Ciotka Melania tym razem po podróży, próbuję uporządkować wrażenia...
Ponieważ wczoraj system internetowej sprzedaży biletów nie wytrzymał natłoku wrażeń to nadludzkim wysiłkiem udało mi się kupić tylko bilety do Wrocławia, i to nie na ten pociąg, co chciałam. Ale wylosowało nam miejsca w strefie ciszy, więc nie będę narzekać.
Dalej to już jak ludzie pierwotni, zamierzaliśmy kupić bilety na cokolwiek do Kudowy w kasie we Wrocławiu.
Tym razem wylosowało nam Koleje Dolnośląskie w postaci najbardziej zabytkowego gruchota, model zwany pieszczotliwie przez miłośników kolei "kiblem", ale tylko do Kłodzka, bo dalej Autobusową Komunikacją Zastępczą, spocznij.
Jak się okazało, ale za późno, mieliśmy jeszcze opcję, żeby wyjechać z Wrocka godzinę później, i dojechać do Kudowy bezpośrednio, o tym samym czasie co autobus.
Indagowana Kierpoć na nurtujące nas pytanie czemu inni mogą do Kudowy bezpośrednio po torach, a KD nie, udzieliła wyczerpującej odpowiedzi, że szanowny pan marszałek województwa dolnośląskiego wysłał wszystkie szynobusy do warstatu, bo się przeglądy pokończyły. Naraz. Panu marszałkowi w imieniu pasażerów zwiedzających nieznane im wcześniej zakątki Ziemi Kłodzkiej (bo kolejowy autobus, ni pies ni wydra, podąża szlakiem pijanego węża) serdecznie dziękujemy