No mogłam w zasadzie streścić własnymi słowami, ale wtedy ominęłyby was takie perełki jak "dělobuchy, rachejtle a petardy"...
A jest tam więcej tego towaru. Na przykład historia o pani, co zadzwoniwszy uprzedziła, że leczyła się kiedyś u psychiatry, ale już jest zupełnie zdrowa. A dzwoni, bo nachodzą ją upierdliwe krasnoludki, a najgorszy ten najmniejszy, co go wołają Martin...