Dementuje pewne pogłoski - żyję, mąż absolutnie nie zabronił mi kontaktu z Rodzina (niechby spróbował, szubrawiec!), jednak już nazajutrz po nocy poślubnej musieliśmy wziąć rozwód, ponieważ okazało się, ze mamy różne poglądy na temat tego, jak powinno wyglądać nasze pożycie małżeńskie (znaczy - ja myślałam, ze ma wobec mnie pewne oczekiwania, które przerastają moje skromne możliwości, a koniec końców okazało się, ze to ja za dużo wymagam. Teraz od czasu do czasu gadamy na Fezjebuku, ale rozmowy się średnio kleją, chyba ze dyskutujemy o skokach narciarskich, czyli mojej ulubionej dyscyplinie sportu - choć, Bogiem a prawda, bardziej od skakania interesują mnie zawodnicy, zwłaszcza ci przystojni, przede wszystkim pewien Norweg, którego pozwolę sobie nie wymieniać z nazwiska
A poza tym zdawałam maturę, teraz rekrutuje się na studia, chodzę po lekarzach, szprycuje lekami...Mowie wam, urwanie głowy, trzask prask i po wszystkim
O Rodzinie nie zapomnę, nie ma obawy - bo do obcych ludzi się chodzi, a potem i tak wraca na jej łono...
A na szachy jestem ciężko uczulona. Konia nie mam, ani z głową, ani bez. Tylko kota, ale jego nie pozwolę zdekapitować do celów mafijnych. Nie i już.