Euro?
Ja ostatnio zbłądziłam, przyznaję się, na fale złotego eteru. I tam może nie tyle wstrząsnęła, co zaintrygowała mnie reklama następującej formy i treści (cytuję oczywiście z głowy, czyli z niczego):
[jedna pani, niezdrowo podekscytowana]
- Mmm, jaki on wielki...
[druga pani, z wyraźnie słyszalnymi wypiekami]
- Aha, i jakie robi wrażenie! Mmm, a możemy go dotknąć?
[pan ociekający oblechem]
- Mmm, możecie go nawet mieć!
[tu nazwa firmy oferującej... bilbordy]
Ja, w odróżnieniu od firmy oferującej bilbordy, nie znam się na reklamie, i zaintrygował mnie ten śmiały trend polegający na sugerowaniu, że nasz produkt jest, pardon my Klingon, chujowy...