Weekendowe majowanie zawiodło nas tym razem do pałacyku Branickich w Choroszczy. Zbudowany w połowie XVIII służył jako letnia rezydencja będąc od początku przedmiotem niewybrednych drwin i żartów, gdyż z racji znajdującego się obok szpitala psychiatrycznego, Choroszcz ma na Podlasiu taką opinię, jak Tworki w Polsce. W XIX w. prawdopodobnie w celu podniesienia walorów wypoczynkowych, obok pałacu powstała fabryka włókiennicza, której przepiękne buczenie oraz dymiący komin stanowiły ulubioną rozrywkę arystokratycznego towarzystwa. Niestety, wszystko kończy się w 1915 r., kiedy to pałacyk i fabryka ulegają całkowitemu zniszczeniu. Dopiero w 1975 r. zrekonstruowano wnętrza obiektu i urządzono w nim muzeum. Niestety ścian zewnętrznych, elewacji i pokrycia dachowego nigdy nie odbudowano i wszystko pozostało, jak w stanie przed całkowitym zniszczeniem.
Powyższy opis może się wydawać dziwny, to tylko na pozór. Choroszcz, jak wspomniano to miejsce nietuzinkowe. Dowód? Obok, jednak w zasięgu lekarzy ze szpitala psychiatrycznego, znajduje się wieś Sienkiewicze. To tam najdłużej trwało Powstanie Styczniowe. Władze rosyjskie, a podczas wojny niemieckie, nie mogły sobie z nim poradzić, pomimo licznych rozstrzeliwań i wieszań, czego pomniki znajdujemy co krok. Niestety dla zaborców, sienkiewiczowskie kobiety rodziły więcej i szybciej, niż oprawcy nadążali zabić. Powstanie zakończyło dopiero wejście Polski do Unii Europejskiej oraz wprowadzony w jej wyniku system dopłat dla rolników, który załamał system finansowania oddziałów partyzanckich ze sprzedaży z bimbru. I tak w 2009r. ostatni oddział partyzancki złożył kosy osadzone na sztorc i wystąpił o dopłaty.