tle kosmita diabłu nożycami robi?! Pedikjur?! Czy ktoś już zadzwonił po E. von Danikena?
-
Mosty mam dwa, moglibyście sprecyzować?
Przecież precyzujemy z Tonym od kilku wpisów, o którym moście rozmawiamy? ;)
-
Obrazek nr 1. Zamek.
-
Tam negliż. Bardziej jest ciekawe co tam w tle kosmita diabłu nożycami robi?! Pedikjur?! Czy ktoś już zadzwonił po E. von Danikena?
To już trzeba Goyę pytać. Co najlepsze, tej pani to nie przeszkadza w zupełności.
Jak się okazuje można głosować na trzy obrazki.
-
Obrazek nr 1. Zamek.
Pałac w Sintrze. Żeby tak jeszcze wtedy słońce się nie schowało...
-
Ponieważ konkurs na obrazek został już pozytywnie rozstrzygnięty, wracam na chwilę do naszego przedwiecznego bohatera i jego przygód z listkiem figowym w raju, bo nosząc go pod pachą Gonzo od razu spotkał się z rozbieżnymi ocenami. O ile Ewie ten sposób noszenia baaardzo się spodobał, to Adamowi nie i to do tego stopnia, że zaczął się wstydzić własnej nagości. Ba, wymyślił historyjkę, że to wina pewnego jabłka z pewnej jabłoni, choć wszyscy wiedzieli, że liście jabłoni są mniejsze od rzeczonego listka figowego.
-
Może próbował zasłonić się jabłkiem?
Z tego co pamiętam, to głównie zasłaniał się małżonką.
-
Ponieważ konkurs na obrazek został już pozytywnie rozstrzygnięty
Został?
Trzy obrazki poszły na konkurs, most do Ameryki, kolorowe domki i róża wiatrów (nieco przycięta).
Poszedłby bajkowy pałac, ale spojrzałam krytycznym okiem, no i obrazek ładny, ale jakość kiepska, więc nie.
A dalej to już jury keszerskie będzie decydować, a konkurencja w wakacje na pewno nie spała.
-
Został na tym form. :) Takie tam kłótnie rodzinne.
-
Aha.
To który wygrał?
-
Jak to? Most na Amerykę... ;)
-
A nie most na Afrykę?
-
Ważne, że to ten sam!
-
No tego to jeszcze Bruxa nie potwierdziła a mosty są co najmniej 2.
-
Tak, ale drugi most, jakkolwiek ładny i osobiście mi bliski, bo schodziłem go w te i we wte ma jednak pewne ograniczenia.
-
Żeby to tylko nie było o jeden most za daleko.
-
Na szczęście nie jest to most do Holandii lub innych Niderlandów.
-
Jak to? Most na Amerykę... ;)
A nie most na Afrykę?
Pogodzę was, każdy most prowadzi w dwie strony.
-
Podsumowując: most prowadzi do Ameryki lub Afryki lub prowadzi z Ameryki lub z Afryki!?
-
Mniej więcej. Z drobną korektą:
most prowadzi do Ameryki lub Afryki lub i prowadzi z Ameryki lub z Afryki!?
-
Nie dyskutuję, Ty tam byłaś, wiesz najlepiej.
-
Grzegorz dorzucił, że to jest most pomiędzy Ameryką i Afryką.
Ot, inżynierska głowa...
-
Domyślam się, że zdjęcie robione jest w Afryce?
-
W Europie, między Ameryką a Afryką...
-
Czyli most afroamerykański!
-
A mimo to biały?
-
Taki szarobetonowy raczej.
-
Oj przeproaszaaaam, żagle mnie zmyliły.
Tak, wiem. S:)
-
Są tu takie bardzo obcesowo piękne łuki skalne, niejakie Sant Andrea. Oczywiście, że to się kiedyś zawali, ale na razie dech zapiera. Niestety, miejscowi dyletanci przyrodniczo-historyczni potrafią wszystko zbezcześcić. Robimy sobie zdjęcia, a tu miejscowi przywieźli dziecko do zrzucenia ze skały. Mówiliśmy, tłumaczyliśmy, krzyczeliśmy, błagaliśmy, że to ani skała tarpejska, ani Tajget koło Sparty, ale gdzie tam. Rzucili, sprofanowali. Bezsensowne marnowanie dzieci i skał. Dobrze, że chociaż wózek po dziecku zabrali, bo cały plastikowy, nieekologiczny.
A jutro będzie o morskich kotach.
-
W obcasie mają serdelki! I pyszną mortadelę.
-
I ładną pogodę.
-
Grzegorz dorzucił, że to jest most pomiędzy Ameryką i Afryką.
Takie rzeczy to tylko w "Człowieku z Wysokiego Zamku"...
-
N38° 45.368' W009° 02.119'
Technicznie między Afryką a Ameryką (czy też odwrotnie).
On inżynier jest.
-
Miało być o kotach i będzie. Nigdy bym się nie spodziewał, że nasze zwykłe domowe futrzaki obcesowo uwielbiają odpływy morza i falochrony. Miejscowa legenda mówi, że koty upodobał sobie sam Neptun, który pływał na nich, jak mu się delfiny skończyły. Faktem jest, że teraz koty łapią na kamiennych falochronach morskie myszy rywalizując z rybitwami. Miejscowi Messapiowie, indoeuropejscy przodkowie Masajów, ale robiący lesze wino, mają nawet takie powiedzenie, że jak idzie na deszcz, to koty nisko pływają.
-
Pływają to pływają, pewnie lubią, ale...
One tam wszystkie czarne?
To pewnie zły omen dla marynarzy.
-
Jak im kot przepłynie drogę... O cieśninie nawet nie wspomnę.
-
Jeszcze trochę i koty oskarżą o te uszkodzenia Nordstreamu...
-
Nie wiem, czy to nie za zimne wody, jak na koty? Choć futerko mają....
-
I jak tu nie wierzyć w obcesowość? Ale żeby do tego stopnia? Zachodzimy sobie dzisiaj do naszej agencji wynajmującej nam trulle, żeby poprosić o adapter do obcasu, bo laptop nam nie działa, a tu miejscowy pracownik baaaardzo uprzejmie tłumaczy pewnej pani mniej więcej w te słowa:
- Nie proszę pani, ale tego nie możemy zrobić, bardzo mi przykro.
- Jak to dlaczego? Nie mogę wysłać kierowcy, żeby odnalazł pani męża. Tak, proszę pani, rozumiem, że mąż wyszedł z hotelu i poszedł do sklepu i wówczas zaginął. Jednak nasz kierowca nie wie, jak wygląda pani mąż!
- Jak to, jaka to przeszkoda? W tej miejscowości jest jeszcze wielu innych mężczyzn! Jak to skąd wiem, ja tu mieszkam!
- Tak proszę pani, jestem pewien, że mąż się odnajdzie i do pani wróci, jak tylko kupi w sklepie to co chciał kupić.
- Nie proszę pani, wcale nie sugerowałem, że pani mąż jest pijany, a nwet nie wspomniałem, że chce kupić alkohol. Oczywiście, że ma pani rację, tylko się pani zdawało, że tak powiedziałem.
- Nie proszę pani, nie mamy jeszcze gotowego planu, co zrobimy, jak mąż się nie odnajdzie, pracujemy nad tym.
- Oczywiście proszę, jak tylko nasz kierowca spotka pani męża damy pani znać, na razie proszę spokojnie czekać.
- Tak proszę pani, jak także nie wiem, dlaczego pani się bez powodu zdenerwowała, życzę miłej nocy, dobranoc.
Skąd pochodziła rozmówczyni naszego geniusza spokojnej riposty? Oczywiście, że z USA…
-
Z amerykanami miejscowy pracownik powinien rozmawiać wyłącznie w obecności prawnika.
-
Przecież byłem na miejscu? Człowiek i odpocznie i zarobi.
-
A ty już wróciłeś do hotelu? ;)
-
Do hotelu? Kiedy to było, ciągle w drodze.
-
No to się nie zdziw, gdy kierowca będzie cię szukał...
-
Mało prawdopodobne, ja jestem kierowcą.
-
W tej agencji???
-
A skąd, Agencja była tylko na chwilę...
-
Niemców nie da się jednak pomylić z innymi nacjami. Ot wczoraj, wieczór w knajpce, obok do stolika przysiadają się 2 panie w średnim wieku. Powinniśmy coś przeczuć, jak zamówiły mała (375 ml) butelkę wina. Jednak, że to Niemki zorientowaliśmy się nawet nie tyle po romantycznej mowie Goethego, co po używanym w co drugim zdaniu słowie Westrplatte. Ale o czym rozmawiały nie wiemy.
-
Bardziej bym się martwiła, gdyby się przewijały słowa Schlezwig i Holstein.
-
To raczej Niemcy powinni się martwić, jakby Dunczycy o tym rozmawiali. ;D
-
O Konigsbergu nic nie było?
-
Albo o Kralovcu ;)
-
Coś, że za Poznań mogą oddać Kralovec i Zamość.
-
Poznania nie oddamy! Tam są koziołki!
-
Zgoda, ale Zamościem to już nikt się nie interesuje?
A tu na miejscu inna ciekawostka. Obserwowaliśmy, jak do kościoła wpuścili kobietę z dużym psem. Prawdopodobnie przekobała, że pies jest katolikiem. A może miała świadectwo chrztu, bo jakiś papier kościelnemu pokazywała?
-
Pewnie świadectwo szczepienia psa ;D
-
Na COVID!?
-
Ciekawe, wszystkie wycieczki mają normalnych przewodników. Opisują historie, kulturę, kulturę, kuchnie. Tylko niemeccy emeryci słyszą, o jakiej porze roku i o której godzinie oraz jakimi silami i z których kierunkow najlepej zaatakować oczywiście przy minimilazcji strat własnych. Potem przewodnik szczegółowo opisuje, gdzie najłatwiej założyć obóz koncentracyjny.
-
A to wszystko oparte na doświadczeniach historycznych?
-
Bylo parę osób na wózkach, może to niegdyś członkowie elitarnej dywizji piechoty?
-
Morskiej?
-
Albo spadochronowej? Na wózkach to nawet łatwiej?
-
Są tu takie bardzo obcesowo piękne łuki skalne, niejakie Sant Andrea. Oczywiście, że to się kiedyś zawali, ale na razie dech zapiera. Niestety, miejscowi dyletanci przyrodniczo-historyczni potrafią wszystko zbezcześcić. Robimy sobie zdjęcia, a tu miejscowi przywieźli dziecko do zrzucenia ze skały. Mówiliśmy, tłumaczyliśmy, krzyczeliśmy, błagaliśmy, że to ani skała tarpejska, ani Tajget koło Sparty, ale gdzie tam. Rzucili, sprofanowali. Bezsensowne marnowanie dzieci i skał. Dobrze, że chociaż wózek po dziecku zabrali, bo cały plastikowy, nieekologiczny.
Wracając na chwilę do tej opowieści, to okazuje się jednak, że ma ona ścisły związek z przyczynami, dla których zrzucano ze skały Tarpejskiej, która była rajem dla karanych cudzołożników i krzywoprzysięzców. I obecnie dzieci zrzucane z San Andrea to ponoć także cudzołożnicy kłamiący, że do niczego nie doszło.
Pomysł na eliminację zła w zarodku?
-
Tymczasem, w tym wątku nie pisano od 120 dni, a ja melduję, że się w południe odmelduję.
Na dłużej, i nie wiem jak będzie z możliwością nadawania.
Bluesmanniak miał łatwiej, bo nadawał z końca Europy, ja wyruszam docelowo na Koniec Świata (choć paradoksalnie to prawie połowę bliżej będzie), z czego sporą część na piechotę, więc może być różnie.
Jakbym się nie odezwała po drugim października, to wysyłajcie GOPR, albo coś...
-
To na kogo będę się teraz rano darł? Tylko na Cezariana? Chamstwo w państwie!
-
No przecież Bluesmanniak wrócił. Możesz na niego też. pozwalam.
-
To na kogo będę się teraz rano darł?
Może w końcu odpocznij, wycisz się...
-
To ta dieta tak na niego wpływa. Głodny, to i wrzaskliwy...
-
Mela, to podróż piesza? Skandynawia? Rumunia? Spróbuj jednak nadawać i oczekujemy opowieści powakacyjnych po powrocie!
-
Czemu przeczytałem "prowokacyjnych" zamiast "powakacyjnych"? Coś z moją podświadomością?
-
Wiem! Mela idzie takie cóś szukać.
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/nie-bylo-ich-w-polsce-100-lat-kosztuja-9-tys-zl-za-kilogram/ttty9n8,07640b54
-
No, to życzcie mi buen Camino >idesobie<
-
To Mela idzie do Japonii?Edit AAAA, kilku znajomych było i są zachwyceni. Powodzenia.
-
Nie mamy się co martwić, nie zabłądzi. Trasę ma muszelkami oznakowaną i na koniec dostanie certyfikat przejścia pielgrzymki.
-
W muszelkach?
-
Wiem! Mela idzie takie cóś szukać.
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/nie-bylo-ich-w-polsce-100-lat-kosztuja-9-tys-zl-za-kilogram/ttty9n8,07640b54
Tyle tylko, że Cena jednego kilograma gąsek sosnowych mocno zależy od pory roku i od pochodzenia danej partii towaru Czyli może być różnie: grzyb ze swojskiego polskiego... ba: narodowego lasu może być wart znacznie mniej. Albo więcej, czemu nie!
-
A ja ciągle nie wiem czy Mela ciupagę przywiozła czy nie?
-
Od górali z Galicji?
-
Od górali z Galicji?
No przecież tradycyjnie znad morza przywozi się ciupagę a z gór model żaglowca.
-
Ale, jak powszechnie wiadomo, górale galicyjscy mieszkają nad morzem!
-
Ciupagami rzeźbią modele?
-
Ale, jak powszechnie wiadomo, górale galicyjscy mieszkają nad morzem!
No akurat dokładnie tak jest.
Więc przywiozłam z gór muszelkę.
-
Szumi?
-
Jutro jadę na delegację do Skawiny i Wieliczki. Co mam przywieźć z kopalni? Mydełko?
-
Bursztynek.
-
Kilof.
-
Kilof to z Warmii. Bursztynek ok ;)
-
Ja wiem! Pierścień św. Kingi!Może być z bursztynu.
-
Jutro jadę na delegację do Skawiny i Wieliczki. Co mam przywieźć z kopalni? Mydełko?
To jest trochę pic z tymi pamiątkami. Zdegustowało mnie wielce gdy na słoiczku soli z wieliczki, smakowej tzn z czosnkiem doczytałem się że sól sdjełano w Kłodawie... A czosnek to już nie chcę wiedzieć gdzie...
-
No, co do soli to rozumiem rozczarowanie, ale chyba nie spodziewałeś się że czosnek też kopią w kopalni?
-
Sól z Kłodawy w Wieliczce? Mogło być jeszcze lepiej, sól chińska w Wieliczce.
-
Kiedyś miałam okazję nabyć Różową Sól Himalajską (TM) chyba z Kłodawy właśnie.
-
Może chodzi o to, że to jest taka sama sól?
-
NaCl zapewne.
Miejmy nadzieję, w każdym razie...
-
Gdzieś czytałem ostatnio informację, choć nie było to poważne źródło, aby nie dać się naciągać na sól himalajską, bo jest taka sama, jak nasza zwykła kamienna, znaczy Pawlaczka.
-
Toteż miałam okazję nabyć, ale nie nabyłam.
-
I to się nazywa wykorzystanie okazji!
-
No, co do soli to rozumiem rozczarowanie, ale chyba nie spodziewałeś się że czosnek też kopią w kopalni?
Bo ja wiem... Po lekturze stosownego tomu Pratchetta można uwierzyć i w górnictwo czosnku. No bo skoro byli górnicy tłuszczu oraz melasy...
-
Pod warunkiem, że ten Piąty Elefant, zanim się z hukiem rozbił o Dysk, to nażarł się czosnku...
-
A, tutaj.
Wędruję sobie trzeci raz Drogą Jakubową... Bo to pierwszy raz - planując, drugi raz - na nogach, trzeci raz - wspominając przy okazji ogarniania zdjęć... I takie rozmaite doświadczenia peregrynacyjne do mnie wracają. To się podzielę.
Na przykład, jeżeli Fasiol nie ma w domu pralki do Alvinów, to w Pontevedra jest 24h Kundel Spa. Do małych i dużych, samoobsługowe, i nawet pieniążki rozmienia, jak na myjni.
Pontevedra to w ogóle miła miejscowość, o której jakiś historyczny podróżny wspominał, że to "dobre miasto, da się napić każdemu". Podróżny nie sprecyzował, czego się napił, ale Pontevedra uhonorowała go fontanną.
Do tego honorowym obywatelem miasta, niestety już tylko wdzięcznie wspominanym pomnikiem na głównym placu pod kościołem jest... papuga. Na zdjęciu z lewej strony.
-
Ciekawe, jaka jest śmiertelność wśród mytych kundli?
-
Nie wiem. Ale, jak wspomniałam, papuga już nie żyje...
-
Ciekawe, jaka jest śmiertelność wśród mytych kundli?
I tych co tam Alvina chcieli włożyć.
-
A co? Nie lubi różowego?
-
Nic dziwnego, przecież to on!