Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Kategoria ogólna => Dyskusja ogólna => Wątek zaczęty przez: Cezarian w 18 Listopada 2017, 23:23:56
-
Już dawno taki wątek winien powstać.
Zacznijmy skromnie. Nasz Poeta to niewątpliwie ""Najwykwintniejszy narzekacz na świecie".
I aktualny jak się wydaje cytat z Poety: "Godłu, godłowi - celowo tak mówię, żeby być zrozumianym przez oba elektoraty"
-
Tak, wątek nienachalnego optymizmu na pewno nam się przyda.
-
Słowiańskiego dodajmy. Bo przecież tylko u nas pesymizm to stan wstępem gotowości na przyjęcie dowolnego optymizmu.
A tutaj mamy jakże poszepszyński wyraz takiego optymizmu:
(https://img.joemonster.org/i/2017/11/demot-256-130.jpg)
-
Już dawno taki wątek winien powstać.
A co tak akurat kolegę teraz naszło na Poetę? Jesień? ;)
-
Lepiej, właśnie, po 5 latach wziąłem się za przesłuchanie wszystkich Wieczorów prawie poniedzielskich. Jestem po 1/2.
-
Jeszcze w depresję wpadniesz!
-
Czy to nie jest aby niebezpieczne dla zdrowia? Zwłaszcza o tej porze roku?
W Galerii Wroclavia (dawniej: Dworzec Autobusowy we Wrocławiu) co prawdaż już lecą piosenki mające za zadanie wywołać radośnie świąteczny nastrój, ale w zderzeniu z rzeczywistością listopadową tuż za drzwiami na razie wywołują poczucie pewnego absurdu.
Ale nie przesadzajmy, to jeszcze nie koniec świata...
http://aszdziennik.pl/121665,wpadka-jasnowidza-z-usa-ponura-apokalipsa-z-jego-wizji-to-tylko-zwykly-jesienny-dzien-w-polsce
-
Tymczasem, Poniedzielski udowodnił w zasadzie niezbicie, że tzw. szczęścia to jest choroba cywilizacyjna, zaś życzyć komuś szczęścia to szczyt bezczelności.
Nie mieszkając wykorzystałem ten pomysł podczas składania znajomej życzeń z okazji 50-tki. To chyba była ostatnia pięćdziesiątka...
-
No i słusznie,trzeba się przerzucić na setki, jak dorośli ludzie...
-
Ja tam tylko półlitry, najlepiej Perły :D
-
Tony, czasami okoliczności wymagają by napić się wódki.
-
Dużo mam ostatnio takich okoliczności ale jeszcze nie wypiłem. Chyba jakiś gupi jestem.
-
Tony, czasami okoliczności wymagają by napić się wódki.
No chyba, że mówimy o damie.
To wtedy czystego spirytusu.
-
Tony, czasami okoliczności wymagają by napić się wódki.
No chyba, że mówimy o damie.
To wtedy czystego spirytusu.
Oczywiście, damie nie odważyłbym się wódkę zaproponować.
Skoro mowa o damach, to warto chyba w tym miejscu dodać, że "prawdziwy gentelman potrafi nie tylko doprowadzić damę do grzechu, ale i po grzechu odprowadzić ją z powrotem do męża".
I to jest chyba najlepsze zastosowanie spirytusu.
-
Wątku przemyśleń Poety ciąg dalszy. Jak się okazuje z wyobraźnią jest jak z inteligencją. Wcześnie wykryta jest wyleczalna. Jednak potem wyobraźnia może być przyczyną wielu groźnych chorób.
I bardzo ważne: Spośród rzeczy, które można zrobić ok. 99,99% jest takich, których nie można zrobić wcześniej.
-
U mnie już chyba za późno...
-
Na zrobienie porządku z wyobraźnią? ;)
-
Właśnie.
To już chyba trwałe kalectwo.
-
"Ach jak ten śnieg pada" - czy jest bardziej poetyckie określenie lub temat? Oczywiście nie dotyczy poety Janka.
-
Pomyślałem, że taka fotka to powinna się tu znaleźć, może nawet na poczetnym miejscu?
-
Ładne. Czy to się nazywa wirtualny Poeta?
-
O ile pamiętam to za tą gustowną kompozycją roślinną stała zupełnie nie wirtualna flaszka.
Z czystą.
Wodą, podobno.
-
albo z ziółkami ;)
Gdybym nie wiedział w jakich okolicznościach to pomyślałbym że ta fotka na stypie zrobiona...
-
Poeta bez trudu udowodni, że stypa to jest optymistyczna okazja do przygotowania się na dowolną ilość radości.
-
Może już się przygotowuje?
-
Może już się przygotowuje?
Obserwując go co najmniej od połowy lat 80-tych, twierdzę, że od dawna.
-
Pewnie chce być w stałej gotowości.
-
Pewnie chce być w stałej gotowości.
Od urodzenia. I słusznie.
-
Zdaniem Poety koniec świata powinien być perfekcyjnie przygotowany. Co więcej, najgorzej będą mieli Ci, którzy Gonzalo przeżyją.
I jak tu twierdzić, że Poeta nie jest optymistą?
-
Perfekcyjnie przygotowany? Nie oczekiwałabym.
Na razie to nawet co do konkretnej daty nie ma zgody.
-
A to były już jakieś... propozycje?!
-
A bo to raz?!?
-
Najprostsza sprawa zapytać świadków Jehowy, albo taborytów, albo Majów.
-
Tak, wiem 120 dni, ale sam się dziwię. Przecież już ładnych kilka tygodni, jak Poeta do nas wrócił. I warto za nim przypomnieć, że Pan Bóg dał kulturze zachodniej zegarek, a kulturze wschodniej czas.
-
Coś w tym jest...
Znalazłam właśnie zegarek, który mi się zapodział jakoś w lipcu.
Za to czas jakby mi się nagle stracił...
-
Nie przejmuj się, teraz przyśpieszy.
-
Nie mam czasu się przejmować.
-
Nie mam czasu się przejmować.
Witaj szkoło! Trzymamy kciuki, żeby wszystko dobrze i żeby dzieci były zdrowe, bo jak one będą zdrowe to i nauczyciele będą zdrowi.
-
Po dzisiejszej wizji lokalnej zastanawiam się, czy od razu się nie zgłosić dobrowolnie na kwarantannę.
-
Maseczki dziurawe, czy nie ma płynu do dezynfekcji? Czy to prawda, że wchodząc do szkolnej toalety trzeba zakładać jednorazowe rękawiczki na...
-
Pisuar? Nie wiem, nie sprawdzałam, u nas nieaktualne, remont instalacji sanitarnej nie zdążył się zakończyć, więc temat toalet jest czysto akademicki.
-
Byle zrobili przed pierwszymi mrozami.
-
Aż się dziwię, że nikt tu jeszcze od wczoraj nie zacytował Poety, który jesień porównał do liczby wielu zbiesień? Mela, jak jesień w szkole, już wszystko perfecto? >:D
A opowieść o festiwalu w Kołobrzegu, na którym żołnierz niemieckiej DDR w swoim mundurze śpiewał "Szli na zachód osadnicy"? Jak się nad tym zastanowić, to oprócz kierunku, śpiewał dobrze?
-
No jak - na wschód mieli iść?! To dopiero by było...
-
Jako element napływowy z Ziem Odzyskanych zostałam momentalnie ogłuszona implikacjami takiego wykonania tej zacnej pieśni, którą u nas w podstawówce śpiewano jako "piosenkę o ślinie" (ślina zachód...).
Coś podobnego, tylko poniekąd odwrotnie, widziałam we Wrocławiu w postaci muralu poświęconego Żołnierzom Wyklętym, zaopatrzonego w napis "Tropem wilczym"...
-
Coś podobnego, tylko poniekąd odwrotnie, widziałam we Wrocławiu w postaci muralu poświęconego Żołnierzom Wyklętym, zaopatrzonego w napis "Tropem wilczym"...
Czyli czas na "Wilcze echa"?
-
Wölfesecho?
-
Wracając do Poety, nie wiem, czy Rodzina zwróciła uwagę, jaki układ ze słońcem ma nasz Andrzej?
Otóż umówili się, że razem nie wychodzą na podwórko.
-
Coś nam się obiło na ten temat ale że kolega tak po nocy pamięć ćwiczy?!
-
Nie tyle ćwiczy, co po nocy nadrabiam zaległości w słuchaniu Poety.
Bo kiedyż poezję słuchać, jak nie w nocy lub o słońca wschodzie
(Oczywiście nie wychodząc na podwórko, a siedząc w gospodzie).
-
Ale siedząc w gospodzie? Każdy by tak chciał... ;)
-
Do której tam u was gospody otwarte?!? W Warszawie to sobie do świtania mogę jedynie na schodkach nad Wisłą posiedzieć. Knajpy też tam do ostatniego klienta, zasadniczo, ale gdzie by nauczycielka... ekhm, gdzie by nauczycielkę było stać na piwo w tych hipsterskich przybytkach.
Dlatego zabieram zwykle własne.
-
Ja Ci nie odpowiem.
-
Do której tam u was gospody otwarte?!? W Warszawie to sobie do świtania mogę jedynie na schodkach nad Wisłą posiedzieć. Knajpy też tam do ostatniego klienta, zasadniczo, ale gdzie by nauczycielka... ekhm, gdzie by nauczycielkę było stać na piwo w tych hipsterskich przybytkach.
Dlatego zabieram zwykle własne.
Jakie to poetyckie!
Tak, wiem...
-
A dzisiaj Poeta przytoczył maila, którego otrzymał Mann (fakt, słyszałem bezpośrednią opowieść na antenie), a który warto uwiecznić. Otóż słuchacz napisał, że gdyby w słowie majonez poprzestawiać litery, niektóre litery wyrzucić, a niektóre dodać, to wyjdzie nam słowo "szatan".
-
Ze słowa "musztarda" to dopiero by można... ;)
-
Po obiedzie?
A to się może i Mannowi i Poecie przydać szybciej niż myślą...
-
Powiało gnozą, przepraszam, grozą.
-
I proszę, Poeta w formie. Zacytował pewnego starszego pana, który stwierdził, że to bardzo dobrze z tą drożyzną na produkty żywnościowe, bo za te same pieniądze niesie się mniej, a więc jest lepiej!
Można pozytywnie patrzeć na świat?
-
Wróciliśmy właśnie z kameralnego spotkania z Poetą. Jeśli więc mieliście nadzieję, że dzisiejszy Piosennik jest na żywo, to złudną. Dłuższa relacja mam nadzieję, że wkrótce, teraz powiem tylko tyle, że od pewnego czasu mam pewną cechę wspólną z naszym bohaterem: syndrom spokojnych nóg.
-
Wracając do Poniedzielskiego, to pozwolił sobie na taką reminiscencję:
Skończyłem w 2019 r. 65 lat. 4 lipca. 5 lipca już byłem w ZUS-ie w godzinach porannych i odbyła się rozmowa pomiędzy ZUSem a mną. Wyszedłem z tej rozmowy w dobrym nastroju, bo jak porównywałem sobie wysokość długu – moje miesięczne wpłaty i wysokość ich wypłaty, to wyszło mi, że ZUS życzy mi 140 lat.
-
Czy to na pewno dobre życzenia? Ja raczej nie chciałbym żyć 140 lat...
-
Czy to na pewno dobre życzenia? Ja raczej nie chciałbym żyć 140 lat...
To zależy, jakbyś do końca mógł grać w tenisa?
-
Mrzonki... Znajomy ma 70 i nie mogę patrzeć na jego grę ;)
-
W sumie ja teraz także nie pofikam. Ale tylko ze względu na kostkę, bo reszta...
-
Kontynuując poetycki wątek, dalszy ciąg zwierzeń Poety:
Polski optymizm nie jest prosty, to jest stwierdzenie w stylu: tak, pada deszcz, ale tylko z góry. Daltego polski optymizm to optyminimalizm, optymizm zwłoczny. Mówią, że łatwo mi stosować taki optymizm, bo pomaga mi mój temperament. Jeśli zaś chodzi o mój temperament, to proszę mi wierzyć, widzicie państwo wierzchołek góry lodowej. Mam ujemny temperament.
-
Poczytuję sobie ostatnio książkę Krzysztofa Daukszewicza o menelach. Niektóre historie rwą za serce i podobnie jak z poetą, postanowiłem się z Wami nimi podzielić, a jeśli czytaliście, to przypomnieć.
Zaczynimy od menela Andrzeja Poniedzielskiego, w końcu wątek poetycki zobowiązuje do zaprezentowania menela poetyckiego:
Pewnego pięknego poranka Andrzej Poniedzielski idąc do sklepu po bułki albo nawet i po piwo, został zaczepiony przez miejscowego znajomego znawcę win krajowych.
- Mistrzu, poratuj zmęczonego człowieka.
Andrzej sięgnął do kieszeni, w której, jak się okazało, było tylko pięć złotych. Będąc jednak dobrym, kulturalnym i wyrozumiałym człowiekiem, ofiarował tę monetę człowiekowi w pilnej potrzebie.
Ten spojrzał na pięć złotych z szacunkiem, schował do głębokiej kieszeni, podziękował najuprzejmiej i w tym samym momencie pojawił się drugi, również znajomy znawca win.
- Mistrzu, poratuj zmęczonego człowieka. – Nadał tym samym tekstem.
Na to menel pierwszy odezwał się do Andrzeja:
- Mistrzu, nie bądźmy chujmi, dajmy i jemu.
-
No i tu suspens zawisł, bo skoro w kieszeni było tylko pięć złotych, które ją już wcześniej opuściły...
Meneliki znamy, kochamy, czytamy i nawet słuchamy.
Bo trochę tego wyszło, także w audio.
-
Część tak, jest w audio, ale książka jest obszerniejsza.
-
Ba, jest kilka książek :D
-
Ba, to zapodawać co poniektóre anegdoty? Książki nie będę przepisywał, ale kilka smaczków jest.
-
Zapodawaj, nie bądź pan rura.
-
Właśnie, bo Mela i Tony wszystko czytają i wiedzą, dlatego wolałem zapytać.
-
Ale nie wszystko znają na pamięć.
Z umiarem, czemu nie?
-
Z umiarem, czemu nie?
Jak z alkoholem? Dam radę! Co, ja nie dam rady?
-
To zaczynamy wybiórcze, poetycko-pijackie opowieści.
Pewien aktor pijący coraz częściej z menelami miał niebezpieczny zwyczaj, a mianowicie będąc na bani, dzwonił do domu, za co obrywał od żony niebywałe cięgi. I któregoś dnia koledzy, żałujący go z tego powodu, widząc, że znowu idzie do telefonu, zaczęli go prosić, żeby dzisiaj odpuścił tę zabawę z telefonem.
- Nie dzwoń, bo pozna, że jesteś naprany.
- Nie jestem naprany, jestem trzeźwy i to wam zaraz udowodnię. – Dzwoni i mówi: - Jadzia?! Cześć!!! Jak ja się cieszę, że ciebie widzę.
-
Nie wątpię, że małżonka stanęła mu przed oczami jako żywa.
-
Nie wątpię, że jak wróci to zapamięta.
-
Dzisiaj jesteśmy przy anegdocie, w której poezja niewątpliwie występuje, tylko dokonuje dziwnej volty...
Słynny hotel Rzeszów. Słynny, ponieważ działy się w nim rzeczy nieprawdopodobne, z których budowano potem całe legendy życia estradowego, chociażby taka historyjka, że pewnego dnia straciła w nim cnotę jedna z nie najładniejszych naszych dziennikarek z pewnym równie nieprzystojnym artystą i następnego dnia , kiedy oboje zeszli na śniadanie, Jan Tadeusz Stanisławski, widząc ich w drzwiach, szepnął:
- Wiecie co chłopaki, z tego miotu chciałbym mieć młode.
-
Dzisiaj niby menelik Daukszewicza, ale jakiś taki swojski, rodzinny, z Białegostoku. I od razu ekumeniczny!
Historia ta zdarzyła się w Białymstoku. Pewna pani namówiła dwóch meneli, pana Józia i pana Frania, do prac porządkowych na działce budowlanej. Panowie pracują już pięć godzin, kiedy za płotem pojawia się dwóch kumpli.
- Co robicie?
- Sprzątamy.
- A płacą wam za to?
- Płacą.
- To co, walniemy na to konto.
- Nie, ponieważ obiecaliśmy gospodyni, ze do wieczora skończymy robotę.
- Na trzeźwo?
- Musimy, gospodyni obiecała, że jak uczciwie przepracujemy cały dzień, to wtedy będzie… jak ona powiedziała, Józek?
- … powiedziała, że będzie gratyfikacja.
I tych dwóch odchodzi. Nie uszli nawet dziesięć metrów, kiedy właścicielka posesji usłyszała, jak jeden z nich mówi:
- Co ma, kurwa grawitacja do mózgotrzepu!?!?
A na to drugi:
- Mnie się też wydaje, że oni chcą raczej wiarę zmienić.
Fasiol?
-
Co Fasiol? ??? Ja się nie znam na mózotrzepach. Najprawdopodobniej.
-
A na gratyfikacjach?
Trawestując zupełnie inny dowcip: te wasze ortodoksyjne święta...
-
A na gratyfikacjach?
Tu Cezarian najlepiej się zna.
-
Nie przesadzajmy z tym ekumenizmem.
-
Dzisiaj wątek zwierzęcy i nie powiemy w ten sposób ostatniego słowa!
Mężczyzna w bardzo zacnym wieku, ubrany w tweedowe spodnie i marynarkę, kupił w sklepie cztery puszki jedzenia dla psów i dwie butelki whisky.
Za nim stal miejscowy degustator, który nagle trącając przy kasie tego pana, zapytał:
- Przepraszam bardzo. Czy pański pies to przypadkiem szkocki terier?
-
Nawet wiem, co to była za whisky S:)
-
Dobre, a jeśli to był szkocki terier w kratę? Upraszczając, nie teksaską?
-
No, ciekawe, czy jak się skrzyżuje czarnego z białą to potomstwo wyjdzie w kratkę?
-
Aż strach zapytać, czy kratę biało-czarną, czy czarno-białą? Oczywiście pamiętam, że tę kwestie w zakresie pasków, rozstrzygały zebry, ale z jakim skutkiem?
-
Dzisiaj będzie poetycko o tym, że nie należy demonizować roli tłuszczu w społeczeństwie.
Opole. Menel prosi o złotóweczkę na bułeczkę i nagle przechodzi obok dziewczyna o sylwetce Svena Hannawalda. Menel, dziękując za pięćdziesiąt groszy, które dostał, rzekł:
- Czy widział pan to, co przeszło przed nami?
- Oczywiście.
- To za drugie pięćdziesiąt groszy powiem, jak dzielą się kobiety.
- Słucham.
- One się dzielą na kobiety i beztłuszczowe.
-
Dzisiaj powiew lata, choć powiew zmrożony:
Degustator win siarkowych w sklepie:
- Czy te lody są świeże?
- Nie, mrożone.
- A to przepraszam.
-
W ramach upoetowienia słuchałem ostatnio monologów Poniedzielskiego i chodzi za mną takie jego stwierdzenie, że jako potomek kieleckich partyzantów posiada wiele ich cech. Na przykład w ogóle się nie obraża. Pamięta tylko...
-
To zupełnie jak Wędrowycz.
-
Myślisz, że Poniedzielski nie lubi Burdaków?
-
Co tu ma lubienie do rzeczy? Ważne czy pamięta.
-
Racja, zaś w wątku Poety dzisiaj coś bardziej (?) poetyckiego. Choć po prawdzie, To Tony, jako specjalista w temacie, będzie mógł się wypowiedzieć autorytatywnie.
Otóż Poniedzielski snując jakąś swoją kolejną opowieść, czy w zasadzie zapowiadając przez kilkanaście minut "wejście" Andrusa, wrócił do korzeni. Swoich korzeni. I wbrew pozorom, nie chciał nawiązywać do słynnego "korzennego" serialu amerykańskiego i nie mówił nic o niewolnictwie, ale o Kielecczyźnie. Oczywiście zaczęło się od słynnego stwierdzenia, że kieleckie to region słynny wspólnym trudem rolnika i partyzanta, ale doszedł do tego, że w tych rejonach mężczyzna, który śpiewa "po trzeźwemu" jest postrzegany, jako śpiewający bez wyraźnego powodu. Tony, wiem, że nie pochodzisz z kieleckiego, ale jesteś największym autorytetem śpiewającym bez wspomagaczy, prawda li to?
-
Ale że co prawda? Że śpiewam bez wspomagaczy?!
-
Ja nie słyszałam, żeby on śpiewał nawet po wspomagaczach...
-
Tony? Jak to nie? A w Urnie?
Ale że co prawda? Że śpiewam bez wspomagaczy?!
Ha! Ależ skąd! Przecież nie ot to pytam Twój Autorytet. ;)
-
Nie chciałbym cię wyprowadzać z błędu bo to mogłoby zaszkodzić zdrowieniu...
-
To nie jest ważny powód, ryzykuj.
-
To jest bardzo ważny powód. Ile to mogę brać prysznic bez ciebie?
-
NIe wiem, czy powinniśmy brnąć tym kierunku, chyba, że uznamy, że branie prysznica nie po pijaku jest prysznicem bez wyraźnego powodu?
-
Nie zapominajmy o poezji menelskiej, dzisiaj przykład odzwierzęcy.
Idzie pani z jamnikiem i mija dwóch panów sączących pod sklepem piwo. Nagle jeden z nich pokazuje na psa i pyta drugiego:
- Przypomnij mi Heniu, co to za rasa?
- To jest chart – usłyszała pani – to jest chart tylko sól mu łapy zżarła.
-
A to po to psom buciki...
-
I tak dobrze, że to były charty. Jamnika już by po tej soli nie było.
-
To może coś świątecznego, święta znowu za pasem.
Dwóch kumpli mocno nawalonych w okolicach świąt Bożego Narodzenia stoi na przystanku autobusowym i nagle jeden z nich zaczyna tańczyć.
Kobiecina, która przechodziła obok, mówi wkurzona:
- Jak panu nie wstyd tańczyć w poście? Jak panu nie wstyd!
Na to ten nietańczący:
- Bo on, proszę pani, się cieszy, bo on już wie, malusieńki zmartwychwstanie.
-
Chyba trzeba się pomału przygotowywać do przyjęcia euro?
Park w Koszalinie. Na ławce w parku siedzi para stszych ludzi. Podchodzą do nich dwaj lekko usmarowani dżentelmen i proszą o dwa złote. Starsza pani mówi:
- Nicht fersztejn.
Na co jeden z proszących podniósł dwa palce, mówiąc:
- Zwei euro.
-
Warto uczyć się języków obcych...
-
Pewnie się pączkami usmarowali?
-
Kupi się teraz pączka za 1 euro? Denominowane?
-
Kupi - najlepsze u nas kosztowały 3,90 PLN...
-
Szkoda, że nie da się połączyć dnia kota i dnia pączka, przynajmniej w sensie takim, że kota pączkiem nie nakarmisz, to zostaje nam satysfakcja (?), że karma kocia chyba droższa d pączków?Wiem, że tłusty czwartek nie nazywa się dniem pączka, ale to dlatego, żeby nie było pozwów o obrazę osób otyłych.
-
Nie zapominajmy o faworkach!!!
-
To zgoda, dobre faworki zdecydowanie biją na głowę dobre pączki.
-
Neapolitańskich nie próbowałam, ale mam dowód, że istnieją.
-
Taaak, ciekawe, jak w smaku?
-
Pętla kiwi.
Czy pętla może być poetycka? Nasz Poeta udowadnia, że tak. Opowiadał kiedyś, jak to zapętlają się stare i nowe czasy. Stare kojarzą mu się z zapachem pasty do butów kiwi. Ubolewał przy tym, że teraz młodzież już nie wie, co to takiego. Z kolei młodzież zna smak i zapach owoców kiwi, o których kiedyś nie mieliśmy pojęcia. Tyle, że zdaniem Poniedzielskiego, owoce kiwi mają zapach tejże pasty sprzed kilkudziesięciu lat. I to jest jego zdaniem zjawisko, które określa jako „pętla kiwi”. Czy to jest zjawisko poetyckie, każe niby rozsądzić słuchaczom. A ponieważ z innych wypowiedzi Autora wynika, że wszystko jest poezją, więc pętla kiwi także?
-
Poezją nienachalnie optymistyczną, jak to u Poety...
-
Oczywiście, bo przecież pada deszcz, ale tylko z góry.
Deszcz kiwi?
-
Chyba grad. I módlmy się, żeby owoców, a nie puszek pasty. Albo ptaków.
Oczywiście, bo przecież pada deszcz, ale tylko z góry.
Sprawdzić czy nie Irlandia.
-
Kwili!
-
Pasta kiwi kwili?(https://pobierak.jeja.pl/images/c/d/b/284611_jak-przyrzadzic-kiwi.jpg)
-
I już wiemy z czego robiono tę pastę?
-
Może - zgodnie z teorią pętli - z owoców kiwi?
-
Wracamy do menelików, choć tym razem jest to opowieść nie Daukszewicza, a mojego znajomego. Ma on dużego psa rasy zimbabwian (wcześniej rodezjan). Pies lubi być wyprowadzany, co znajomy codziennie raniutko czyni. I tak przechodzą razem o 6 rano obok sklepiku, przy którym na ławce siedzą dwaj koneserzy nie tylko prostych alkoholi. Jeden z nich pochyla się do psa i wskazując wzrokiem na właściciela, półgłosem mówi do zwierzaka: co k*rwa, nie dał pospać?
-
A panowie z ławeczki na porannej zmianie czy jeszcze z nocnej nie zeszli?
-
Pytanie jak najbardziej zasadne, które jednak nie padło. Prawdopodobnie ze względu na fakt, że skradli tym jednym zdaniem cały poranek.